Kraina tysiąca smaków, tysiąca zapachów i tysiąca kontrastów - tak często mówi się o Indiach. Kraj przypraw, tkanin i duchowych poszukiwań przyciąga żądnych wrażeń podróżników jak magnes. Kolorowe święta, majestatyczne zabytki i egzotyka na wyciągnięcie ręki mają jednak drugie, mroczne oblicze. Bo "prawdziwe Indie" to nie tylko święta krowa na ulicy, ale i góra śmieci w niedalekiej odległości. Nie każdy turysta jest gotowy na ten widok i zapach.
REKLAMA
Zobacz wideo Varanasi - święte miasto Indii. Dlaczego niektóre kobiety nie mogą przychodzić nad Ganges?
Czym charakteryzują się Indie? To kraj wielkich kontrastów
Na Instagramie wygląda to pięknie: Tadź Mahal lśni w porannym słońcu, meczety w Agrze kuszą misternymi ornamentami, a w tle rzeka odbija zachód jak z katalogu biura podróży. Ale bloger z profilu @podroznikdowynajecia uchwycił kadr, który rzadko trafia na pocztówki. Tuż obok monumentalnych murów rozciąga się cichy, "plastikowy las", w którym sterty śmieci rosną wzdłuż brzegów. - Capi niemiłosiernie - w pewnym momencie jego towarzyszka złapała się za nos, wskazując na rzeczkę pełną butelek i starych ubrań.
- Tu mamy choćby zwłoki krowy i przepiękny zachód słońca - ironizował autor nagrania, tłumacząc kolejne ujęcie, na którym brudna tafla wody odbija złote promienie. Dla wielu to zaskoczenie, bo tam, gdzie kończy się widok z broszury reklamowej, zaczyna się prawdziwe życie miasta. I choć nie każdy turysta chce je zobaczyć, warto wiedzieć, iż takie kontrasty są w Indiach codziennością.
W całym kraju góry odpadów rosną szybciej niż miejskie mury. Gwałtowny wzrost populacji i urbanizacja dawno prześcignęły możliwości infrastruktury. Brak segregacji, niska świadomość ekologiczna i tony odpadów z rolnictwa robią swoje. A śmieci, jak wiadomo, nie pytają o wizy i zostają na zawsze: w wodzie, glebie, powietrzu. Pod filmem posypały się komentarze, które niezbyt pochlebnie wypowiadały się o sytuacji w tym kraju.
Kolejna święta rzeka śmieci
- napisał jeden z internautów.
Że jeszcze epidemia żadna tam nie wybuchła, to cud
- dodał inny.
Byłam 4 tygodnie w Indiach, dużo jeździłam, koleją, busami. Jest to straszny kraj. Życie ludzkie, a zwłaszcza życie dzieci, nie ma tam żadnej wartości. Brud nieprawdopodobny, absolutny brak odruchu pilnowania higieny i oddzielania fekaliów od miejsc przechowywania i serwowania pożywienia
- zdradziła obserwująca. Śmieciowy chaos najbardziej daje się jednak we znaki w stolicy kraju, gdzie najbiedniejsi każdego dnia ryzykują przez niego zdrowie, a choćby życie.
Dlaczego w Indiach jest tak dużo śmieci? Winny jest system
Jak pisze "The New Indian Express", Delhi to żywa galeria wszystkich problemów, które rodzi szybki rozwój i brak porządku. Od przepełnionych wysypisk, przez otwarte kanały, po niekończące się sterty odpadów. W cieniu pałaców, biurowców i zabytków codziennie rosną góry śmieci, które zostają tu na lata. Najbardziej widać to w dzielnicach z dala od turystycznych szlaków. Karawal Nagar, Mustafabad, Eastend Apartments, Khajoori Khas czy Sangam Vihar to punkty na mapie, gdzie duszący odór wcale nie jest metaforą. Odpady zalegają przy drogach, zatykają odpływy, przyciągają muchy, szczury i komary. A problem jest ogromny, bo wytwarza się ich tutaj choćby 11 tysięcy ton każdego dnia, z czego tylko połowa trafia do legalnych punktów składowania.
W porze deszczowej stojąca woda zamienia się w rozlewiska zanieczyszczeń, które zwiększają ryzyko infekcji. W Karawal Nagar Lakshmi 58-letnia gospodyni rozkłada ręce. - Zapach jest tak okropny, iż nie możemy choćby usiąść na zewnątrz - żaliła się w rozmowie z TNIE. Jej dzieci ciągle chorują, a biegunki i infekcje żołądkowe, wywoływane brudną wodą i otwartymi odpływami, są codziennością.
Brak regularnego wywozu odpadów i niesprawny system kanalizacyjny to w wielu dzielnicach standard. Często brakuje wyznaczonych miejsc składowania. Śmieci lądują na pustych działkach czy w wąskich zaułkach, skąd rozwlekają je zwierzęta. Eksperci od lat powtarzają: bez segregacji u źródła, sensownych stacji przetwarzania i realnego zaangażowania mieszkańców sytuacja się nie poprawi. Inspekcje czy obietnice kolejnych pojemników nie wystarczą. Potrzebny jest system, który działa na co dzień, a nie tylko na papierze.
Ale Delhi to tylko wierzchołek problemu. Hałdy śmieci to historia niemal całych Indii. W małych miastach i wsiach odpady często trafiają do rowów melioracyjnych, na pola uprawne albo wprost do rzek, które dla milionów ludzi są jedynym źródłem wody. Na obrzeżach Bombaju, Bangalore czy Kalkuty rozciągają się gigantyczne wysypiska, na których codziennie pracują ludzie - zbierają plastik, szkło czy złom bez żadnej ochrony. O BHP można zapomnieć.
Śmieci w Indiach, zdj. ilustracyjneFot. yyyahuuu/ iStock
Do tego wszystkiego dochodzą odpady sezonowe. Po wielkich festiwalach religijnych czy procesjach tony nieczystości rosną w ciągu jednej nocy. Święte rzeki, jak Ganges, często stają się rzekami odpadów, brakuje alternatywy dla utylizacji wody brudnej, popiołu czy organicznych resztek. Specjaliści przyznają, iż same przepisy nie wystarczą. Potrzebne są inwestycje w edukację i technologie, które pozwolą przerabiać odpady, zamiast składować je na pustych posesjach. Nie da się jednak zrobić tego z dnia na dzień. Dlatego Indie, obok duchowości, świątyń i bajecznych kolorów, muszą się mierzyć z drugą stroną swojego rozwoju: górami odpadów, które rosną w zastraszającym tempie. I choć na Instagramie ten obrazek znika pod filtrem, w prawdziwym życiu nie da się go po prostu wymazać. Czy turyści powinni pokazywać prawdziwe oblicze Indii? Zapraszamy do udziału w sondzie oraz do komentowania.