Zdrada za Prezenty: Rodzinna Dramatyczna Opowieść

newsempire24.com 2 tygodni temu

Wspomnienie zdrady za podarunki: rodzinna drama

Moje życie płynęło spokojnie, aż wybuchł skandal z synową. Iza, żona mojego syna, zawsze trzymała mnie na dystans, ale nigdy nie dochodziło między nami do kłótni. Wymieniałyśmy uprzejmości, ja zaś starałam się nie wtrącać w ich życie. ale to, co się stało, przewróciło wszystko do góry nogami. Teraz choćby nie wiem, jak mogłabym spojrzeć jej w oczy po takiej zdradzie.

Jestem emerytką, choć wciąż pracuję, mieszkam samotnie w przytulnym mieszkaniu na obrzeżach Poznania. Z bliskich w mieście mam tylko syna Krzysztofa, dwie ukochane wnuczki — Zosię i Hanię, oraz Izę, którą po tym wszystkim trudno nazwać rodziną. Mój świat kręci się wokół nich. Mam przyjaciółki, ale nasze relacje są powierzchowne: filiżki herbaty, kilka słów i do następnego spotkania. Prawdziwą euforia dają mi wnuczki — dla nich jestem gotowa na wszystko.

Jak każda babcia, uwielbiam rozpieszczać Zosię i Hanię. Pieczę ciasta, kupuję zabawki, śledzę modę, by podarować im piękne sukienki czy kolorowe plecaki. Moja emerytura i pensja pozwalają mi na takie gesty, a uśmiech dziewczynek jest dla mnie bezcenny. Izie także staram się nie pomijać — na święta wręczam coś wartościowego, by zachować równowagę, kupuję nowe ubrania także synowi. Wszystko dla harmonii.

Przed urodzinami Izy zapytałam Krzysztofa, czego by sobie życzyła. Odpowiedział bez namysłu: „Ekspres do kawy najnowszej marki. Uwielbia parzyć kawę, będzie zachwycona”. Wiedziałam, iż to kosztowny zakup, ale dla synowej postanowiłam uszczuplić własne wydatki. W sklepie zamęczałam sprzedawcę pytaniami: sprawdzałam funkcje, porównywałam modele, dopytując o każdy szczegół. Po trzech godzinach wybrałam idealny egzemplarz. W domu rozpakowałam go, by zdjąć metki, i długo podziwiałam swoje znalezisko.

Wtedy wpadła sąsiadka Grażyna. Zobaczywszy ekspres, zawołała:
„Boże, Danuto, to jest marzenie! Teraz każda kawa będzie smakować jak z kawiarni. Ile dałaś, jeżeli można spytać?”

Wymieniłam kwotę, a Grażyna aż jęknęła:
„Ojej, ja bym sobie nie pozwoliła…”

Przyznałam, iż dla siebie nigdy bym tyle nie wydała, ale dla Izy, na prośbę syna, zrobiłam wyjątek. Grażyna pokiwała głową: „No, no, to dopiero teściowa! Mają szczęście”. Wypiłyśmy herbatę, jeszcze raz obejrzałyśmy ekspres i pożegnałyśmy się w dobrych humorach.

Urodziny Izy minęły wspaniale. Promieniała na widok prezentu, dziękowała mi kilkakrotnie, choćby pytała, gdzie najlepiej postawić ekspres w kuchni. Rozstałyśmy się ciepło, jak nigdy dotąd, i byłam pewna, iż wszystko układa się dobrze. Nic nie zapowiadało burzy.

Dwa tygodnie później Grażyna znów do mnie zajrzała, ale jej twarz była zasępiona.
„Danuta, mówić czy nie mówić… W każdym razie twoja Iza sprzedaje ten ekspres”.

Zdrętwiałam:
„Jak to sprzeda? Przecież o nim marzyła! Gdzie?”

„Na portalu z ogłoszeniami. Cena śmiesznie niska, sama bym kupiła, gdybym nie wiedziała, iż to twój prezent”.

Otworzyłyśmy laptopa i Grażyna pokazała mi ogłoszenie. To był on — mój ekspres, praktycznie nowy, wystawiony na sprzedaż! Poczułam, jak krew uderza mi do głowy. Postanowiłam sprawdzić, co jeszcze Iza wystawiła. Kliknęłam „inne oferty tego sprzedającego” i… żałowałam tej decyzji. Przed oczami przewinęły się rzeczy, które podarowałam wnuczkom, synowi, samej Izie: lalki, sukienki, choćby sweter, który z takim trudem wybierałam dla Krzysztofa! Wszystko to wisiało tam jak zbędny grat.

Grażyna, widząc moją bladość, wymamrotała przeprosiny i wyszła. Ja zaś, nie mogąc znieść tego dłużej, wykręciłam numer Izy.
„Iza, jak tam ekspres? Robisz już swoją słynną kawę? Wpadnę któregoś dnia w odwiedziny”.

Zawahała się:
„No… wie pani…”

„Wiem, kochanie, wiem!” — przerwałam. — „Po co tak tanio sprzedajesz? Wart jest więcej! I te sukienki wnuczek, i zabawki — wszystko tam. Ja wam z serca daję, a ty wszystko na sprzedaż? Powiedziałabyś, iż potrzebujesz gotówki, dałabym w kopercie! A może czekoladki, które kupuję dziewczynkom, też wystawisz?”

Iza zrozumiała, iż tłumaczenia na nic się zdadzą, i przeszła do ataku:
„A co w tym złego? To moje rzeczy, robię z nimi, co chcę!”

Pokłóciłyśmy się jak nigdy. Potem zadzwoniłam do Krzysztofa, licząc na wsparcie, ale okazało się, iż nie miał pojęcia o „biznesie” żony. Ekspres, swoją drogą, wciąż stał u nich w kuchni — pewnie na pokaz. Ale najbardziej zabolało mnie, iż syn nie stanął po mojej stronie. „Mamo, nie chcę się wtrącać” — rzucił, a to zraniło mnie najmocniej.

To nie była zwykła sprzeczka. Postępowanie Izy to czyste skąpstwo. Moje podarunki, moja miłość do wnuczek — wszystko zmieniło się w towar na portalu. Jak teraz ufać? Jak patrzeć w oczy komuś, kto tak łatwo podeptał moje uczucia?

Idź do oryginalnego materiału