REKLAMA
Niektórzy specjaliści z obawą patrzą na te dane. Obawiają się, iż tabletka dzień po, może dla wielu stanowić substytut regularnej antykoncepcji. Z ich doświadczenia wynika, iż zdarzają się takie konsultacje, podczas których pacjent mówi wprost, iż chce zabezpieczyć się… jeszcze zanim do czegoś dojdzie. - Słyszymy teksty w stylu: 'na wszelki wypadek, bo jutro randka' albo 'żona nie pamięta, kiedy ostatni raz, tydzień, może dwa, ale chcemy mieć pewność, iż nic z tego nie będzie' – opowiadają specjaliści platformy medycznej online.Są też sytuacje, w których zgłaszają się pacjentki, które chcą zażyć pigułkę, by "mieć spokój przez cały weekend". Tu jednak często spotykają się z odmową wystawienia takiej recepty i propozycją ginekologiczną lub edukację w zakresie metod antykoncepcyjnych. - Nasz zespół nie tylko wystawia recepty, my pomagamy. I czasem lepiej powstrzymać się od działania niż podać silny hormon bez wyraźnych wskazań - zaznacza Maciej Mazurek, właściciel Radamed.Kiedy trzeba sięgnąć po tabletkę "dzień po"?Eksperci medyczni uważają, iż decyzja o sięgnięciu po tabletkę "dzień po" powinna być przede wszystkim stosowana zgodnie ze wskazaniami, a nie "na wszelki wypadek". To dobrze przebadane i bezpieczne rozwiązanie, jednak należy mieć świadomość, iż to lek, który działa najskuteczniej w ciągu kilkudziesięciu godzin od niezabezpieczonego stosunku – i tylko wtedy warto po niego sięgnąć.To nie jest środek na stres czy niepewność. To nie jest magiczna pigułka na 'święty spokój'. I na pewno nie jest to sposób na regularną antykoncepcję- podkreślają lekarze Radamed, którzy są zdania, iż rosnąca liczba absurdalnych konsultacji pokazuje jedno: w Polsce wciąż brakuje rzetelnej edukacji seksualnej. - Zamiast demonizować dostęp, warto po prostu wyjaśniać, jak to działa - zaznaczają.
Tabletka jako gwarancja bezpieczeństwa a nie zabezpieczenieWiele kobiet tabletkę "dzień po" chce mieć w domu. Nie dlatego, iż nie stosują regularnej antykoncepcji, ale na wypadek nagłych sytuacji. - To dla mnie gwarancja bezpieczeństwa. Nie planuję uprawiać seksu bez zabezpieczenia, wiem jednak, iż czasem w życiu zdarzają się awaryjne sytuacje. Nie chcę wtedy przerażona na cito szukać lekarzy, wizyty, załatwiać sobie tabletki, tłumaczyć się, szukać otwartej apteki - mówi nam jedna z naszych rozmówczyń, 36-latka z Warszawy. - Tak, mam tabletkę dzień po w domu, bo chcę być spokojna. Czasem prosiłam koleżankę, która regularnie bywa za granicą, aby przywiozła mi taką "pamiątkę". Nigdy z niej nie skorzystałam. Mam stałego partnera, stosuję koncepcję hormonalną, ale... wierna jestem zasadzie, iż należy na zimne dmuchać, bo wiadomo jak sytuacja wygląda w Polsce- opowiada 32-letnia Patrycja. - Bardzo boję się wpadki. Stresuje mnie cały ten proceder zdobywania leku. Niektórzy lekarze powołują się na klauzulę sumienia, to upokarzające. Nie chcę się na to narażać. Wolę mieć tabletkę w pogotowiu, na wszelki wypadek, a nie po to, aby nie stosować zwykłej antykoncepcji.- Dwa razy sięgnęłam po tabletkę "dzień po". Czy było łatwo ją zdobyć? Nie. Za pierwszym razem pomogła koleżanka, której mama pracuje za granicą. Kupiła jej kilka sztuk. Jedną odstąpiła mi. Za drugim razem pomogła znajoma pielęgniarka. Dostałam od niej receptę, po tym jak odmówiono mi jej u ginekologa i na wizycie w szpitalu. Wszyscy mieli jakieś "ale", a tu przecież liczył się czas. Tu też trzeba dodać, iż kilka aptek odmówiło mi jej zakupu. Jedni zasłaniali się klauzulą sumienia, inni mówili, iż nie prowadzą sprzedaży takich leków - opowiada moja znajoma, która dziś jest szczęśliwą żoną i matką. Tabletki "dzień po" wydawane są na receptę. Jakie są Wasze doświadczenia związane z dostępem do tego typu leków? Podzielcie się nimi, pisząc na adres: [email protected]. Gwarantuję anonimowość.