Zaginęła 25 lat temu. Wydawało się, iż sprawca jest znany, ale FBI wciąż nie wie, co się stało

gazeta.pl 4 godzin temu
Historia Claudii Kirschhoch należy do jednej z najbardziej zagadkowych spraw z Jamajki. W 2000 roku młoda dziennikarka przepadła bez śladu i do dzisiaj nie wiemy, co spotkało ją na rajskiej wyspie.
24 maja 2000 roku. 29-letnia Claudia Kirschhoch leci z Nowego Jorku do Hawany na Kubie, gdzie w roli dziennikarki podróżniczej ma opisać dla Frommer’s Travel Guides nowopowstały tam kurort. Kobieta zatrzymuje się jednak w Montego Bay na Jamajce, gdzie miała się przesiąść. Okazało się, iż ze względu na zawirowania polityczne, Kirschhoch nie zostaje wpuszczona na Kubę i musi spędzić kilka dni na wyspie, w oczekiwaniu na lot powrotny do USA. Nikt nie mógł jednak przewidzieć, iż Claudia nigdy nie wróci już z Jamajki.


REKLAMA


Zobacz wideo Kryminalne (i tragiczne) historie, które natchnęły reżyserów [Popkultura]


Claudia Kirschhoch miała spędzić kilka dni na Jamajce. To wydarzyło się przed jej zaginięciem
Kirschhoch wylądowała ostatecznie w kurorcie w mieście Negril wraz z inną dziennikarką i pisarką Tanią Grossinger. Kobiety gwałtownie się zaprzyjaźniły i wspólnie spędziły wieczory 25 i 26 maja. Grossinger udało się przy tym zarezerwować lot powrotny na 27 maja, podczas gdy Kirschhoch była zmuszona czekać do 1 czerwca. Rankiem w dzień wylotu pisarki młoda dziennikarka zjadła z nią śniadanie, opowiadając jej przy tym, m.in. o randce z jednym z pracowników ośrodka - Anthonym Grantem. Para miała wspólnie udać się do klubu, palić marihuanę oraz kąpać się na plaży. Gdy mężczyzna zaproponował Claudii kolejne spotkanie, ta miała mu odmówić.
Tania Grossinger wyleciała tego samego z Jamajki, pozostawiając w Negril Kirschhoch. To właśnie 27 maja dziennikarka była widziana po raz ostatni - najpierw w hotelowym lobby, a później na plaży. Była ubrana w bikini, koszulkę i niosła ze sobą przenośne radio. Pięć dni później - 2 czerwca Claudia miała wrócić do Nowego Jorku. Jej zaginięcie zgłosiła rodzina, po tym jak pracodawcy poinformowali ich, iż Kirschhoch nie stawiła się w pracy.


Na Jamajce ruszyło śledztwo. Tropy prowadziły do Anthony'ego Granta
Co ciekawe, zaginięcie Kirschhoch zgłosili również pracownicy kurortu, w którym przebywała. Zrobili to dopiero po kilku dniach, gdyż wszystkie rzeczy w jej pokoju pozostały nietknięte. Claudia miała w nim zostawić m.in. paszport, bilet powrotny, karty kredytowe, telefon komórkowy oraz pieniądze. Jedynymi przedmiotami, których w nim nie znaleziono okazały się rzeczy, które dziennikarka miała przy sobie 27 maja. Z tego też powodu policja zaczęła badać sprawę pod kątem możliwego utonięcia kobiety. Ostatecznie odrzucono tę opcję, gdyż stwierdzono, iż poziom wody przy plaży był za niski, prądy nie były za silne, a przypływ dawno wyrzuciłby ciało Kirschhoch na brzeg.
Wszystko zmieniło się, gdy na Jamajkę przylecieli rodzice zaginionej. Przybyli na wyspę wraz ze specjalistami oraz psami tropiącymi, które miały znaleźć trop Claudii na plaży. Poprowadził je on do domu wspominanego Anthony'ego Granta. Zapach dziennikarki miał znajdować się zarówno w bagażniku samochodu mężczyzny oraz na parze butów i rękawic Granta w jego domu. Zebrane dowody wysłano do laboratorium, gdzie ostatecznie nic poważnego na ich podstawie nie ustalono. Choć jamajskie służby nie uznawały Anthony'ego za podejrzanego, należy nadmienić, iż 28 maja - dzień po tym, jak Kirschhoch była widziana po raz ostatni - wziął on wolne w pracy z powodu nagłej choroby. W rozmowach z FBI Grant początkowo również nie przyznawał się, iż znał Claudię i dopiero po czasie wyznał, iż faktycznie się spotkali. Jakiś czas później Anthony został zwolniony z kurortu.


Rodzice Claudii Kirschhoch nigdy nie przestali wierzyć w rozwiązanie sprawy
Claudia Kirschhoch została uznana za zmarłą w 2002 roku, po tym jak śledztwo utkwiło w martwym punkcie. Rodzice dziennikarki pozwali później resort, w którym przebywała kobieta, twierdząc, iż pracownicy ukrywali informacje o tym, co się z nią stało i zniszczyli wszelkie związane z tym dowody. Mowa tu o działaniach związanych z m.in. posprzątaniem pokoju hotelowego Claudii, przed sprawdzeniem go przez policję oraz nadpisaniu nagrań z kamer monitoringu z tygodnia, gdy Kirschhoch przebywała w resorcie. Co ciekawe, wolne w pracy w dniach po zaginięciu dziennikarki wziął również menadżer ds. PR w hotelu Leo Lambert. Mężczyzna miał rzekomo ubiegać się też o nowy paszport.
Rodzice Kirschhoch zgodzili się na ugodę z przedstawicielami resortu po kilkuletnim procesie. Do końca sądzili, iż jeżeli Anthony Grant faktycznie nie był odpowiedzialny za to, co stało się z Claudią, musiał on znać osoby, które wiedziały o tym coś więcej.
Idź do oryginalnego materiału