Historię pani Magdy opisał Bartosz Skrobisz, autor profilu na TikToku o nazwie @synmojegotaty. Kobieta wybrała się do bydgoskiego salonu na "koloryzację wymagającą", by zakryć siwe włosy, które pojawiły się po ciąży. Na wizytę zapisała się poprzez popularną aplikację, gdzie widniała cena "270 złotych+". Nie spodziewała się jednak, iż dosłownie wszystko pójdzie nie tak. Niezbędny był choćby telefon do Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów (UOKiK).
REKLAMA
Zobacz wideo Monika Richardson o metamorfozie. Jakie włosy sobie jeszcze zafunduje?
Poszła do fryzjera, by stracić czas i włosy. Do tego chciał aż 600 zł. "Nie zgodziliśmy się"
W trakcie wizyty klientka zaproponowała fryzjerowi swoje rozwiązania, ale te zostały odrzucone. Mężczyzna wykonał koloryzację po swojemu, decydując się na pasemka. Niestety efekt jego pracy nie był zadowalający, ponieważ nie udało się zakryć siwych włosów, na czym najbardziej zależało pani Magdzie. Później zasugerował też skrócenie włosów. Klientka zgodziła się na delikatne podcięcie końcówek, jednak fryzjer pozbawił ją aż 20 cm włosów. Kobieta zapytała, dlaczego to zrobił i wskazała miejsce, do którego powinny sięgać jej włosy. W odpowiedzi usłyszała jedynie, iż gdy opuści głowę, to będą odpowiedniej długości. Kolejna "niespodzianka" czekała ją przy kasie. Mimo iż usługa miała kosztować około 270 złotych, na terminalu widniała kwota 580 złotych - 330 złotych za farbowanie, dodatkowe 140 złotych za skrócenie włosów i 120 za maskę. O poszczególnych cenach nie raczył jednak poinformować klientki przed wykonaniem usługi.
Nie zgodziliśmy się i powiedzieliśmy, iż efekt jest tragiczny, a cena wyssana z palca. Zapłaciliśmy dokładnie tyle, na ile umawialiśmy się przez aplikację
- słyszmy na nagraniu. To jednak nie był koniec, ponieważ fryzjer zaczął wypisywać do klientki nieprzyjemne wiadomości.
Brak klasy było u pani widać od wejścia. Proszę mnie nie obrażać, tylko przelać pieniądze. Mój salon, moje zasady i moje ceny. Jak pani szuka oszczędności, to może na jedzeniu pani oszczędzi (...) Nie odpowiadam za zasobność pani portfela. (...) Tak to jest, jak ktoś chce jeździć mercedesem, a ma możliwości na fiata. (...) To są moje ceny i ja nie mam obowiązku każdemu z osobna przed każdą usługą wyliczać, ile zapłaci
- czytamy w ich treści. Okazuje się jednak, iż w tym przypadku prawo stoi po stronie klientki.
Wizyta u fryzjera może zaskoczyć? "Mnie dziwi fakt, iż nikt nie idzie z tym do sądu"
Tiktoker skontaktował się w tej sprawie z UOKiK, a ich prawnik wyjaśnił, iż "fryzjer jest zobowiązany do poinformowania klienta o każdej dodatkowej płatnej usłudze i każdym podniesieniu ceny w trakcie usługi". Niestety tego typu sytuacje nie są rzadkością, na co wskazują komentarze opublikowane przez innych użytkowników platformy. Niejednokrotnie klienci zderzają się ze znacznie wyższymi kwotami, niż te, na które wstępnie się umówili.
Sprawdź również: Chcieli sprzedać talerz za 10 zł. Nie wiedzieli, iż jest wart 10 tysięcy
Też się nacięłam na jedną fryzjerkę. Umawiałyśmy się na 500 zł na dekoloryzację z ciemnego brązu na rudy. Co chwila jej coś nie pasowało, a to kolor nie taki, a to coś tam. Rozjaśniła mi do białego, spaliła włosy i jeszcze chciała za to osiem stów;
Brawo! Wreszcie ktoś poruszył problem naciągactwa przez fryzjerów
- czytamy w komentarzach. Był i taki przypadek, który zakończył się batalią sądową oraz gigantycznym odszkodowaniem.
Mnie dziwi fakt, iż nikt nie idzie z tym do sądu. Ludzie to są takie odszkodowania. (...) Dziewczyna przyszła podciąć włosy, chciała dosłownie 5 cm, a fryzjerka jej obcięła ponad 20 cm. (...) Dziewczyna wróciła z płaczem do domu, jej matka poszła z nią na policję. Sprawa zajęła około roku, ale dostała 560 tysięcy odszkodowania
- opisała jedna z internautek.
Źródła: @synmojegotaty/TikTok.com, kobieta.gazeta.pl
Dziękujemy, iż przeczytałaś/eś nasz artykuł.
Bądź na bieżąco! Obserwuj nas w Wiadomościach Google.