Zagadkowy Obiecany Prezent

newsempire24.com 3 dni temu

*Dzisiejszego dnia wspominam tamten dzień z mieszanymi uczuciami…*

W przestronnej sali restauracji w centrum Poznania rozbrzmiewało wesele Agnieszki i Marka. Goście bawili się wyśmienicie, muzyka płynęła wartkim strumieniem, a młodzi promienieli szczęściem przy suto zastawionym stole. Nadszedł czas na wręczanie prezentów. Jako pierwsi podeszli rodzice Agnieszki, uroczyście wręczając wypchany kopertę z pieniędzmi. Następnie była matka Marka, Elżbieta Kowalska. Skromnie podała parze bukiet róż i, pochylając się, szepnęła: „Mój prawdziwy prezent czeka na was po weselu”. — „Jeszcze jakiś prezent?” — zdziwiła się Agnieszka, spoglądając na męża. — „Nie mam pojęcia, o czym mówi mama” — rozłożył ręce Marek, uśmiechając się zakłopotanie. Ale Agnieszka choćby nie przypuszczała, jaką zagadkę przygotowała jej teściowa.

Już przed ślubem Elżbieta tajemniczo napomykała synowi i przyszłej żonie: „Nie chcę wam dawać byle czego. Na weselu prezentu nie spodziewajcie się, ale później zaskoczę was czymś wyjątkowym!” — „Jak pani woli” — zawstydziła się Agnieszka. — „Niczego nie wymagamy”. — „Mamo, nie martw się, wszystko w porządku” — uspokajał Marek. — „Wystarczy, iż będziesz z nami tego dnia”. — „Z pustymi rękami na ślub syna nie przyjdę” — oświadczyła stanowczo Elżbieta. — „Tylko proszę, nie gadajcie o tym z rodziną”. — „Zgoda” — skinął Marek, choć Agnieszka wątpiła, czy teściowa dotrzyma słowa. Wiedziała, iż Elżbiecie nie wiedzie się najlepiej, ale koszty wesela młodzi pokryli sami, nie obciążając krewnych. Rodzice Agnieszki, mimo skromnych zarobków, uzbierali dla nich piętnaście tysięcy złotych. Na weselu Elżbieta dała tylko kwiaty, co przeszło niemal niezauważone wśród toastów i tańców. Za to błyszczała przemówieniami, wygłaszała długie życzenia i wyraźnie rozkoszowała się uwagą gości.

„Nawet nie wiecie, co dla was przygotowałam” — szepnęła Elżbieta pod koniec wieczoru, a jej oczy błyszczały figlarnie. — „To będzie niespodzianka, która was zaskoczy, ale nieco później”. — „Wszystko w porządku, nie martw się” — odparł łagodnie Marek, ściskając dłoń żony. — „Jestem choćby ciekawa” — przyznała Agnieszka, próbując ukryć zainteresowanie. — „Może ty wiesz, ale nie mówisz?” — „Naprawdę nie mam pojęcia” — wzruszył ramionami Marek. — „Ale zgódźcie się, iż najważniejsze nie jest, co dostaniemy, tylko iż jesteśmy razem i szczęśliwi”. Agnieszka skinęła głową, ale ciekawość nie dawała jej spokoju. Próbowała wyciągnąć od teściowej choć wskazówkę, ale Elżbieta tylko zagadkowo się uśmiechała: „Jak wszystko powiem, to nie będzie niespodzianki. Poczekajcie!”

Miesiące mijały, a obiecany prezent nie pojawiał się. Temat, który na początku budził uśmiechy, teraz drażnił Agnieszkę. Po ośmiu miesiącach od ślubu postanowiła przypomnieć Elżbiecie o jej słowach. „Oczywiście, ciebie interesują tylko pieniądze!” — wybuchnęła teściowa, głos jej drżał z obrazy. — „Lepiej zapytaj, jak się czuję, czy czegoś nie potrzebuję!” — „Jeśli coś jest potrzebne, proszę powiedzieć wprost, zawsze pomożemy” — zbiła się z tropu Agnieszka, nie rozumiejąc powodu takiej złości. ale Elżbieta milczała, grając rolę urażonej i poskarżyła się synowi na „arogancję” synowej. „Nie dręcz mamy tym prezentem” — poprosił Marek żonę. — „Zrobiła mi taką scenę, iż nie starczy cierpliwości”. — „Tylko zapytałam z ciekawości, przecież sama tyle tajemniczości!” — tłumaczyła się Agnieszka.

Od tego dnia Agnieszka starała się unikać teściowej, kontaktując się z nią tylko w koniecznych sprawach. ale to pogorszyło sytuację. Elżbieta znów zaczęła narzekać synowi: „Dopóki twoja żona czekała na mój wspaniały prezent, kręciła się wokół mnie. A jak zrozumiała, iż nic nie dostanie, od razu nos zadziera i unika!” — „To nieprawda, Agnieszka taka nie jest” — broniAgnieszka westchnęła cicho, patrząc na telefon od Marka z wiadomością od teściowej, i postanowiła, iż tym razem po prostu nie odpowie.

Idź do oryginalnego materiału