Z dziury w ziemi do świątecznej atrakcji. Dekoracja podbija Olsztyn. "Fajnie ktoś wymyślił"

gazeta.pl 10 godzin temu
Co fajnego w Olsztynie? W grudniu miasto nabiera wyjątkowego rytmu, a spacer po starówce potrafi zaskoczyć choćby stałych bywalców. Turyści odwiedzający ją w świątecznym czasie mogą natknąć się na ciekawą atrakcję, która buduje nastrój bez jarmarcznego zgiełku i prowadzi w świat lokalnych opowieści.
Olsztyńska dziura, która oficjalnie czeka na zasypanie, od miesięcy przyciąga spojrzenia i wywołuje emocje. Leży tuż obok Wysokiej Bramy, w samym sercu starówki, więc trudno przejść obok niej obojętnie. Zanim jednak zniknie z mapy miasta, dostała zaskakującą rolę. Przestrzeń przejęły barstuki - warmińskie skrzaty znane z lokalnych legend. To one tworzą tu świąteczną wioskę, pełną drobnych detali i ciepłych światełek. W efekcie miejsce, które jeszcze niedawno kojarzyło się z problemem urbanistycznym, dziś jest jednym z najczęściej fotografowanych punktów w Olsztynie i nieformalną atrakcją dla turystów.


REKLAMA


Zobacz wideo Byłam na jarmarku świątecznym w Krakowie. Nie tylko ceny były zaskakujące


Co fajnego w Olsztynie? Barstuki przejęły słynną dziurę w centrum miasta
Miejsce, które mieszkańcy ochrzcili po prostu "dziurą", powstało jako efekt prac archeologicznych i urbanistycznych w rejonie Wysokiej Bramy. Przez lata było otwartą przestrzenią bez jasnej funkcji. Trochę zapomnianą, trochę problematyczną, regularnie wracającą w miejskich rozmowach. Jedni widzieli tu wstydliwy fragment starówki, inni niewykorzystany potencjał. W okresie przedświątecznym to drugie podejście wyraźnie wyszło na prowadzenie.
W ramach jarmarku bożonarodzeniowego dziura przy Wysokiej Bramie zamieniło się w scenografię jak z warmińskich legend. W pustej przestrzeni pojawiła się wioska barstuków. Są tu małe domki, ciepłe światła, figurki skrzatów i drobne detale, które sugerują codzienne życie. Ktoś wyszedł do pracy, ktoś wraca z nocnej wyprawy, gdzieś pali się lampka. Całość została pomyślana tak, by wyglądała, jak świat ukryty pod ziemią. Dokładnie tam, gdzie według opowieści miały mieszkać te postacie.


Pomysł bardzo gwałtownie zaczął żyć własnym życiem. W mediach społecznościowych pojawiły się zdjęcia i nagrania, a pod nimi komentarze mieszkańców.
Fajnie to ktoś wymyślił
Gratki za kreatywność, coś w końcu się dzieje w tej dziurze
Nie wiem, kto był autorem tego pomysłu, ale należy mu się solidna premia
- pisali internauci pod materiałami. Pojawiały się też sugestie, by zostawić aranżację na stałe i zmieniać jej wystrój wraz z porami roku. Dla wielu osób to sygnał, iż choćby kłopotliwa przestrzeń może dostać nowe życie.


Nie bez znaczenia jest też sama lokalizacja. Miejsce położone poniżej poziomu miasta idealnie wpisuje się w opowieści o barstukach, które według starych opowieści mieszkały w norach, korytarzach i pod korzeniami drzew. W tym przypadku legenda spotkała się z miejską tkanką niezwykle dosłownie, a znana dziura na chwilę przestała być problemem, a zaczęła działać na wyobraźnię.


Kim są barstuki i skąd wzięły się w olsztyńskich legendach? Moment ich powrotu ma znaczenie
Barstuki to jedne z najbardziej rozpoznawalnych postaci warmińskiego folkloru. Małe skrzaty znane z baśni, legend i opowieści przekazywanych z pokolenia na pokolenie na stałe wpisały się w lokalny klimat. Spopularyzowała je Maria Zientara-Malewska w "Baśni Gwiazdkowej", gdzie Olsztyn występuje jeszcze jako niewielka osada nad rzeką, a barstuki po zmroku pomagają mieszkańcom w codziennych sprawach.
Według legend barstuki działały nocą, robiąc wszystko to, czego ludzie nie zdążyli. Łatały sieci, przynosiły drewno, rozpalały ogniska i przygotowywały potrawy na Wigilię. Były pożyteczne, ale miały swoje żelazne zasady. Nie tolerowały podglądania ich pracy i znikłyby na zawsze, jeżeli ktoś próbowałby je śledzić. Ich świat był wyraźnie oddzielony od ludzkiego, a granice między tymi dwoma rzeczywistościami były nierozerwalne.


Mieszkały w pobliżu domów, szczególnie tam, gdzie rosły bzy. Gospodarze zostawiali im jedzenie w zamian za opiekę. Barstuki miały niejedno oblicze: w pruskich wierzeniach były uznawane za istoty niższego rzędu, wysyłane przez bóstwa do tych, którzy pozostali wierni tradycjom. Pomagały, ale potrafiły też napsuć krwi wszystkim, którzy je zawiedli.


Wioska skrzatów przy Wysokiej Bramie stała się więc czymś znacznie więcej niż sezonową dekoracją. To subtelny ukłon w stronę warmińskiej historii, w której Boże Narodzenie od zawsze splatało się z ludowymi opowieściami i codziennością mieszkańców. Barstuki, stworzone przez anonimowych twórców działających gdzieś w tle miejskiej kultury, wyglądają tak, jakby same wyszły spod ziemi. W tej odsłonie nie dominują przestrzeni, ale cicho ją zasiedlają, przypominając, iż stare legendy nie znikają... Zamiast tego zmieniają język i uczą się żyć w rytmie współczesnego miasta. Jak oceniasz pomysł z barstukami w olsztyńskiej dziurze? Zapraszamy do udziału w sondzie oraz do komentowania.
Idź do oryginalnego materiału