Zdrada i złośliwość – co się wydarzy, gdy teściowa wkroczy do akcji?

newskey24.com 6 godzin temu

Dzisiaj Antek zostawił mnie z naszą córeczką i odszedł. Gdy jeszcze przyszła teściowa, chyba by się uradować… Ja…
Nie mogłam znaleźć sobie miejsca. Na rękach zasnęła mała Katarzynka, a ja wciąż nie mogłam odejść od okna.

Już godzinę patrzyłam na podwórko.

Parę godzin temu mój mąż Antoni wrócił z pracy. Ja byłam w kuchni, a on nie przyszedł. Gdy wyszłam, zobaczyłam, jak pakuje rzeczy.
– Gdzie idziesz? zapytałam zmieszana.
– Odchodzę. Odchodzę od ciebie do wymarzonej kobiety.
– Antek, żartujesz? Coś się stało w pracy, wyjeżdżasz służbowo?
– Czemu nie rozumiesz? Zmęczyłaś mnie. W głowie masz tylko Kasię, nie widzisz mnie, o siebie nie dbasz.
– Nie krzycz, obudzisz Kasię.
– Proszę. Znowu myślisz tylko o niej. Twój mąż odchodzi, a ty…
– Prawdziwy mąż nie zostawiłby żony z maleństwem cicho powiedziałam i poszłam do córeczki.

Znałam charakter męża. Gdybym teraz ciągnęła rozmowę, wybuchłaby awantura. Łzy już stały w oczach, ale nie pokazałabym ich jemu. Wzięłam Kasię z łóżeczka i poszłam do kuchni. Antek tam nie zajrzy, nie ma stamtąd co zabierać.

Widziałam przez okno, jak wsiadł do auta i odjechał. choćby się nie obejrzał, a ja nie mogłam odejść od szyby. Może liczyłam, iż zaraz jego samochód pojawi się z powrotem i Antek powie, iż to był głupi żart. Nic takiego się nie stało.

Całą noc nie mogłam zasnąć. Nie miałam do kogo zadzwonić, komu opowiedzieć o nieszczęściu. Mama dawno mnie nie potrzebuje. Cieszyła się, gdy wyszłam za mąż i praktycznie o mnie zapomniała. U pani Hani zawsze istniało chyba tylko jedno dziecko mój młodszy brat. Były przyjaciółki, ale takie same zapracowane mamy jak ja. Pewnie teraz odpoczywają. I jak by mi pomogły?

Zasnęłam nad ranem. Spróbowałam zadzwonić do Antka, ale odrzucił połączenie i wysłał SMS-a, żebym już nie dzwoniła.

Wtedy rozkaprysiła się Kasia, więc podeszłam do niej. Nie mogę się rozklejać. Poszedł, to i dobrze. Mam córeczkę, o którą muszę dbać. Trzeba myśleć, jak żyć dalej.

Sprawdziłam portfel i kartę, ogarnął mnie lęk. choćby gdybym poprosiła gospodynię, żeby poczekała z czynszem pięć dni do świadczenia, i tak nie starczy. A jedzenie trzeba kupić. Mogłabym dorabiać zdalnie, ale Antek zabrał swój laptop.

Miałam jeszcze dwa tygodnie opłaconego mieszkania, żeby coś wymyślić. Musiałam działać szybko.

Ale gdy obdzwoniłam znajomych, zrozumiałam, iż nic nie wyjdzie. Nikt mnie nie przyjmie do pracy z malutkim dzieckiem. choćby żeby umyć podłogi, potrzebuję kogoś do opieki nad Kasią na godzinę lub dwie, a nie mam komu. Przeprowadzka też kilka da. Wynajmowaliśmy i tak tanie mieszkanie. Jedyna droga do rodziców. Ale ja spóźniłam się z założeniem rodziny, a brat ożenił się młodo. Mieszkał z matką i swoją rodziną dwójką bliźniąt. W dwupokojowym mieszkanku pięć osób. jeżeli dojdziemy z Kasią, jak się wszyscy pomieszczą?

Powiedziałam właścicielce, iż się wyprowadzam. Nie mogłam znaleźć sobie miejsca. Można wynająć pokój w akademiku, trochę patrzyłam. Ale sąsiedztwo takie, iż wrogowi nie życzę. Pisałam do Antka z prośbą o pomoc, dla córki, ale nie odbierał. choćby nie czytał wiadomości. Pewnie dodał do czarnej listy.

Do wyprowadzki zostało pięć dni, zaczęłam pakować rzeczy. kilka ich było, ale musiałam czymś się zająć. Wtedy ktoś zadzwonił.

Otworzyłam drzwi zaskoczona. Na progu była Walentyna Michajłowna moja teściowa.
„Czy mnie jeszcze coś spotka?” przemknęło mi przez myśl, wpuszczając ją.

Z Walentyną Michajłowną zawsze byłyśmy na zimno. Uśmiechy na pokaz, a nienawiść w głębi duszy. Przy pierwszym spotkaniu przyszła teściowa dała jasno do zrozumienia, iż mnie nie lubi. Jak wiele matek, uznała wybór syna za zły. Przecież mógł lepszą znaleźć. Dlatego od razu powiedziałam, iż razem nie będziemy mieszkać. Nie zżyjemy się. Wybraliśmy wynajem.

Gdy teściowa przychodziła, było jak w tych dowcipach: „Hela, w ogóle kurze tu ścierasz?”. A jedzenie, które przyrządzałam, teściowa nie jadła, stwierdzając, iż to dla świń. Gdy zaszłam w ciążę, teściowa trochę odpuściła. ale gdy urodziła się Katarzynka, natychmiast oznajmiła, iż dziecko nie ma ich „charakteru”, więc Antoni powinien sprawdzić ojcostwo.

Dopiero gdy Kasia skończyła pół roku, Walentyna Michajłowna zaczęła dostrzegać rodzinne rysy i czasem brała wnuczkę na ręce.
Antoni, jak mógł, uspokajał mnie. Mówił, iż matka sama go wychowała i dlatego jest taka. Prosił, żeby wytrzymać, bo nie przychodzi często. Choć przydałaby mi się pomoc, nigdy nie prosiłam teściowej.
A teraz stoi w przedpokoju, i to po odejściu Antka
A teraz, gdy wieczorami tuląc do snu oboje wnuków, Walentyna szeptała w myślach swojej serdecznej Lenie, iż miejsce w jej sercu i w tym przytulnym mieszkaniu pozostało dla kolejnych małych stópek, które, miejmy nadzieję, niedługo zaczną biegać po korytarzu pełnym rodzinnego gwaru.

Idź do oryginalnego materiału