Weronika przeglądała swoje rzeczy w szafie, gdy nagle ktoś zapukał do drzwi. Na progu, szeroko się uśmiechając, stała teściowa – Barbara Kazimierzówna.
— Cześć, córeczko! Wpadłam na herbatkę — oznajmiła energicznie.
— Proszę wejść — Weronika uśmiechnęła się z grzeczności, choć w głębi duszy się spięła. — Tylko uporządkuję jeszcze ubrania i zaraz siądziemy.
Przeszły do salonu. Weronika składała ostrożnie swoje rzeczy, a teściowa usiadła w fotelu i z wyraźną ciekawością przyglądała się procesowi.
Nie wytrzymała i Barbara Kazimierzówna zwróciła uwagę na torbę z zakupami stojącą obok fotela. Zajrzawszy do środka, nagle szeroko otworzyła oczy i krzyknęła:
— Weronika! Co to za wstyd?!
— Znowu narobiłaś szmatek! — z dezaprobatą cmoknęła językiem, spoglądając na torby leżące na kanapie.
— To stare zakupy — odparła zmęczonym tonem Weronika, przewracając oczami. — Porządkuję szafę.
— Mój syn wie, na co wydajesz pieniądze? — zapytała złośliwie Barbara.
— Ja też pracuję, nie tylko on — rzuciła sucho Weronika, przyspieszając sprzątanie, by przerwać niemiłą rozmowę.
Ale teściowa nie dała za wygraną. Wyciągnęła z torby jedną z sukienek i zaczęła ją dokładnie oglądać.
— W czymś takim tylko na ulicę iść — skomentowała jadowicie.
— Wisi na niej metka, więc jeszcze nigdzie jej nie założyłam — odparowała lodowato Weronika, próbując odebrać sukienkę.
— I dobrze! — burknęła teściowa, oddając ją. — Nie wstyd ci w twoim wieku się tak młodzić?
— Mam dwadzieścia dziewięć lat, nie czterdzieści dziewięć — przypomniała z lodowatym uśmiechem Weronika.
— W twoim wieku powinno się nosić dłuższe i gęstsze suknie, a nie wszystko wystawiać na widok — fuknęła z dezaprobatą Barbara. — Właśnie dlatego wciąż nie mam wnuków!
— A co mój styl ubierania ma wspólnego z dziećmi? — spytała ledwie powstrzymując irytację Weronika.
— Wszystko jasne: jeżeli ubierasz się prowokująco, to znaczy, iż szukasz sobie kogoś młodszego — podsumowała z miną znawczyni teściowa.
Weronika zbladła z wściekłości:
— Czyli, pani twierdzi, iż zamężna kobieta powinna chodzić w worku?
— Mężatka powinna ubierać się skromnie! — pouczyła Barbara. — A ty… żebyś widziała swoją bieliznę!
— Grzebała pani w moich rzeczach?! — oburzyła się Weronika, czując, jak krew wrze w żyłach.
— Nikt nie grzebał! — odcięła się teściowa. — Po prostu widziałam w łazience. I wiesz co? Przyzwoita kobieta nie powinna nosić takich sznureczków!
— Serio? — Weronika zaciśniętą pięścią. — Może powinnam kupić specjalną biurową bieliznę?
— Uważam, iż przyzwoita kobieta w ogóle nie nosi takich rzeczy, a już na pewno będąc mężatką! — Barbara aż stuknęła pięścią w podłokietnik.
— Mam dwadzieścia dziewięć lat, jestem młoda i mam prawo dobrze wyglądać — syknęła przez zęby Weronika.
— Nie! Ubierasz się tak, żeby inni mężczyźni się na ciebie gapili! — teatralnie załamała ręce Barbara.
— Może pani myśleć, co się pani podoba — powiedziała zmęczona Weronika. — Ale ubierać się będę, jak mi się podoba.
— Z tobą się nie da rozmawiać! — mruknęła teściowa, wstała i wyszła, trzaskając drzwiami.
Gdy z pracy wrócił mąż, Robert, Weronika od razu wtłoczyła mu wszystko, co się stało.
— Mama mówiła mi, iż ubierasz się zbyt prowokująco — wymusił uśmiech. — Nie zwracaj uwagi. I… no, może przy niej nie zakładaj tych ażurowych rajstop – to ją wkurza.
— Ona i tak niczego nie akceptuje! — wybuchnęła oburzeniem Weronika.
— Posapie i zapomni — machnął beztrosko ręką Robert.
Ale się pomylił.
Miesiąc później historia się powtórzyła. Tym razem Barbara przyszła z nowym „argumentem”:
— Wstawiasz zdjęcia w internecie! Moje koleżanki to widziały! Wszystkie potępiają! — oświadczyła obrażona.
— Po prostu im zazdroszczą — spokojnie odparła Weronika.
Teściowa zerwała się, prychnęła i wyszła. Weronika odetchnęła z ulgą, myśląc, iż sprawa się skończyła.
Ale się myliła.
Gdy pół roku później pojechali z Robertem na wakacje, zostawiając klucze teściowej „na wszelki wypadek”, choćby nie przypuszczali, co zastaną w domu.
Po powrocie Weronika ze zgrozą odkryła, iż większość jej ubrań zniknęła.
— To ona! — wydusiła z siebie Weronika, obiegając pokoje. — Tylko twoja matka miała klucze!
— Niemożliwe — zmieszał się Robert. — Zadzwonię do niej.
Ale Barbara zalewała się łzami w słuchawce:
— Ja?! Co ty mówisz, synu! Nigdy!
Weronika pokręciła głową:
— Wzywam policję.
Dopiero wtedy teściowa, przestraszona realnymi konsekwencjami, przyznała się:
— Tak, to ja! Wyrzuciłam te twoje wyzywające szmaty do kontenera. Zrobiłam to dla waszego dobra, żebyś w końcu pomyślała o rodzinie!
Robert wpadł w szał.
— Mamo, rozum ci odebrało?! — wrzeszczał do słuchawki. — Teraz ja muszę płacić za nową garderobę!
— No, ale… — zaczęła się tłumaczyć Barbara.
— Oddaj klucze! I nie pokazuj się tu więcej! — warknął Robert.
Na urodziny Barbara dostała trzy pojedyncze róże — zamiast drogiego prezentu.
A Weronika jeszcze tego samego dnia poszła odświeżyć szafę — tym razem za pieniądze męża, który sam nalegał: — Wybierz, co chcesz, kochanie. Zasłużyłaś.