Wspomnienie Mieczysława Wiatra ze Starego Sącza – człowiek, który stał się numerem 565

miastons.pl 5 godzin temu

Z numerem 565 wytatuowanym na przedramieniu przeszedł przez piekło, które dla setek tysięcy skończyło się śmiercią. Mieczysław Wiatr, urodzony 2 kwietnia 1917 roku w Starym Sączu, był jednym z pierwszych Polaków deportowanych do Auschwitz. Trafił tam 14 czerwca 1940 roku, jako więzień pierwszego transportu. Przez cztery lata, pięć miesięcy i dziesięć dni codziennie walczył o przetrwanie w świecie, gdzie człowieczeństwo deptano butem esesmana. Ocalony z obozu zagłady, zdołał uciec w czasie jego ewakuacji. Do końca życia niósł w sobie pamięć o tych, którzy nie wrócili.

Poznajcie Mieczysława Wiatra, który urodził się 2 kwietnia 1917 roku w Starym Sączu. „Do obozu przyszedłem jako pierwszy 14 czerwca 1940 i wyszedłem z niego dziwnym zbiegiem okoliczności 19 stycznia 1945 r.” Od tamtej chwili Mieczysław Wiatr stał się numerem 565...

„ W obozie przebyłem cztery lata, pięć miesięcy i dziesięć dni. Tu chciałem zwrócić uwagę, iż na kwarantannie byłem w dawnych budynkach monopolu państwowego, gdzie Rapportführerem był „Fajeczka” – oskarżony Plagge. Pamiętam jak dziś, przez cztery tygodnie nie było nic innego jak padnij, powstań. Pomocnikiem jego był Wieczorek, Niemiec. Ten znęcał się w okrutny sposób. Plagge miał do pomocy podobnych do siebie Reichsdeutschów, bandytów, którzy nie byli odpowiedzialni za to, co z ludźmi zrobią. Plagge znęcał się szczególnie nad księżmi.
W drugim tygodniu „sportów”, czułem się zmęczony i w tym celu odbiegłem z placu, i pobiegłem do bloku, aby się ukryć i w ten sposób odpocząć. Tymczasem Plagge zauważył mnie i wpadł za mną do bloku. Dopadł mnie na schodach i zaczął mnie bić miotłą. Wyprowadził mnie później na pole i kazał mi kucać w tak zwanej pozycji trzy czwarte przez około dwie i pół godziny. Naprzeciw był zegar, więc widziałem dokładnie, jak długo to robiłem. Co jakiś czas przychodził do mnie, kopał mnie i bił. Poza tym muszę podać jako przykład mego kolegę, który już nie żyje, studenta z Tarnowa. Przejął się on tak bardzo tymi „sportami”, iż po prostu zwariował. Zamknęli go w bloku w piwnicy wielkości dwóch – trzech metrów. Plagge miał do pomocy Unterscharführera, który mówił dobrze po polsku. Razem z nim udali się do tego chłopaka, lali wodę na niego, bili go, wiązali sznurami, ciągnęli go i w ten sposób bawili się z tym biednym człowiekiem.

Pracowałem w różnych komandach, np. przy rozbiórce domu, przy kopaniu kartofli, przy kanalizacji. Później dostałem się do kuchni, byłem sprzątaczem u szefów w kuchni. Za swoje czynności dostawałem zawsze coś do zjedzenia i przez to łatwiej przetrzymałem obóz. W 1941 r. dostałem się do magazynu mięsnego, a później do żywnościowego (…)”

Zbiegł podczas ewakuacji niemieckiego obozu koncentracyjnego Auschwitz. Przeżył wojnę.

Cześć Jego pamięci!

Opracowanie: Sebastian Śmietana
Idź do oryginalnego materiału