Złamane Marzenia i Sylwestrowy Cud

newsempire24.com 2 dni temu

**Stłuczone marzenia i noworoczne cudo**

Kamila spotykała się z Krzysztofem ponad rok. Ich randki były tak rzadkie, iż można je było zaznaczać w kalendarzu czerwonym flamastrem, jak święta. Mieszkał w Krakowie, a do małego miasteczka pod Wrocławiem przyjeżdżał tylko w sprawach firmy. Snuli wielkie plany na przyszłość i właśnie tego Nowego Roku mieli zdecydować, kto do kogo się przeprowadzi. Nagle rozległ się dzwonek telefonu. Kamila drgnęła zaskoczona – dzwonił Krzysztof!

— Cześć, kochanie — powiedziała, starając się brzmieć czule, choć dzień miał koszmarny.
Lecz w słuchawce rozległ się ostry kobiecy głos:
— No witaj, podrywaczo!

Kamila zastygła, nie mogąc wydusić z siebie ani słowa.

Ten przednoworoczny dzień szedł jak po grudzie. Rano zadzwonili z biura, żądając natychmiastowego przyjazdu do podpisania kontraktu z zagranicznymi partnerami. Nikogo nie obchodziły plany Kamili, która zapisała się do fryzjera na poranek. Dyrektor generalny wylegiwał się na jakiejś plaży, a ona, marszcząc brwi, mruknęła pod nosem kilka mocniejszych słów, wezwała taksówkę i pojechała do biura.

Wychodząc z biznesowego centrum, przypomniała sobie, iż miała odebrać sukienkę od przyjaciółki Bożeny, która dorabiała jako krawcowa. Sukienka, kupiona na sylwestrową noc, nagle wisiała jak worek. Kamila wolała myśleć, iż schudła, a nie iż materiał był tandetny. Wybrała numer przyjaciółki:
— Bożenko, przepraszam, zupełnie zapomniałam o sukience!
— Kamilo, gdzie ty byłaś? Godzinę próbowałam się do ciebie dodzwonić! — krzyczała Bożena przez zgiełk dworca.
— To wszystko przez naszego dyrektora — westchnęła Kamila. — No i jak sukienka? Mogę podjechać?
— Kamilo, wybacz — głos Bożeny zadrżał. — Jesteśmy już na dworcu, pociąg za pół godziny.

Kamila opuściła telefon, czując, jak nadzieje się rozpadają. *No cóż — pomyślała — bez sukienki, bez fryzury, ale przecież to tylko Nowy Rok! niedługo przyjedzie Krzysztof i spędzimy tę noc razem. Nie jest tak źle.*

Kamila, mimo swoich dwudziestu sześciu lat, wciąż była romantyczką wierzącą w cuda. choćby po tym koszmarnym dniu miała nadzieję, iż sylwestrowa noc przyniesie jej odrobinę magii.

Gdy telefon zadzwonił ponownie, drgnęła, zatopiona w marzeniach. Widząc nazwisko Krzysztofa, nabrała powietrza, by brzmieć radośnie.
— Cześć, kochanie — zaczęła.
— No witaj, podrywaczo! — przerwał jej kobiecy głos. — Myślałaś, iż zostawi rodzinę dla ciebie? Zapomnij jego numer, bo pożałujesz!

Słuchawka zamilkła, a w głowie Kamili zawirowało. Rzadkie spotkania, cisza w weekendy, dziwne przejęzyczenia Krzysztofa — wszystko układało się w ponurą obrazkę. Powoli powlokła się do przystanku, oparła o latarnię i wpatrywała się w pustkę. *Podrywaczo* — to słowo uderzyło jak młot. Jej świat zawalił się w jednej chwili. Stary rok odchodził, zabierając wszystko, w co wierzyła.

— Dziewczyno, wszystko w porządku? — głośny głos wyrwał ją z odrętwienia. Przed nią stał mężczyzna z gęstą brodą, w czerwonym płaszczu z białym kołnierzem.
— Nie — szepnęła Kamila, ledwo powstrzymując łzy. — A pan kto?
— Święty Mikołaj, a kto by inny! — zaśmiał się. — Chodź do samochodu, zmarzniesz!

Podtrzymał ją pod rękę i poprowadził do auta. Kamila, oszołomiona, nie zdążyła protestować. Gdy auto ruszyło, ocknęła się i krzyknęła:
— Proszę zatrzymać! Dokąd mnie pan wiezie? Niech pan wypuści!

Kierowca posłusznie zjechał na pobocze i odwrócił się do niej:
— Chciałem pomóc. Jechałem do knajpy, żeby cię poczęstować gorącą herbatą. Stałaś na mrozie, jak nieprzytomna. Za chwilę Nowy Rok, a ja, no wiesz, niby jako Święty Mikołaj.

Ostatnie zdanie zabrzmiało niezręcznie, ale ku własnemu zaskoczeniu Kamila wybuchnęła śmiechem. Śmiech wyrwał się sam, zmywając ból tego dnia: zniszczona sukienka, zrujnowana fryzura, zdrada Krzysztofa i ten dziwny *Święty Mikołaj*.
— Przepraszam — wydusiła przez łzy.
— Nic się nie stało — uśmiechnął się mężczyzna. — Stary rok odchodzi, zabierając ze sobą wszystko złe. Wszystko się ułoży. Na przykład mój najlepszy kumpel dziś odwołał nasze wspólne świętowanie. Piętnaście lat tradycji — szlag to trafił! A to wszystko przez jego nową żonę.

Nagle Kamila poczuła ulgę. Może przez wychłodzenie, a może przez to spotkanie, ale ciężar z serca opadł.
— Na panią pewnie czekają — powiedział mężczyzna, włączając silnik. — Gdzie mam podwieźć?
— A u mnie nikogo nie ma — uśmiechnęła się smutno. — W domu pustki, sukienki nie odebrałam, fryzury nie zrobiłam. Wolna jak ptak. choćby nie wiem, co robić.
— To może spotkamy Nowy Rok razem? Znam jedną przytulną knajpkę, obiecują magiczny wieczór.
— Nie mam nic przeciwko, tylko wstąpię się przebrać — odparła Kamila. Nie chciała zostać sama tej nocy.

W domu gwałtownie zmieniła przemoknięte ubranie, wróciła do samochodu z uśmiechem i oczekiwaniem. W knajpce, przystrojonej migoczącymi lampkami, wreszcie przyjrzała się swojemu towarzyszowi.
— A dlaczego pan jest w przebraniu Świętego Mikołaja? — zapytała, uśmiechając się.
— Och, to długa i śmieszna historia — roześmiał się, ściągając płaszcz i brodę. — Swoją drogą, mów mi Wojtek.
— Kamila — wyciągnęła rękę. — Opowiadaj, Wojtek. Dzisiaj nie miałam za wiele powodów do śmiechu.

Wojtek zamówił herbatę i zaczął opowiadać. Rozmowa potoczyła się lekko, a smutki rozpłynęły się jak śnieg w słońcu. Za oknem sypały się puszyste płatki, a Nowy Rok pukał do drzwi.

Tak kończył się stary rok, zabierając ból i rozczarowania. A nowy podarował Kamili i Wojtkowi początek czegoś jasnego i prawdziwego —Kamila uśmiechnęła się, patrząc na Wojtka przez migoczące światełka, i nagle zrozumiała, iż czasem najlepsze historie zaczynają się tam, gdzie kończą się te, które miały być idealne.

Idź do oryginalnego materiału