„Babciu, mama powiedziała, iż musimy oddać Cię do domu opieki” – dziecko takich rzeczy nie wymyśla.

newsempire24.com 1 miesiąc temu

Krystyna Malinowska szła ulicami niewielkiego miasteczka pod Poznaniem, aby odebrać wnuczkę ze szkoły. Jej twarz promieniała radością, a obcasy stukały po asfalcie, przypominając czasy jej młodości, gdy życie zdawało się niekończącą melodią. Dzisiejszy dzień był wyjątkowy — w końcu stała się właścicielką własnego mieszkania. Była to jasna, przestronna kawalerka w nowym bloku, o której marzyła od lat. Ponad dwa lata oszczędzała pieniądze, odkładając każdy grosz. Sprzedaż starego domu na wsi pokryła tylko połowę sumy, resztę dołożyła jej córka, Kasia, ale Krystyna Malinowska przyrzekła zwrócić jej ten dług. Jej, siedemdziesięcioletniej wdowie, wystarczała połowa emerytury, a młodzi — córka i zięć — mieli przed sobą całe życie.

W szkolnym holu czekała na nią wnuczka, Basia, drugoklasistka z warkoczykami. Dziewczynka ruszyła ku babci, i razem ruszyły do domu, rozmawiając o błahostkach. Ośmioletnia Basia była światłem w życiu Krystyny, jej najcenniejszym skarbem. Kasia urodziła ją późno, prawie w wieku czterdziestu lat i wtedy poprosiła matkę o pomoc. Krystyna nie chciała opuszczać swojego domu na wsi, gdzie każdy kąt nosił wspomnienia z przeszłości, ale poświęciła wszystko dla córki i wnuczki. Przeprowadziła się bliżej, wzięła na siebie obowiązki opieki nad Basią — odbierała ją ze szkoły, zajmowała się nią do wieczora, aż rodzice wrócili z pracy, a potem wracała do swojej małej, przytulnej kawalerki. Mieszkanie zostało zapisane na Kasię – na wszelki wypadek, bo starszych łatwo oszukać, a życie bywa nieprzewidywalne. Krystyna nie sprzeciwiała się, myślała, iż to czysta formalność.

— Babciu — przerwała jej nagle myśli Basia, patrząc na nią dużymi oczami — mama powiedziała, iż trzeba cię oddać do domu opieki.

Krystyna zamarła, jakby ktoś oblał ją lodowatą wodą.

— Do jakiego domu, wnuczko? — zapytała, czując, jak przenika ją zimno.

— No, do takiego, gdzie mieszkają starsze babcie i dziadkowie. Mama powiedziała tacie, iż tam będzie ci dobrze, nie będziesz się nudzić — mówiła Basia cicho, ale każde słowo było jak uderzenie młotem.

— Ale ja nie chcę tam iść! Wolę pojechać do sanatorium, odpocząć — odpowiedziała Krystyna, jej głos zadrżał, a myśli wirowały w głowie. Nie mogła uwierzyć, iż usłyszała to od dziecka.

— Babciu, tylko nie mów mamie, iż ci to powiedziałam — szepnęła Basia, tuląc się do niej. — Podsłuchałam, jak rozmawiali w nocy. Mama powiedziała, iż już umówiła się z jakąś panią, ale zabiorą cię nie teraz, tylko gdy trochę podrosnę.

— Nie powiem, moja kochana — obiecała Krystyna, otwierając drzwi mieszkania. Jej głos drżał, nogi się pod nią ugięły. — Źle się czuję, kręci mi się w głowie. Położę się trochę, a ty się przebierz, dobrze?

Opadła na kanapę, czując, jak serce bije jej w piersi, a przed oczami wszystko się rozmywa. Te słowa, wypowiedziane dziecięcym głosem, rozdzierały jej świat na kawałki. To była prawda — straszna, bezlitosna prawda, której dziecko nie mogło wymyślić. Trzy miesiące później Krystyna spakowała rzeczy i wyjechała z powrotem na wieś. Teraz wynajmuje tam mieszkanie, oszczędza na nowy domek, aby odnaleźć jakąś stabilizację. Wspierają ją stare przyjaciółki i dalecy krewni, ale w duszy czuje pustkę i ból.

Niektórzy ją osądzają, szepczą za plecami: „Sama sobie winna, powinna była porozmawiać z córką, wszystko wyjaśnić”. Ale Krystyna zna swoje.

— Dziecko nie wymyśliłoby czegoś takiego — mówi stanowczo, patrząc w pustkę. — Zachowanie Kasi samo mówi za siebie. choćby nie zadzwoniła, nie zapytała, dlaczego wyjechałam.

Chyba córka wszystko zrozumiała, ale milczy. A Krystyna czeka. Czeka na telefon, wyjaśnienie, choć jedno słowo, ale sama nie wykręca numeru — duma i żal pętają ją jak łańcuchy. Nie czuje się winna, ale cisza i zdrada, która przyszła od najbliższych, rozdzierają jej serce. I każdego dnia pyta siebie: czy to wszystko, co pozostało z jej miłości i poświęcenia? Czy jej starość jest skazana na samotność i zapomnienie?

Idź do oryginalnego materiału