70-letni mężczyzna poślubia 20-letnią dziewczynę jako drugą żonę, aby mieć syna, ale w noc poślubną dochodzi do szokującego incydentu

newsempire24.com 5 dni temu

W cichej wsi na Podlasiu, wśród łagodnych wzgórz i pól zbóż, żył siedemdziesięcioletni Tomasz Kowalski, człowiek, który poznał zarówno dostatek, jak i smutek. Mimo wieku uchodził za jednego z najzamożniejszych gospodarzy w okolicy. Jego ziemie ciągnęły się przez doliny, bydło pasło się obficie, a nazwisko budziło szacunek lub przynajmniej rozpoznanie wśród sąsiadów.

Lecz bogactwo, jak szeptali ludzie, nie wypełnia każdej pustki. Dziesięć lat wcześniej Tomasz stracił pierwszą żonę, Rozalię, kobietę silną, która urodziła mu trzy córki. Córki były już zamężne, rozproszone po różnych domach, zajęte własnymi rodzinami. Odwiedzały go często, ale czuł brak. Mimo całego dobrobytu nie miał syna, który przedłużyłby jego nazwisko, dziedzica, który w tradycyjnym sensie kontynuowałby linię rodu. Ta nieobecność dręczyła go, stając się obsesją.

Choć włosy miał siwe, a plecy przygarbione czasem, Tomasz wierzył, iż los wciąż jest mu winien chłopca syna, który odziedziczy jego ziemię, bydło, dumę. To pragnienie popchnęło go do decyzji, która wstrząsnęła wsią: ożeni się ponownie.

**Wybór Anny**
Jego wybór padł na Annę, dwudziestoletnią dziewczynę z ubogiej rodziny w tej samej wsi. Życie nie było łaskawe dla jej bliskich. Nędza czaiła się w każdym kącie ich domu, długi rosły, a najmłodszy brat cierpiał na chorobę, której leczenie przekraczało ich możliwości.

Anna była piękna, jej twarz świeża jak poranna rosa, włosy ciemne i długie, oczy jasne, ale przygaszone trudem. Jej rodzice, zdesperowani i osaczeni przez wierzycieli, przyjęli ofertę Tomasza. W zamian za pokaźną sumę pieniędzy obiecali mu rękę córki.

Anna nie protestowała głośno. Połknęła łzy, wiedząc, iż jej poświęcenie może być jedynym ratunkiem dla brata i ulgą dla rodziny. W wigilię ślubu siedziała z matką przy mdłym świetle lampy naftowej. Jej głos złamał się, gdy szepnęła:

Tylko oby dobrze mnie traktował Spełnię swoją powinność.

Matka, ocierając własne łzy, skinęła głową, niezdolna ofiarować nic więcej niż drżący uścisk.

**Wesele**
Wesele było skromne w wydatkach, ale widowiskowe w zamiarze. Tomasz chciał, by cała wieś ujrzała, iż wciąż jest mężny, iż może pojąć za żonę dziewczynę młodszą od własnych wnuczek. Grajkowie przygrywali skoczne mazurki, sąsiedzi wypełnili kościół, a potem podwórze, plotkując i szepcząc, gdy para wymieniała przysięgi.

Biedna dziewczyna wzdychały niektóre kobiety, współczując Annie.
Patrzcie na niego, w tym wieku śmieszne drwiły inne.

Tomasz ignorował ich. Pierś nadymała mu się dumnie, gdy kroczył u boku Anny. Dla niego to nie był tylko ślub to był dowód, iż wciąż ma siłę, iż los nie zamknął drzwi przed marzeniem o synu.

Anna, z twarzą starannie opanowaną, uśmiechała się, gdy trzeba było, dziękowała gościom, udawała radość. W środku jej żołądek zaciskał się ze strachu i rezygnacji.

Tej nocy powietrze w domu Tomasza niosło zapach pieczonego mięsa i nalewki, pozostałość po uczcie. Goście rozeszli się do domów, a cisza otuliła gliniane ściany.

Tomasz, w odświętnym stroju, nalał sobie kieliszek ziołowego trunku, mikstury, która jak przysięgał miała przywrócić mu młodzieńczą moc. Spojrzał na Annę z oczekiwaniem, w oczach mu płonęły pożądanie i nadzieja. Biorąc ją za rękę, szepnął:

Dziś zaczynamy nowe życie, moja królewno.

Anna wymusiła uśmiech, serce waliło jej jak młot. Poszła za nim do sypialni, gdzie czekało szerokie łóżko z dębowej deski. Świece migotały, rzucając cienie tańczące na ścianach.

Lecz zanim noc mogła się rozwinąć, uderzyła tragedia. Wyraz twarzy Tomasza nagle się skrzywił, oddech stał się urywany. Chwycił się za pierś, zachwiał i runął na łóżko z ciężkim łomotem.

Panie Tomaszu! Co się dzieje? krzyknęła Anna, głos jej drżał.

Rzuciła się ku niemu, potrząsała nim, ale jego ciało było już sztywne, twarz blada. Z gardła wydobył się cichy jęk, potem cisza. Zapach mocnej nalewki unosił się w powietrzu jak okrutne przypomnienie daremnej próby oszukania wieku.

**Chaos**
Anna wrzasnęła o pomoc. Sąsiedzi i krewni, jeszcze czujni we wsi, przybiegli do domu. Trzy córki Tomasza, w żałobnych czerniach, choć noc nie minęła, wpadły do izby. Zastały Annę płaczącą przy bezładnym ciele ojca.

Scena rozpadła się w chaos krzyki, szlochy, bieganina, zamęt. Ktoś zawołał o wóz; Tomasza pośpiesznie zawieziono do najbliższego szpitala. ale lekarze, po krótkim badaniu, pokiwali głowami.

Śmiertelny atak serca oznajmił jeden. Jego serce nie wytrzymało napięcia.

I tak marzenie, które popchnęło Tomasza do ponownego małżeństwa, rozwiało się.

**Wieś reaguje**
Wieść rozniosła się szybciej niż poranne słońce. O świcie cała wieś już wiedziała. Ludzie gromadzili się w małych grupkach, szepcząc jedni ze współczuciem, inni z okrutną satysfakcją.

Nawet syna jej nie dał mówili. Los ma swoją sprawiedliwość.
Biedna dziewczyna, wdową zanim została prawdziwą żoną.

Plotki kłuły Annę jak niewidzialne sztylety, ale milczała. Wpatrywała się w pustkę, łzy już wyschły, serce zdrętwiałe. Przypomniała sobie słowa do matki Spełnię swoją powinność i czuła, jak odbijają się echem jak gorzki żart.

**Po wszystkim**
Pogrzeb był okazały, godny męża stanu Tomasza. Grajkowie przygrywali żałobne pieśni, sąsiedzi przybyli, córki płakały. Anna stała z boku, woalka zakrywała jej młodą twarz, uwięziona między rolami: zbyt młoda, by być wdową, a jednak naznaczona na zawsze jako druga żona człowieka o pół wieku starszego.

Pieniądze, które Tomasz zapłacił za małżeństwo, wystarc

Idź do oryginalnego materiału