Zdrada dla korzyści: rodzinny dramat

newsempire24.com 2 tygodni temu

Zawiść za prezenty: rodzinna tragedia

Moje życie płynęło spokojnie, aż wybuchł skandal z synową. Do tej pory moje relacje z Kasią, żoną mojego syna, były poprawne – bez szczególnej zażyłości, ale też bez kłótni. Wymienialiśmy uprzejmości, a ja starałem się nie wtrącać w ich sprawy. To, co się stało, przewróciło wszystko do góry nogami. Teraz choćby nie wiem, jak mam patrzeć jej w oczy po takiej zdradzie.

Jestem emerytem, ale wciąż pracuję, mieszkam sam w przytulnym mieszkaniu na obrzeżach Krakowa. Z bliskich w mieście mam tylko syna Kamila, dwie ukochane wnuczki – Zosię i Hanię, oraz właśnie Kasię, choć po tym wszystkim trudno nazwać ją rodziną. Moje życie kręci się wokół nich. Mam znajomych, ale to tylko powierzchowne relacje – kawa, kilka słów i do następnego spotkania. Prawdziwa euforia to moje wnuczki, dla których jestem w stanie zrobić wszystko.

Jak każdy dziadek, uwielbiam rozpieszczać Zosię i Hanię. Pieczę im ciasta, kupuję zabawki, śledzę modę, żeby podarować im ładne sukienki czy kolorowe plecaki. Moja emerytura i zarobki pozwalają mi na takie gesty, a widok ich uśmiechów jest bezcenny. Kasi też nie pomijam – na święta wręczam jej coś wartościowego, żeby zachować rodzinny spokój, kupuję też rzeczy synowi. Wszystko dla harmonii.

Przed urodzinami Kasi zapytałem Kamila, co by jej się spodobało. Bez wahania odpowiedział: „Ekspres do kawy nowego modelu. Uwielbia parzyć kawę, będzie zachwycona”. Wiedziałem, iż to nie tani prezent, ale dla synowej postanowiłem ograniczyć własne wydatki. W sklepie zamęczałem sprzedawcę pytaniami: sprawdzałem funkcje, porównywałem modele, dopytując o każdy szczegół. Po trzech godzinach, wykończony, wybrałem idealny ekspres. W domu rozpakowałem go, żeby zdjąć metki, i z dumą przyglądałem się zakupowi.

Wtedy wpadła sąsiadka, Ela. Zobaczywszy ekspres, aż klasnęła w dłonie:
„Stefanie, to marzenie! Teraz kawa będzie smakować jeszcze lepiej. Ile pan za to zapłacił, jeżeli można spytać?”

Podsumowałem kwotę, a Ela aż sapnęła:
„Ojej, ja bym tyle nie wydała…”

Przyznałem, iż dla siebie nie byłbym tak hojny, ale dla Kasi, na prośbę syna, zrobiłem wyjątek. Ela pokiwała głową: „No, taki teść to skarb, mają szczęście!”. Napiliśmy się herbaty, jeszcze raz obejrzeliśmy ekspres i rozeszliśmy się w dobrych nastrojach.

Urodziny Kasi minęły świetnie. Promieniała na widok prezentu, dziękowała mi dziesięć razy, choćby pytała, gdzie najlepiej postawić ekspres. Rozstaliśmy się w ciepłej atmosferze i byłem pewien, iż wszystko w porządku. Nic nie zapowiadało burzy.

Kilka tygodni później Ela znów do mnie zajrzała, ale jej mina była poważna.
„Stefan, mówić czy nie mówić… W każdym razie twoja Kasia sprzedaje ten ekspres.”

Osłupiałem:
„Jak to sprzedaje? Przecież tak się cieszyła! Gdzie?”

„Na stronie z ogłoszeniami. Cena niska, sam bym kupił, gdybym nie wiedział, iż to twój prezent.”

Otworzyliśmy laptopa i Ela pokazała mi ogłoszenie. To był on – mój ekspres, prawie nowy, wystawiony na sprzedaż! Poczułem, jak krew uderza mi do głowy. Postanowiłem sprawdzić, co jeszcze Kasia wystawia. Kliknąłem „inne ogłoszenia sprzedającego” i lepiej byłoby tego nie robić. Przed oczami przewijały się rzeczy, które podarowałem wnuczkom, synowi, choćby samej Kasi: lalki, ubrania, choćby sweter, który wybierałem dla Kamila! Wszystko wystawione na sprzedaż jak niepotrzebny grat.

Ela, widząc moją bladość, przeprosiła i wyszła. Ja, nie mogąc się powstrzymać, wykręciłem numer Kasi.
„Kasiu, jak tam ekspres? Kawę już parzysz? Wpadnę kiedyś na małą czarną.”

Zawahała się:
„No… wie pan…”

„Wiem, kochanie, wiem!” – przerwałem. „Dlaczego tak tanio wystawiasz? Powinnaś podbić cenę! I te sukienki wnuczek, i zabawki – wszystko tam jest. Ja wam z serca daję, a ty wszystko na stronę? Powiedz, iż potrzebujesz gotówki, to bym w kopercie przyniósł! Czy czekoladki, które kupuję dziewczynkom, też sprzedasz?”

Kasia zrozumiała, iż tłumaczenie się nie ma sensu, i przeszła do ataku:
„A co w tym złego? To moje rzeczy, robię z nimi, co chcę!”

Pokłóciliśmy się jak nigdy. Potem zadzwoniłem do Kamila, licząc na wsparcie, ale okazało się, iż nie wiedział o „interesach” żony. Ekspres, swoją drogą, stał u nich w kuchni – pewnie dla pozorów. Ale najboleśniejsze było to, iż syn nie stanął po mojej stronie. „Tato, nie chcę się wtrącać w wasze sprawy” – rzucił, a to zraniło mnie najbardziej.

To nie była zwykła sprzeczka. To, co zrobiła Kasia, to po prostu podłość. Moje podarunki, moja miłość do wnuczek – wszystko zamieniła w towar na stronie. Jak teraz mam jej ufać? Jak patrzeć w oczy komuś, kto tak łatwo zdeptał moje uczucia?

Idź do oryginalnego materiału