Zastanów się, jak będziesz żyć, jeżeli niewinne dziecko twojego męża trafi do domu dziecka…

newsempire24.com 1 miesiąc temu

*Zastanów się, jak dalej żyć, jeżeli niewinne dziecko twojego męża, Danka, trafi do domu dziecka…*

Dzień wolny, można by poleżeć. Ale Agnieszka przeciągnęła się, odrzuciła kołdrę i wstała. Umyła się, zaparzyła świeżą herbatę, piła ją małymi łykami, patrząc przez okno na smętne podwórko z ogołoconymi drzewami i kałużami po deszczu. Niebo zasnuła szara, jednolita chmura, za chwilę mógł zacząć sypać drobny, mokry śnieg.

Ale wyjść trzeba, choćby po to, by wyrzucić śmieci. Męczyło ją siedzenie w domu i użalanie się nad sobą. Nic nie da się zmienić, nie wróci już Mateusz. Kiedy umiera ktoś bliski, wydaje się, iż część ciebie też odchodzi. Agnieszka czuła pustkę, której, mimo wysiłków, nie potrafiła wypełnić. Czas nie leczy ran, tylko wtłacza ból głębiej, zaciera wspomnienia. Była zmęczona cierpieniem, tęsknotą i łzami. Jak żyć, skoro Mateusza już nie ma? Po co?

Poznali się na studiach. Na pierwszym wykładzie usiadł obok niej. Przystojny chłopak, patrzący na świat z takim samym zaciekawieniem i euforią jak ona. Potem biegali razem po korytarzach w poszukiwaniu adekwatnej sali. W przerwach pędzili razem do stołówki.

Na piątym roku rozumieli się bez słów, jak małżeństwo po latach wspólnego życia.

— Jak ja będę żył bez ciebie? Nie wyobrażam sobie tego. Zdajemy egzaminy i rozjedziemy się w różne strony. Słuchaj, a może… nie rozstawać się? — zapytał kiedyś Mateusz.

— I co proponujesz? — odpowiedziała pytaniem Agnieszka.

— Wyjdź za mnie — wyrzucił z siebie Mateusz.

— To ma być oświadczyny? — spoważniała Agnieszka. — Myślałam, iż nigdy się nie doczekam. A teraz powiem: tak.

— Naprawdę? — uradował się Mateusz.

— Z czego się cieszysz? Do ślubu potrzeba nie tylko oświadczyn i chęci bycia razem. Trzeba jeszcze kochać.

— Zżyliśmy się przez te studia. Kto powiedział, iż cię nie kocham? A ty? Kochasz mnie?

Agnieszka wiele razy zadawała sobie to pytanie. I zawsze odpowiadała: tak. Umarłaby, gdyby Mateusz związał się z inną. Pod koniec sierpnia wzięli ślub. Agnieszka mieszkała z rodzicami, a Mateusz przyjechał do miasta na studia z małej miejscowości.

Rodzice obojga zebrali oszczędności i kupili parze kawalerkę. Bez słowa uzgodnili, iż z dziećmi poczekają. Agnieszce wydawało się to trochę nierzeczywiste, jak zabawa. Ale czas mijał, żyli razem i byli szczęśliwi. Dwa lata później Mateusz wraz z przyjacielem założyli małą firmę.

Agnieszka nie chciała ryzykować, została w swojej pracy. Gdyby im nie wyszło, przynajmniej ona miałaby stały dochód. Ale Mateuszowi i Krzysztofowi się udało. W końcu i Agnieszka przeszła do pracy w ich firmie. Zajęła się księgowością, by uniknąć niespodzianek.

Po następnych dwóch latach kupili większe mieszkanie, samochód, wyjeżdżali na zagraniczne wycieczki raz-dwa razy w roku. Wracali z mnóstwem zdjęć i nagrań. Po śmierci męża Agnieszka usunęła wszystkie pliki z pulpitu komputera. Nie mogła na nie patrzeć—od razu zalewała się łzami.

Pamiętała ten feralny dzień w najmniejszych szczegółach. Był weekend. Jedli śniadanie. Nagle Mateuszowi zadzwonił telefon, po czym zaczął się gwałtownie zbierać.

— Gdzie idziesz? — zapytała Agnieszka.

— Krzysztof nawalił, klient się wypina, chce zwrotu pieniędzy. Jadę się tym zająć. — W drzwiach pocałował ją w policzek i wyszedł.
Gdyby wiedziała, iż to ostatni raz go widzi. Żadnych przeczuć nie miała. Potem żałowała, iż puściła go samego.

Godzinę później zadzwonili z policji. Powiedzieli, iż Mateusz miał wypadek, a ona ma natychmiast przyjechać do szpitala. Od razu wezwała taksówkę i pojechała. Gdyby Mateusz zginął, od razu by jej powiedzieli. Więc Agnieszka wierzyła, iż żyje, dopóki spotkany na miejscu komisarz nie zaprowadził jej do kostnicy, by zidentyfikowała zwłoki.

Z śmiercią Mateusza skończyło się też życie Agnieszki. Pogrzebem zajął się Krzysztof. Powiedział, żeby się nie martwiła, nie spieszyła z powrotem do pracy, dała sobie czas…

Agnieszka przebrała się. Całe rano chodziła w szortach i bluzce. Mateusz uwielbiał, gdy tak się po domu przechadzała—mówił, iż wygląda w tym seksownie.

Minęły ponad dwa miesiące, czas wyjść z tej samotniczej nory. Agnieszka musi wziąć się w garść. W końcu jest współwłaścicielką połowy firmy Mateusza. Jutro poniedziałek, dobry moment, by zrobić pierwszy krok. A jeżeli nie da rady, zaproponuje Krzysztofowi wykupienie udziałów, wyjedzie gdzieś odpocząć, a potem znajdzie nową pracę.

Wyszła na zewnątrz, zabierając ze sobą worek ze śmieciami. Na dworze nie było tak zimno, jak sądziła, patrząc przez okno. Wyrzuciła worek i postanowiła przejść się. Zmarznięta, weszła do sklepu, z którego wyszła w nowej, chabrowej sukience. Nie mogła się oprzeć. W czymś przecież musi chodzić do pracy, a stare sukienki zwisały na niej jak na wieszaku.

Przyjaciółka Monika powiedziała kiedyś, iż gdyby to ona zginęła, a nie Mateusz, on nie zamknąłby się w czterech ścianach. Agnieszka wtedy się z nią zgodziła. Mateusz by cierpiał, ale pracowałby dalej—biznes wymaga ciągłej uwagi. Mężczyźni są inni, mniej wrażliwi.

Następnego dnia Agnieszka przyszła do biura. Oprócz komplementów otrzymała współczujące spojrzenia i szepty za plecami. Nagromadziło się tyle dokumentów, iż ręka ją bolała od podpisywania. Pierwsze czytała uważnie, ale niedługo zmęczyła się i dalej tylko przelatywała wzrokiem po tekście.

Do domu wróciła autobusem. Samochód Mateusza po wypadku nadawał się tylko na złom. Zrobiło się jej gorąco, wysiadła dwie przystanki wcześniej i postanowiła resztę drogi przejść pieszo. Lekki, niebieski szalik powiewał na wietrze. Za chwilę przejdzie przez skwer i będzie już pod domem.

— Patrzcie, jak się wystroiła. Pieniądze od męża dostała, to się może stroić. A”Ale wierzyć w to, iż Mateusz mógłby ją zdradzić, nie potrafiła, więc postanowiła osobiście spotkać się z Danką i dowiedzieć się prawdy, choćby miało to złamać jej serce po raz kolejny.”

Idź do oryginalnego materiału