Warsztaty kulinarne, spacery z przewodnikami czy degustacje – to tylko niektóre z atrakcji drugiej odsłony Dnia Cebularza w Lublinie.
– Chcieliśmy pokazać w Polsce, iż też mamy swoją regionalną przekąskę – mówi Honorata Kępowicz-Olszówka z Biura Rozwoju Turystyki Urzędu Miasta Lublin. – Takim drugim celem jest wzbudzenie naszej lokalnej dumy. To jest coś, co jest nasze, coś, co ma długą tradycję i coś, co jest spożywane u nas na co dzień. Poza tym słyszałam, iż jest taka nowa świecka tradycja, iż jak nie zje się cebularza w Dzień Cebularza, to ma się pecha przez resztę roku.
ZOBACZ ZDJĘCIA:
– Tego rodzaju bardzo proste, bardzo tanie wypieki były produkowane w różnych miejscach – mówi Piotr Nazaruk z Ośrodka „Brama Grodzka – Teatr NN”. – Tak się akurat złożyło, iż w Lublinie to przetrwało. I to w sumie też stało się trochę przypadkiem. Za jego sukcesem stoi chyba to, iż jest to projekt bardzo tani i prosty w wykonaniu.
– Przyjechaliśmy z Katowic. To było przepyszne, ten ciepły cebularz na dworcu w Lublinie. Jestem wielką fanką tego miasta – mówi jedna z turystek.
Cebularz to symbol kulinarnych tradycji Lublina, związany ze społecznością żydowską zamieszkującą lubelskie Podzamcze.
LilKa / opr. WM
Fot. Piotr Michalski