Upuszczanie krwi / Alchemik

publixo.com 1 dzień temu

[Przed zamieszczeniem wiersza nakreślę w uproszczeniu sytuację w jakiej się znajduję. Otóż mam raka. Gdy się o tym dowiedziałem był już mocno zaawansowany. Jest nieuleczalny i skrócił moje życie do roku maksimum. Roku w bólach.
Podtrzymują mnie jedynie silne środki przeciwbólowe. Zamieszczam wiersz w rzadkiej chwili jasności umysłu.]



przez te wądoły tajemnicze
porośnięte kursywą jak trawą
uroczyska zmęczone przez olsze pokręcone
staruchy w dziwacznym sabacie
dla pokracznego ślubu
bowiem grząsko tak iż żadnej z nich trwać
nieodmiennie w okruchach ciemności
zanim latarka wyczerpie moc
zawracania cienia w cząstkę słońca
potem strach

gnam

na skrzydłach ważek nieważki
przez pląsy wyryte w oczkach stawów
z figlarną rzęsą odmruguję
spod kapelusza rondem powieką
i zmęczeniem dokoła głowy
by zabłąkane duszyczki łowić
bagienne ogniki wodzące
pijawki na moje odkupienie

czas

odmierza się kropelkami upuszczanymi
w mech i opadłe liście pościele zbrukane
przez ewolucję i zeszłoroczny śnieg
w cieniu nocnym antracytowe niczym
do cna wysmużone iskry
srebrzyste w lśnieniu Luny
rubinowe kiedy dopadnie kolejny wschód
paląc w oczy zmrużone na widok zgliszcz
pozostawianych za sobą

utulony w dymnych ramionach osobistej
apokalipsy
którą u zarania dnia pierwszego rozpętałem
wynurzając się na padół dla kolejnego dnia
i następnych
z oceanu owodni

teraz

drwiąco zamiatam kapeluszem do ziemi
w niezgrabnym pokłonie
dla zaprzeszłych dam
pokracznych olch
brodzę wciąż zostawiam tropy
choć coraz mniej we mnie wypełnienia
niebawem
ulecę wyschniętą skorupką w obiecujące
obłoki

czy z poczwarki wykluje się cudny
jednodniowy motyl
czy zdążająca do ognia ćma
z trupią głową

nie dbam o to nie zajmuje mnie
wątpliwa przyszłość po prostu

trwam
Idź do oryginalnego materiału