Wszyscy są wyjątkowi
12 luty 2013
Większość państw uważa, iż są wyjątkowe — i mają narrację nadrzędną, która ma to potwierdzać. Kluczem do uczynienia amerykańskiej dyplomacji bardziej skuteczną jest zrozumienie, na czym te narracje polegają.
Krótko po swojej inauguracji w 2009 roku prezydent Barack Obama spotkał się w Europie z przywódcami NATO, aby omówić przyszłość sojuszu transatlantyckiego. Podczas konferencji prasowej po spotkaniach, Ed Luce z Financial Times zadał pytanie:
„W kontekście całej wielostronnej aktywności, jaka miała miejsce w tym tygodniu, czy mogę zapytać, czy podziela Pan — jak wielu Pana poprzedników — pogląd o wyjątkowości Ameryki, który zakłada, iż Stany Zjednoczone są szczególnie predestynowane do przewodzenia światu? A może ma Pan nieco inną filozofię?”
Prezydent Obama zrobił krótką pauzę, po czym odpowiedział:
„Wierzę w amerykańską wyjątkowość, tak jak podejrzewam, iż Brytyjczycy wierzą w wyjątkowość brytyjską, a Grecy — w wyjątkowość grecką.”
Choć Obama od razu spotkał się w kraju z krytyką za zasugerowanie, iż Ameryka nie jest wyjątkowa w sposób unikalny, jego wypowiedź była zarazem prosta i trafna: większość państw postrzega siebie jako obdarzone jakąś szczególną rolą czy misją w historii. Tego rodzaju wyjątkowości to podręcznikowe przykłady narodowych „narracji nadrzędnych” — powszechnie podzielanych opowieści, które interpretują historyczne i kulturowe doświadczenia danej wspólnoty, aby wspierać jej tożsamość, wspólne rozumienie rzeczywistości oraz zbiorowe aspiracje. Narracje nadrzędne pomagają grupom określić, skąd pochodzą i kim są, a tym samym — jak rozumieć bieżące wydarzenia, które je otaczają.
Wynika z tego, iż zrozumienie narracji wyjątkowości danego kraju jest najważniejsze dla przewidywania, w jakim kierunku może podążyć (lub zostać skierowana) tamtejsza opinia publiczna, a także dla skutecznego komunikowania się z obywatelami tego kraju. Brak takiego zrozumienia sprawia, że amerykańscy mężowie stanu i urzędnicy na różnych szczeblach niemal nieuchronnie przeoczają istotne sygnały i popełniają niepotrzebne błędy dyplomatyczne. Niezależnie od tego, jak którykolwiek Amerykanin ocenia trafność, zasadność lub wyjątkowość własnej narracji amerykańskiej wyjątkowości, najważniejsze jest, abyśmy rozumieli, co inne narody uważają za wyjątkowe w sobie samych. Narracją wyjątkowości, którą znamy najlepiej, jest oczywiście nasza własna.
W swojej popularnej wersji zwykle brzmi mniej więcej tak:
„Amerykanie od zawsze definiowali siebie zgodnie z porywającą deklaracją zawartą w Deklaracji Niepodległości, iż wszyscy ludzie zostali stworzeni równymi i obdarzeni przez Boga niezbywalnym prawem do życia, wolności i dążenia do szczęścia. Uświęcone przez Ojców Założycieli w Konstytucji, wartości te stały się fundamentem unikalnego i niezachwianego zaangażowania Ameryki w sprawę demokratycznej równości, wolności osobistej i szans gospodarczych. Fundament ten uczynił z Ameryki kraj, w którym każdy może „podnieść się sam dzięki własnych sił” i osiągnąć dobrobyt. W rezultacie Stany Zjednoczone stały się nie tylko najbardziej udanym i potężnym państwem w dziejach, ale również latarnią nadziei dla świata — „miastem na wzgórzu”. Amerykanie mają obowiązek zarówno wobec siebie, jak i wobec świata, aby przez cały czas bronić swojego stylu życia i ustroju politycznego oraz — tam, gdzie to możliwe — zachęcać i wspierać innych, by poszli w ich ślady.”
USA to Republika Konstytucyjna, a nie Demokracja
Jak w przypadku każdej narracji nadrzędnej, nie istnieje jedna „właściwa” wersja jej przedstawienia. Choć mówimy o niej jako o narracji, nie istnieje ona w formie tekstu kanonicznego. Jak tradycja ustna, zawiera pewną myśl przewodnią — mianowicie, iż wrodzone cechy amerykańskiego krajobrazu i społeczeństwa umożliwiły rozkwit wolności w niespotykany dotąd sposób — ale sama narracja jest z natury podatna na modyfikacje. Ewoluowała z czasem i jest na bieżąco reinterpretowana w zależności od preferencji i celów mówiącego. W wersjach bardziej nacechowanych religijnie amerykańska wyjątkowość uznawana jest za wyraz łaskawości Boga wobec narodu amerykańskiego. Bardziej świeckie wersje przypisują unikalne cechy Ameryki pomysłowości amerykańskiego systemu prawno-politycznego stworzonego przez Ojców Założycieli, który zadziałał w kontekście rozległego i zasobnego terytorium w okresie intensywnego postępu naukowego i technologicznego.
Co równie istotne, narracja ta pozostaje otwarta na konkurujące interpretacje jej znaczenia dla polityki zagranicznej USA: czy Stany Zjednoczone powinny poprzestać na byciu wzorem do naśladowania dla innych, czy też opatrzność zobowiązuje je do wspierania tych, którzy pragną pójść ich śladem? Zarówno izolacjoniści, jak i internacjonaliści zawsze znajdowali sposób, aby dopasować narrację amerykańskiej wyjątkowości do własnych przekonań.
Amerykańska wyjątkowość łączy się w znaczący sposób z innymi nadrzędnymi narracjami, które tworzą zbiór wspólnych światopoglądów definiujących amerykańską tożsamość narodową. Dawne narracje nadrzędne to m.in. „manifest destiny” (przeznaczenie objawione), „the frontier” (pogranicze) i „the melting pot” (tygiel kulturowy) — wszystkie one w taki czy inny sposób przecinają się z powstającą w XX wieku narracją wyjątkowości i się do niej przyczyniają. W swojej obecnej formie silnie łączy się ona z narracją American Dream, czyli „amerykańskiego snu”, która — jak ujął to James Truslow Adams, gdy ukuł to pojęcie w swojej książce The Epic of America z 1931 roku — zakłada, iż Ameryka to „kraj, w którym życie powinno być lepsze, bogatsze i pełniejsze dla wszystkich, z szansą dla wszystkich zgodnie z jego zdolnościami lub osiągnięciami.” Choć sam Adams nie postulował rozszerzenia tej obietnicy na resztę świata, inni upierali się przy uniwersalności amerykańskiego snu. I to właśnie stanowi paradoks u podstaw narracji amerykańskiej wyjątkowości: jest ona zarazem wyjaśnieniem, co czyni Stany Zjednoczone wyjątkowymi, jak i — dla wielu — uzasadnieniem, dlaczego Ameryka powinna zachęcać innych, by stali się tacy jak my.
Jak każda nadrzędna narracja, amerykańska wyjątkowość nie jest wolna od sporów. Wielu, zarówno w Stanach Zjednoczonych, jak i poza nimi, kwestionuje tę narrację, wskazując, iż jej samozachwyt maskuje niechlubne realia amerykańskiej historii i społeczeństwa. jeżeli Stany Zjednoczone są naprawdę latarnią wolności i możliwości, pytają, to jak wytłumaczyć historyczne, polityczne i społeczne wykluczenie Afroamerykanów i innych mniejszości, wsparcie udzielane przez USA prawicowym dyktaturom w okresie zimnej wojny czy systematycznie malejącą mobilność społeczną? Przeglądając ten pełen blizn krajobraz historyczny, niektórzy twierdzą, iż amerykańska wyjątkowość to kilka więcej niż „mit”.[1]
Niezależnie jednak od ewentualnych nieścisłości czy przekłamań historycznych, narracja ta pozostaje natychmiast rozpoznawalna i silnie rezonuje z wieloma odbiorcami. Nawet jeżeli odbiorca ma pełną świadomość, iż narracja ta nie pokrywa się dokładnie z prawdą historyczną, może ona mimo to pozostać emocjonalnie przekonująca jako wyraz ideałów, aspiracji i drogowskazów. Zawarty w niej optymizm potrafi również podnosić na duchu. Z drugiej strony, podważanie tej narracji wiąże się z ryzykiem: każdy amerykański przywódca, który spróbuje przekonać obywateli, iż fakty historyczne lub logika moralna stoją w sprzeczności z ich poczuciem wyjątkowości, nie utrzyma się długo u władzy.
Ponieważ narracja amerykańskiej wyjątkowości niewątpliwie przetrwa jeszcze wiele lat, formułowanie polityki w jej ramach wciąż będzie skutecznym sposobem zdobywania poparcia. Podczas debaty z 2011 roku na temat tego, jak zareagować na sytuację w Libii, prezydent Obama twierdził, iż (ograniczona) interwencja USA jest konieczna, ponieważ „niektóre kraje mogą przymykać oczy na okrucieństwa w innych państwach, ale Stany Zjednoczone Ameryki są inne.” Dla kontrastu, przeciwnicy podejścia interwencjonistycznego — zarówno z lewicy, jak i z prawicy — argumentowali, iż błogosławieństwa wolności nie dają nam żadnego prawa, a tym bardziej obowiązku, do ingerowania w sprawy obcych krajów. Prawie wszyscy jednak zgodzili się co do tego, iż każda sensowna polityka wobec Libii musi być zgodna z ich własnym rozumieniem amerykańskiej wyjątkowości.
Również cudzoziemcy mogą skuteczniej wpływać na debatę polityczną w Stanach Zjednoczonych, jeżeli będą formułować swoje argumenty w kategoriach amerykańskiej wyjątkowości. Biorąc pod uwagę historycznie bliskie religijne i kulturowe więzi między Stanami Zjednoczonymi a Izraelem oraz ścisłe relacje między tymi dwoma rządami od lat 60., nie jest zaskoczeniem, iż izraelscy przywódcy byli szczególnie biegli w łączeniu sojuszu z kluczowymi motywami amerykańskiej wyjątkowości. Gdy premier Izraela Beniamin Netanjahu przemawiał przed Kongresem w maju 2011 roku, ujął swoje apele, by Stany Zjednoczone przyjęły twardą postawę wobec irańskich ambicji nuklearnych, nie tylko jako sprawę wspólnych interesów, ale także wspólnego zaangażowania w walkę o wolność przeciw tyranii:
„Tak jak wy wszyscy, modlę się, aby narody tego regionu wybrały mniej uczęszczaną drogę — drogę wolności. Nikt nie zna tej ścieżki lepiej niż wy… Moi przyjaciele, doniosłe próby ubiegłego wieku i rozwijające się wydarzenia obecnego stulecia świadczą o decydującej roli Stanów Zjednoczonych w obronie pokoju i krzewieniu wolności. Opatrzność powierzyła Stanom Zjednoczonym misję strażnika wolności. Wszyscy ludzie, którzy cenią wolność, mają głęboki dług wdzięczności wobec waszego wielkiego narodu.”
Nietrudno zauważyć, iż autorzy przemówienia Netanjahu nacisnęli wszystkie możliwe przyciski narracji amerykańskiej wyjątkowości, by przekonać, iż wsparcie USA dla Izraela to konieczna kontynuacja moralnej misji Ameryki. I Izraelczycy nie są w tym wyjątkowi. Robili to Gruzini, Polacy i Tajwańczycy. W istocie niemal każdy, kto czegoś chce od Stanów Zjednoczonych (czyli praktycznie wszyscy), zwykle próbuje formułować swoje prośby w kategoriach najlepszego wyobrażenia, jakie Amerykanie mają o sobie samych. Zrozumienie, w jaki sposób cudzoziemcy odwołują się do nadrzędnej narracji amerykańskiej wyjątkowości, by wpłynąć na naszych dyplomatów, przywódców politycznych i opinię publiczną, może pomóc nam dostrzec — a gdy zajdzie potrzeba, również oprzeć się — wezwaniom, które mogą być sprzeczne z naszymi interesami narodowymi.
Transkrypt filmu Okupacja Amerykańskiego Umysłu [2016]
Ale ta sama lekcja działa także w drugą stronę: amerykańscy przywódcy powinni poznać narracje wyjątkowości głównych rywali i sojuszników — od innych wielkich mocarstw po istotne ruchy, takie jak islam salaficki — które w największym stopniu wpływają na nasze strategiczne otoczenie. Amerykanie mogą poradzić sobie lepiej, niż robili to historycznie, jeżeli chodzi o rozpoznawanie i strategiczne reagowanie na jeden prosty fakt: zrozumienie niuansów narracji wyjątkowości innych państw jest najważniejsze dla wszystkich, kto pragnie te państwa zrozumieć i skutecznie z nimi współdziałać. Wystarczy spojrzeć na to, co wiemy — i czego nie wiemy — o narracjach wyjątkowości dwóch naszych największych geopolitycznych rywali ostatnich sześćdziesięciu lat: Rosji i Chin.
Rosyjska wyjątkowość
Nasz rywal z czasów zimnej wojny — z zawodu sowiecki, ale z natury rosyjski — był również mocarstwem o kontynentalnej skali i wyjątkowym poczuciu swojej misji dziejowej. Gdy Alexis de Tocqueville w latach 30. XIX wieku słynnie zauważył, iż Rosja i Stany Zjednoczone są przeznaczone, by wyłonić się jako przyszłe potęgi światowe, opierał swoją prognozę na głęboko zakorzenionym poczuciu wyjątkowości każdego z tych krajów. Tocqueville sądził, iż zdolność Ameryki do „spełnienia swojego przeznaczenia” zależała od jej umiejętności ujarzmienia „dziczy i barbarzyństwa” dzięki „pługa rolnika”, podczas gdy Rosja była „cywilizacją odzianą we wszelką broń”, posuwającą się naprzód „mieczem żołnierza”.
Istotnie, siła militarna leży u podstaw rosyjskiej nadrzędnej narracji wyjątkowości. Tak jak w przypadku jej amerykańskiego odpowiednika, istnieje nieskończenie wiele sposobów jej ujęcia. Ale rozsądne jej przedstawienie wygląda mniej więcej tak:
„Od chwili, gdy Aleksander I doprowadził Rosję do bram Paryża w 1812 roku, kończąc tym samym kampanię Napoleona o dominację nad Europą, Rosja zawsze była niedocenianym zbawcą Europy. Nigdy nie było to bardziej prawdziwe niż podczas Wielkiej Wojny Ojczyźnianej, kiedy Rosja nie tylko poniosła ofiary znacznie większe niż inne narody — miliony zginęły walcząc za ojczyznę — ale niemal samodzielnie pokonała nazistów. Ofiarna waleczność narodu rosyjskiego zakorzeniona jest w wartościach i kulturze, które wykraczają poza bezduszną materialność nowoczesnego Zachodu. Rosja musi położyć kres zachodniemu rewizjonizmowi, który nie docenia jej wielkiego moralnego i militarnego wkładu w stabilność międzynarodową. Rosja musi z dumą głosić bohaterstwo i duchowość swego narodu i domagać się uznania i pochwał, które jej się należą ze strony Zachodu, tak aby znów mogła być podziwiana jako wielki naród, którym jest.”
Narracja rosyjskiej wyjątkowości koncentruje się wokół połączenia militarnych osiągnięć Rosji z głęboką duchowością i stoicyzmem jej narodu.[2] To, iż Amerykanie i Europejczycy tak często przedstawiają Rosję jako kraj okrutnej politycznej opresji i chciwych elit, tylko utwierdza Rosjan w przekonaniu, iż próżni i powierzchowni cudzoziemcy nie dostrzegają, iż to ich unikalna zdolność do poświęcenia stanowi fundament zarówno ich zwycięstw wojennych, jak i wielkich osiągnięć kulturalnych. W przeciwieństwie do rzekomej skłonności Zachodu do „wykluczania Rosji z Europy”, Rosjanie postrzegają siebie jako pomost między Wschodem a Zachodem oraz jako tych, którzy pełnią wyjątkową rolę w ocaleniu Europy przed nią samą — co ciekawe, to przekonanie dzielą zresztą ze Stanami Zjednoczonymi. Po dekadach amerykańskiej retoryki politycznej przedstawiającej Rosjan jako „bezbożnych” komunistów, wielu Amerykanów może być dziś zaskoczonych faktem, iż wielu Rosjan przypisuje osiągnięcia swego kraju głębokiej duchowości. Rosyjska narracja wyjątkowości ujawnia — ironicznie — iż dziś Stany Zjednoczone i Rosja należą do nielicznych wielkich mocarstw, których poczucie wyjątkowości jest przynajmniej częściowo zakorzenione w żarliwej religijności.
Zrozumienie rosyjskiego poczucia własnej wyjątkowości może pomóc Stanom Zjednoczonym uniknąć zbędnych nieporozumień i zmniejszyć napięcia w relacjach międzyrządowych. Nie oznacza to, iż między Rosją a Stanami Zjednoczonymi nie istnieją sprzeczności interesów, ani tym bardziej, iż obecny rosyjski reżim posiada jakiekolwiek szczególne cechy duchowe. Mimo to istnieje możliwość uzyskania przewagi nad tym reżimem poprzez komunikację bezpośrednią i za pośrednictwem nieoficjalnych kanałów (tzw. „track two”), jeżeli tylko wiemy, jak się do tego zabrać.
Rzeczywisty „reset” stosunków dwustronnych — w przeciwieństwie do pozorowanego — może zacząć się od tego, iż amerykańscy przywódcy i rozmówcy uznają cechy i zasługi, które Rosjanie uważają za źródło swojej wielkości. Tak jak wielu Amerykanów reaguje z niechęcią, gdy cudzoziemcy (albo choćby inni Amerykanie) kwestionują ich narrację wyjątkowości, tak samo rosyjscy patrioci będą reagować podobnie, jeżeli wyczują, iż rozmówca ich nie docenia. Również wyrazy uznania dla integralnej roli Rosji w kulturze europejskiej mogą pomóc w budowaniu wzajemnego zrozumienia między Rosją a Stanami Zjednoczonymi. Może to nie być panaceum na postępy w negocjacjach dotyczących kwestii wspólnego zainteresowania — od zwalczania terroryzmu, przez redukcję arsenałów nuklearnych, po rozwiązywanie konfliktów w miejscach takich jak Kosowo czy Syria — ale brak takiej dobrej woli z pewnością te wysiłki utrudni.
Chińska wyjątkowość
Chiny — jako najludniejsze państwo świata i, być może, najstarsza nieprzerwana cywilizacja na Ziemi — postrzegają siebie naturalnie jako kraj jedyny w swoim rodzaju. Nadrzędna narracja chińskiej wyjątkowości podkreśla rolę Chin jako centralnego punktu odniesienia w historii regionu i świata oraz to, iż inne kraje powinny (lecz tego nie robią) okazywać Chinom szacunek i uległość.[3] Jej skrótowa wersja wygląda mniej więcej tak:
„Chiny to starożytna i dumna cywilizacja, która od ponad pięciu tysięcy lat odgrywa kluczową rolę w historii świata. Obdarzone ogromną pomysłowością, Chiny dały światu papier, druk, proch strzelniczy i kompas. Państwo Środka było również siłą pokojową, czego symbolem są podróże admirała He do Indii i Afryki. Jednak począwszy od wojny opiumowej w 1841 roku, agresja imperialistyczna ze strony Zachodu i Japonii doprowadziła do stulecia chaosu i upokorzenia — hańby, która zakończyła się dopiero wtedy, gdy rewolucja Mao pozwoliła Chinom „powstać z kolan”. Aby przywrócić Chinom ich wyjątkową i historyczną pozycję na arenie światowej, kraj musi skupić się na długo odkładanym wzroście gospodarczym i stabilności. Wtedy Chiny będą mogły odegrać większą rolę w świecie i odzyskać należne im miejsce dominującego mocarstwa w centrum wschodnioazjatyckiego ładu regionalnego.”
To, co najbardziej rzuca się w oczy w narracji chińskiej wyjątkowości (szczególnie odkąd jest promowana przez Komunistyczną Partię Chin po masakrze na placu Tiananmen w 1989 roku), to głęboko zakorzenione poczucie krzywdy i upokorzenia, jakie wielu Chińczyków odczuwa wobec świata zewnętrznego — w szczególności wobec Japonii i tradycyjnych mocarstw zachodnich. Choć resentyment jest typowym składnikiem wielu postkolonialnych narracji nadrzędnych, narracja chińska nie skupia się tyle na imperialistycznym ucisku, co na poniżeniu, jakiego Chiny doświadczyły — co podkreśla przekonanie, iż to upokorzenie było dramatycznym i nienaturalnym odejściem od ich zwyczajowej, dominującej roli w historii świata. Narracja ta przemawia nie głosem słabej ofiary niesprawiedliwości, ale silnego i dumnego człowieka, który został dotkliwie zraniony.[4]
Ważne jest również to, czego nie ma w chińskiej narracji: przekonania, iż Chiny powinny być wzorem do naśladowania dla innych. Gdy niektórzy amerykańscy obserwatorzy niepokoją się wizją „konsensusu pekińskiego” czy „modelu pekińskiego” jako agresywnej alternatywy, to w istocie rzutują na Chiny własną interpretację amerykańskiej narracji wyjątkowości. Tymczasem chińska wyjątkowość przedstawia Chiny jako tak unikalne (i nadrzędne), iż żaden inny naród nie mógłby mieć nadziei na powtórzenie ich osiągnięć. Tylko inna pięciotysięczna cywilizacja z miliardem mieszkańców mogłaby na to liczyć — a takich kandydatów praktycznie nie ma.
Zrozumienie chińskiej narracji wyjątkowości przynosi istotne wnioski dla stosunków dwustronnych między USA a Chinami. Pomaga to wyjaśnić chińską wrażliwość na postrzegane zniewagi lub prowokacje ze strony cudzoziemców — na przykład proniemieckie demonstracje we Francji podczas sztafety z ogniem olimpijskim w 2008 roku czy trwający spór z Japonią o wyspy Senkaku/Diaoyu. Chińczycy reagują bardzo negatywnie na poczucie, iż są strofowani lub zastraszani, np. poprzez pouczanie ich na temat praw człowieka czy potrzeby rewaluacji waluty. Taka reakcja była również widoczna podczas incydentu na wyspie Hainan w kwietniu 2001 roku.
Nie oznacza to, iż nie powinniśmy poruszać tych tematów w rozmowach z Chinami — ale iż musimy brać pod uwagę chińskie poczucie wyjątkowości, kiedy to robimy. Sformułowanie, które zachęca Chiny do przyjęcia odpowiedzialności godnej wielkiego i potężnego narodu, będzie co do zasady lepiej odbierane przez chińską publiczność niż moralizatorskie pouczenia o potrzebie podporządkowania się zasadom narzuconym przez zachodnich intelektualistów i rządy. Z drugiej strony — jeżeli kiedykolwiek będziemy chcieli sprowokować rosyjską lub chińską publiczność (a w niektórych przypadkach, np. zarządzania sojuszami z państwami trzecimi, może to być celowe) — warto wiedzieć, jak zrobić to najskuteczniej.
To, co odnosi się do relacji USA z wielkimi mocarstwami, odnosi się również do większości innych krajów. Weźmy pod uwagę dwa państwa, które mogą zaskoczyć przeciętnego amerykańskiego czytelnika, a które mają własne żywe narracje wyjątkowości: Wenezuelę i Jemen.
Wenezuelska wyjątkowość
Walki o niepodległość i polityczne zawirowania XIX-wiecznej Ameryki Łacińskiej są niemal niezauważalne w świadomości większości ludzi spoza regionu. Jednak dla wielu mieszkańców Ameryki Łacińskiej „rewolucje boliwariańskie” zasługują na taki sam szacunek, jak rewolucje amerykańska, francuska, rosyjska czy chińska — jako heroiczne wydarzenia, które zmieniły bieg historii świata. Nigdzie ta spuścizna nie rezonuje silniej niż w Wenezueli, gdzie urodził się Simón Bolívar i skąd rozpoczął swoją serię rewolucyjnych wojen o wyzwolenie spod kolonializmu. Kult Bolívara stanowi rdzeń wenezuelskiej narracji wyjątkowości, która mogłaby brzmieć mniej więcej tak:
„Po trzystu latach kolonialnego ucisku, Simón Bolívar na początku XIX wieku poprowadził Wenezuelę do triumfalnego zwycięstwa nad Hiszpanami, a następnie wyzwolił Boliwię, Kolumbię, Ekwador, Panamę i Peru. Od tamtego czasu ogromne bogactwa Wenezueli z tytułu ropy naftowej umożliwiły jej nie tylko odegranie roli awangardy latynoamerykańskiej niepodległości, ale także bycie wzorem tolerancji i harmonii rasowej w duchu mestizaje (mieszania ras). Dzisiejsza Wenezuela musi uhonorować dziedzictwo Bolívara i wypełnić przeznaczenie narodu, jakim jest przewodzenie w kształtowaniu przyszłości regionu. Poprzez zjednoczenie się wokół odważnego przywódcy, naród odzyska swoją chwałę, zdobędzie należny mu szacunek i zagwarantuje wolność i dobrobyt zarówno sobie, jak i reszcie Ameryki Łacińskiej.”
Narracja wenezuelskiej wyjątkowości wyraża poczucie odpowiedzialności wobec „siostrzanych” republik Ameryki Łacińskiej, poparcie dla demokratycznych, choć paternalistycznych relacji między państwem a społeczeństwem, oraz postrzeganie wojska jako uprawnionego aktora politycznego. Choć media amerykańskie często przedstawiają prezydenta Wenezueli Hugo Cháveza jako swego rodzaju złowrogiego błazna, zrozumienie tych elementów wenezuelskiej nadrzędnej narracji pomaga pojąć sens wielu konkretnych wypowiedzi i polityk, jakie reżim Cháveza wprowadził w ostatniej dekadzie: tłumaczy to, dlaczego wielu Wenezuelczyków wybacza mu udział w nieudanych zamachach stanu w latach 90., dlaczego wspiera „rewolucyjne” reżimy na Kubie i w Boliwii, a także dlaczego przeznacza dochody z eksportu ropy na budowę paternalistycznego (choć nieefektywnego) państwa opiekuńczego.
W istocie, Hugo Chávez otwarcie odwoływał się do nadrzędnej narracji wyjątkowości Wenezueli, by uzasadniać swoje poparcie dla „socjalistycznej transformacji” innych państw Ameryki Łacińskiej — od utworzenia w 2004 roku Boliwariańskiego Sojuszu dla Ludów Naszej Ameryki (Alliance for the Peoples of Our America – ALBA), przez inicjatywę PetroCaribe z 2005 roku, aż po powołanie w 2011 roku Wspólnoty Państw Ameryki Łacińskiej i Karaibów (Community of Latin American and Caribbean States – CELAC). W chwili pisania tego tekstu w Caracas powstaje 17-piętrowe mauzoleum samego Bolívara, którego koszt szacuje się na 78 milionów dolarów.
Podsumowując, wenezuelska wyjątkowość podsyca wśród obywateli poczucie narodowej misji — a osoby z zewnątrz powinny traktować to poważnie, jeżeli chcą zrozumieć fundamentalne przekonania Wenezuelczyków i politykę publiczną tego kraju, by skuteczniej wchodzić w interakcje z obecnymi i przyszłymi przywódcami w Caracas. Uznanie autonomii Wenezueli oraz jej postrzeganej roli przywódczej w Ameryce Łacińskiej może pomóc w zachęcaniu do jej udziału w regionalnych i międzynarodowych inicjatywach, takich jak zwalczanie narkotyków, działania humanitarne czy inne projekty. Choć większość amerykańskich przekazów prawdopodobnie będzie z miejsca odrzucana przez zagorzałych chavistów, szersza publiczność wenezuelska może jednak przychylnie przyjąć komunikaty, które podkreślają tematy niepodległości Wenezueli i jej przywódczej roli w regionie. Może się to okazać szczególnie przydatne, gdy Chávez odejdzie.
Jemeńska wyjątkowość
Zachodnie media często przedstawiają Jemen jako państwo upadłe i przystań dla terrorystów — zaczątek połączenia Somalii z Afganistanem z czasów talibów — w kontekście relacji z kampanii przeciwko lokalnej filii Al-Kaidy, Al-Kaidzie Półwyspu Arabskiego (al-Qaeda in the Arabian Peninsula – AQAP). W tym obrazie jest ziarno prawdy; Jemen stoi w obliczu poważnych wyzwań demograficznych, gospodarczych, środowiskowych i politycznych. Jednak istotne jest, by zrozumieć, jak Jemen postrzega sam siebie jako kraj wyjątkowy. Jemeńska narracja brzmi mniej więcej tak:
„Od tysięcy lat Jemen rozkwitał jako religijna latarnia pośród niecywilizowanych ludów. Plemiona jemeńskie przyjęły islam już w jego najwcześniejszych dniach, a sam Prorok powiedział, iż mądrość, wiara i zrozumienie pochodzą z Jemenu. Przez pokolenia pobożni sunnici i szyici wspólnie szanowali swoje głębokie islamskie korzenie — dzielili meczety, modlili się ramię w ramię, okazywali sobie wzajemną tolerancję i żyli w pokoju obok Jemeńczyków innych wyznań. Jednak od lat 70. XX wieku radykalne wypaczenie islamu zaczęło przenikać do stabilnych społeczności muzułmańskich Jemenu, sprowadzając waśnie i podziały, a także zagrażając zniszczeniem stuleci postępu w myśli islamskiej. Jemeńczycy muszą sprzeciwić się temu ekstremistycznemu zagrożeniu, które pochodzi z zewnątrz i zagraża jemeńskiemu dziedzictwu islamu. Odrzucając radykalizm, który próbuje nastawić sunnitów przeciwko szyitom, Jemen ocali religijny pokój, który przez pokolenia zapewniał Jemeńczykom stabilność i wskazywał drogę innym muzułmanom.”
Ten autoportret Jemenu ostro kontrastuje z obrazem Jemenu obecnym w dzisiejszych doniesieniach medialnych i analizach politycznych. Jemen nie jest zapomnianym zakątkiem świata muzułmańskiego i arabskiego, ale jego sercem — przykładem dziedzictwa religijnego i tolerancji. Wielu Jemeńczyków postrzega siebie jako lepszych od innych państw muzułmańskich, twierdząc, iż od czasów Proroka Jemeńczycy praktykowali czystą formę islamu, nieskażoną wpływami zewnętrznymi — i co ciekawe, przekonanie to dotyczy zarówno sunnitów z południowych i południowo-wschodnich regionów kraju, jak i szyitów zajdyckich z północnych górskich obszarów. W tym kontekście historyczna współegzystencja szyitów i sunnitów w Jemenie stanowi dowód na to, iż Jemeńczycy cenią tolerancję religijną. Chociaż wielu Jemeńczyków wierzy, iż ich specyficzne islamskie dziedzictwo czyni Jemen wyjątkowym, zwolennicy tej narracji widzą także jemeński islam jako podatny na ataki z zewnątrz.
Większość Jemeńczyków wie, iż ich kraj w tej chwili znajduje się w ruinie, ale jednocześnie zdecydowana większość wierzy, iż to obcy, szczególnie Saudyjczycy, są za to odpowiedzialni. To niezwykle ważna informacja, jeżeli chcemy uzyskać współpracę władz jemeńskich i społeczeństwa jemeńskiego w sprawach, które dotyczą interesów bezpieczeństwa Stanów Zjednoczonych. jeżeli nie zrozumiemy i nie uznamy historii, tradycji i przekonań, które prowadzą Jemeńczyków do postrzegania siebie jako narodu wyjątkowego, zaszkodzimy tylko sobie. Jemeńczycy docenią uznanie ze strony USA, iż ich kraj jest tolerancyjny i pobożny — odróżniający się od innych państw muzułmańskich dzięki swemu pluralizmowi i wewnętrznej różnorodności islamskiej. Co więcej, komunikaty, które podkreślają historię jemeńskiej ekumenicznej tolerancji, mogą pomóc odciągnąć Jemeńczyków od popierania Al-Kaidy Półwyspu Arabskiego (AQAP), salafizmu i innych „obcych” wersji islamu.
Choć szczegóły jemeńskiej i wenezuelskiej narracji wyjątkowości mogą zaskoczyć większość amerykańskich czytelników, sam fakt, iż oba te kraje posiadają takie narracje, nie jest niczym wyjątkowym. Niezależnie od tego, czy nam się to podoba czy nie, żyjemy w świecie wyjątkowości. Zatem z jednej strony, gdy działania lub słowa USA są sprzeczne z lokalnymi narracjami wyjątkowości, powinniśmy spodziewać się negatywnych reakcji — nieodmiennie podobnych do tych, jakie wielu Amerykanów odczuwa, gdy zagraniczny przywódca lub krytyk kwestionuje nasze cenione przekonania. Gdy przedstawiamy nasze cele i intencje w sposób nieuwzględniający tego, jak inni postrzegają sami siebie, powinniśmy oczekiwać nieporozumień, gaf, sceptycyzmu i licznych niepotrzebnych problemów.
Z drugiej strony, zrozumienie świata narracji wyjątkowości daje ogromne możliwości — szczególnie w często zaniedbywanych „fazach pielęgnacyjnych” dyplomacji. Właściwe pytanie nie brzmi: „czyja narracja wyjątkowości jest słuszna?”, lecz: „jak dominujące zagraniczne narracje wyjątkowości wpłyną na to, jak przywódcy i obywatele reagują na nas?” Uczynienie z tego pytania rutynowego elementu w procesie kształtowania amerykańskiej polityki zagranicznej znacznie poprawi zdolność USA do przewidywania i kształtowania ewoluującego wizerunku naszego kraju jako światowej potęgi.
Źródło: Everyone Is Special
Zobacz na: Potęga narracji w podejmowaniu decyzji
Modele mentalne, głębokie historie i prawdziwa obserwacja
Karta Praw Asertywnych
Islam: Dlaczego się go obawiamy, 1400-letnia tajemnica – dr Bill Warner
Bibliografia:
1. Godfrey Hodgson, The Myth of American Exceptionalism (Yale University Press, 2009) and Stephen Walt, “The Myth of American Exceptionalism”, Foreign Policy (November 2011).
2. Robert Legvold, “The Three Russias: Decline, Revolution, and Reconstruction”, in Robert Pastor, ed., A Century’s Journey: How the Great Powers Shape the World (Basic Books, 1999).
3. Susanne Weigelin-Schwiedrzik, “In Search of a Master Narrative for 20th-Century Chinese History”, China Quarterly (December 2006).
4. Zheng Wang, Never Forget National Humiliation: Historical Memory in Chinese Politics and Foreign Relations (Columbia University Press, 2012); and Stephen M. Walt, “The Myth of Chinese Exceptionalism”, Foreign Policy (March 6, 2012).