Tosia pieliła grządki, gdy usłyszała, iż ktoś ją woła na podwórku

newsempire24.com 17 godzin temu

Tosia kopała rząbki w ogródku, kiedy usłyszała, iż ktoś ją woła w podwórzu. Zetrzyła pot ze skroni i podeszła do furtki. Stała tam nieznajoma kobieta.

Tosiu, dzień dobry! Mam sprawę do omówienia.
Dzień dobry. Wejdź, skoro już jesteś

Tosia wpuściła gościa do domu, postawiła czajnik na kuchence i zastanowiła się, czego może chcieć nieznajoma.

Nazywam się Nina. Nie znamy się, ale ludzie powiedzieli mi, iż wiesz, o czym mówię Nie będę obijać w obłokach Twój zmarły mąż miał syna, Mikołaja, lat trzy.
Tosia spojrzała na nią zdziwiona. Kobieta wyglądała na starszą, by mogła być matką takiego dziecka.

Nie to ja mam syna. To sąsiadka, Katarzyna, go urodziła. Twój mąż często ją odwiedzał, więc ten mały chłopiec ma jego rysy rude włoski i podobny nos. Nie musisz go badać.
A czego ode mnie chcecie? Mój mąż zmarł niedawno, nie mam pojęcia, z kim jeszcze się związał
Katarzyna już nie żyje zapadła na zapalenie płuc. Teraz chłopiec jest sierotą. Nie miała rodziców, przyjechała z podwórka, pracowała w sklepie Szkoda go, jedyne co ma, to dom dziecka
Mam dwie córki, urodzone w małżeństwie. Proponujecie mi wziąć tego chłopca? Czy mam przyjąć na ręce dziecko, które nie jest moim?
To przecież brat twoich córek, więc nie jest obcy. Chłopiec jest dobry, łagodny, w szpitalu już przygotowują mu papiery
Nie wyciągaj mnie na litość. Mój mąż zostawił nie wiadomo ile dzieci, a ja nie mam zamiaru wychowywać ich wszystkich.
Zastanów się sama Tylko ostrzegam.

Nina odeszła. Tosia nalała sobie herbaty i zamyśliła się

Poznała Jerzego zaraz po studiach. Świętowali z przyjaciółkami, gdy podeszli kilku chłopaków. Jerzy wyróżniał się rude włosy i drobnymi piegami rozrzuconymi po twarzy. Był wesoły, psotny, recytował wiersze i opowiadał żarty. Zaproponował, iż odprowadzi ją do domu.

Kilka lat później zostali małżeństwem, wprowadzili się do domu babci, która po śmierci zostawiła im nieruchomość. Urodzili Wiktorię, a po dwóch latach Lenę. Życie było skromne, a pieniądze zawsze brakowało.

Wtedy Jerzy zaczął pić. Tosia nie potrafiła mu pomóc, a on czasem znikał na kilka dni. Z pracy zwolniono go, więc Tosia podjęła dwie posady, by utrzymać rodzinę. W końcu zdecydowała się na rozwód. Myślała, iż wyprowadzi się z córkami do miasta, gdzie ciotka od dawna zapraszała ją do siebie i obiecała pracę. Nagle Jerzy, pijany, wjechał w samochód i zginął na miejscu. Tosia siedziała przy trumnie, płacząc, a dziewczynki płakały razem z nią.

A potem okazało się, iż Jerzy miał na boku jeszcze jednego chłopca

Do domu weszła najstarsza córka, Wiktoria, wysoka, szczupła, odziedziczyła po mamo i po ojcu rude włosy.

Mamo, co jest do jedzenia? Idziemy z dziewczynkami do kina, a ja już głodna! Dlaczego jesteś smutna?

Roztrząsam wiadomość, siedzę. Powiedziano mi, iż twój ojciec miał na boku syna, lat trzy. Matka zmarła, a chłopiec trafił do domu dziecka. Zaproponowano, iż go zabiorę
Co za sensacja! A kto była matką? Znasz ją?
Nie. Nie była stąd. Nazywała się Katarzyna, nie znam jej nazwiska
Co zamierzasz zrobić? Gdzie teraz ten chłopiec? Czy ma kogoś w rodzinie?
Nie ma. W szpitalu trzymają go i przygotowują papiery. Ma rude włosy, mówi, iż jest jak ojciec. Do tego ma zjeść ziemniaki z kiełbasą.

Wiktoria rzuciła się po jedzenie, a Lena dołączyła. Tosia patrzyła na córki i uśmiechała się. Obie rude jak ojciec Geny potrafią mocno grać.

Następnego dnia Wiktoria powiedziała:
Mamo, poszłyśmy z Leną do szpitala zobaczyć brata. Jest zabawny, ma pełne policzki, bardzo do nas przypomina. Płacze gorzko, chce do mamy

Przyniosły mu jabłko i pomarańczę. Leży w łóżeczku, wyciąga rączki Pielęgniarka pozwoliła im chwilę się pobawić. Mamusiu, weźmy go do domu, to nasz mały brat.

Tosia wpadła w gniew na córkę.
Co znowu wymyślicie! Ojciec was biegał po wsi, a ja mam do roboty własne sprawy Łatwo wam mówić weźcie go!
Dzieci nie odpowiadają za rodziców! krzyknęła.
Po co nam kolejny brzuszek? Pracuję jak szalona, sprzedaję warzywa z ogródka, kręcę się, jak mogę, a wy chciecie mi tego chłopca położyć na kark? Potrzebuję pieniędzy na studia, a Lena rośnie, więc wszystko się musi mieścić
jeżeli przyjmiesz opiekę, dostaniesz zasiłek. Mamo, nie macie serca? Ojciec zachował się źle, ale to nasz brat
Tosia była wściekła na męża i na córki. Postanowiła, iż nie przyjmie obcego dziecka…

Jednak postanowiła zobaczyć tego chłopca. Następnego dnia poszła do szpitala.

Dzień dobry, proszę, gdzie jest ten chłopiec Mikołaj, lat trzy, który ma trafić do domu dziecka? zapytała pielęgniarka dyżurną.
A panie, kim pan jest? Co pan chce?
Chcę go zobaczyć. To dziecko mojego męża, od innej kobiety tak się stało.
I co? Wczoraj przychodziły twoje córki, bawiły się z nim, choć nie było dozwolone, ale pozwoliłam Potem płakał i wołał mamę
Tylko na chwilkę zerknę, nie wezmę go do ręki

No proszę, zobaczcie

Tosia otworzyła drzwi i zamarła. Mały Jarek, kopia ojca rude loki, niebieskie oczy. Przystojny chłopiec. Siedział w łóżeczku, bawił się kostkami. Gdy ją zobaczył, uśmiechnął się.

Ciociu A gdzie jest moja mama?
Mamy nie ma, Jarku
Chcę do domu

Płakał gorzko. Serce Tosii zadrżało. Podeszła, wzięła go na ręce.

Proszę pani, wyjdzie pani, a ja będę słuchał jego płaczu! Co pan robi? krzyknęła pielęgniarka.
Jarku, nie płacz, kochany…

Położyła mu dłoń na głowie i otarła łzy.

Ciociu, zabierz mnie Chcę iść do domu i nie mam już nikogo, z kim mógłbym się bawić
Dobrze, Jarku Obiecuję, iż wrócę. Nie płacz, dobrze?

Tosia wracała do domu z pewnością, iż zabierze chłopca. Wszelka złość zniknęła, gdy zobaczyła bezbronnego małego człowieka, który przypominał jej własne dziewczynki.

Minęło piętnaście lat. Jarek dostał wezwanie do wojska. Dorósł Czas leci niczym strzałka.

Dzwoń, synu, słuchaj się dowódcy, jak mówią Ojej, serce boli, czasy niełatwe
Mamo, wszystko będzie w porządku! Nie zawiodę cię, obiecuję! gwałtownie minie ten rok, potem pójdę pracować, jak Łukasz Słowik mówi, w mechanice płaci sporo, a ja zostanę mechanikiem, wiesz

Mój mistrzu Tosia przetarła rude niesforne kosmyki dłonią

Życie, jak wąska ścieżka w lesie, potrafi zaprowadzić w niespodziewane miejsca. Tosia myślała, iż los rzucał jej kolejną próbą, kolejnym krzyżem, kolejnym bólem zdrady męża. Okazało się, iż w kolczastym krzaku urazy krył się delikatny pęd chłopiec, który nie ma winy, prócz tego, iż przyszedł na świat. Czasem serce dostrzega to, czego oczy nie widzą. Zobaczyło w Jarku nie obcą krew, ale samotną duszę tęskniącą za ciepłem. Usłyszało nie krzyk obcego dziecka, ale cichy szept: Mamo. I Tosia, mimo logiki, strachu i zmęczenia, wyciągnęła ręce. Lata pokazały, iż dobroć nie jest ofiarą, ale darem. Jarek nie stał się zbędnym brzuchem stał się tym, który nosił wodę z studni do podlewania roślin, gdy Tosia kopała rząbki. Tym, który rozbawiał siostry, gdy serce było ciężkie. Tym, który dorastając, powtarzał: Dziękuję, mamo, a w tych słowach drżała cała wszechświat.

Idź do oryginalnego materiału