Bez mojej pomocy nie osiągnęłabyś niczego

newskey24.com 1 tydzień temu

Słuchaj, Aniu, ostatnio klientów nie ma za wiele ziewnęła Kasia, przecierając nos i opierając się w fotelu w kawiarni przy Rynku w Krakowie. Czyżby ja źle zdecydowałam się opuścić biuro?
Weź wróć, Kasia wzruszyła ramionami, mieszając cappuccino. Tam czekają na ciebie z otwartymi ramionami.

Ania przewróciła oczami i westchnęła.

Lepiej sama, niż pod stałą kontrolą szefa. Trzeba się po prostu lepiej wypromować.

Od pół roku wkładała całą energię w rozwój swojego studia fotograficznego. Zrobiła portfolio, otworzyła profil na Instagramie i regularnie wrzucała zdjęcia. Klienci przychodzili, ale nieregularnie tydzień pełen sesji, potem cisza, a w kieszeni tylko wiatr. Ania wiedziała, iż potrzebny jest czas, cierpliwość i masę pracy.

Kasia pracowała w dużym sklepie RTV jako doradca. Towarzyska, z lekkim uśmiechem i talentem do gadania o wszystkim, od razu nawiązywała kontakt z klientami. Gdy rozmowa schodziła na rodzinne uroczystości, wspominała przypadkowo swoją przyjaciółkę fotografkę. Dzięki temu Ania kilka razy dostała zlecenia nic wielkiego, ale przyjemnie.

Pamiętasz tę parę, co w zeszłym tygodniu przyszła? Kasia przełknęła kawę i zmrużyła oczy. To ja ich skierowałam do ciebie na sesję dziecięcą.
Ah, tak, przytaknęła Ania. Dzięki, naprawdę. Fajni ludzie, a maluch to słodka istotka.
Nie ma sprawy, machnąła ręką Kasia. Ale wiesz, mogłabyś mi odliczyć swój procent.

Ania zatrzymała się w połowie łyku.

Co?
No wiesz, logiczne jest Kasia wzruszyła ramionami. Ja przynoszę klientów, ty robisz zdjęcia. To znaczy, iż jesteśmy partnerami.

Ania spojrzała na przyjaciółkę, zastanawiając się, czy to żart. Potem roześmiała się.

Czasem twoje poczucie humoru mnie przeraża.
Spokojnie, uśmiechnęła się Kasia. To tylko myśli na głos.

Rozmowa przeskoczyła na seriale, wspólnych znajomych i plany na weekend. Ania gwałtownie zapomniała o dziwnym komentarzu Kasia pewnie po prostu niecelowo puściła żart.

Mijały miesiące, pełne sesji. Ania fotografowała rodziny w parkach, dziecięce przyjęcia w salach zabaw i biznesowe portrety do CV. Wrzucała ogłoszenia na portalach, nawiązywała współpracę z organizatorami eventów, prosiła klientów o opinie. Baza rosła wolno, ale stabilnie.

Kasia od czasu do czasu przypominała o swoim wkładzie. Raz rzuciła: Bez mnie nie miałabyś pracy, innym razem: A ja tak wielu ludzi do ciebie skierowałam, a ty choćby nie podziękowałaś. Ania odmawiała. Kasia zawsze lubiła wyolbrzymiać swoją rolę taki jej charakter. I faktycznie kilku klientów przyciągnęła, ale i bez niej Ania dałaby radę.

Pewnego dnia Ania wsadziła się do mieszkania Kasi. Kasia wyglądała na zmęczoną: blada twarz, ciemne kręgi pod oczami. Przy herbacie nagle wyznała:

Dość, nie dam już rady.
Co się stało? Ania podniosła wzrok od telefonu, na którym edytowała zdjęcia.
Rzucam pracę, Kasia przetarła twarz dłonią. Mam dość tego sklepu. Klienci wiecznie niezadowoleni, szef naciska, grafiki nie ma. Mam już dosyć.
Na serio? Ania odłożyła telefon. Co będziesz teraz robić?
Nie wiem, Kasia wzruszyła ramionami. Trochę odpocznę, pomyślę. Chciałabym coś lepszego, ale nie wiem co. Może w biurze, może kompletnie się przeskaluję.
Odważna decyzja, przytaknęła Ania. Trzymam kciuki, jeżeli naprawdę w to wierzysz.

Po tygodniu Kasia żyła w luzie. Spotykała się z przyjaciółkami, przeglądała sklepy, wrzucała na Instagramie zdjęcia z podpisami typu wreszcie odpoczywam i żyję dla siebie. Nie wrzuciła CV na żadne portale, nie szukała pracy, a na pytania Ani odpowiadała wymijająco: Patrzę, nic interesującego nie wpadło, nie ma pośpiechu.

Mijał miesiąc, a Kasia zaczęła narzekać.

Te przekleństwa kredytowe, denerwowała się, wbijając palcem w telefon. Po raz trzeci dzwoni bank, przypominają o zaległościach.
Nie myślałaś o jakiejś tymczasowej robotie? delikatnie zaproponowała Ania. Przynajmniej coś by przyniosło dochód.
A co, tam wiesz, można dostać? Kasia zmarszczyła brwi. albo grosze płacą, albo wymagania kosmiczne. Nie dam się na byle co, mam wykształcenie i doświadczenie.

Ania milczała. Nie chciała się kłócić, a i wiesz, Kasia i tak znajdzie wymówkę. Wyglądało, iż liczy na cud: albo idealna oferta spadnie z nieba, albo pieniądze same się pojawią.

W międzyczasie Ania pracowała pełną parą. Zrobiła przepiękną sesję ślubną. Para była wspaniała i wdzięczna, panna młoda wcześniej uzgodniła każdy detal, a pan młody popierał wszystkie pomysły. Fotog sesja trwała cały dzień od przygotowań, przez ceremonię, po bankiet. Ania wróciła zmęczona, ale szczęśliwa. Obróbka zajęła kilka dni, a młodzi zamówili też krótki film z najważniejszymi momentami. Kaszel się przyjął solidny zlecenie, które pokryło koszty życia na kolejny miesiąc.

Wieczorem telefon wibrował. To Kasia.

Cześć, odezwała się profesjonalnie. Musimy pogadać.
O czym? Ania kontynuowała edycję kolejnych zdjęć.
Przecież w zeszłym tygodniu robiłaś ten ślub, prawda?
Tak, robiłam. Co z tym?
No więc tę parę przyprowadziłam do ciebie. Panna młoda kupiła u nas sprzęt pięć miesięcy temu, a ja jej wtedy wspomniałam o tobie.

Ania zmarszczyła brwi. Panna rzeczywiście znalazła ją w mediach społecznościowych, przeglądając portfolio.

Kasiu, ona znalazła mnie w Instagramie.
No i co? Kasia zadrwiła. Mówiłam o tobie, ona cię zapamiętała i przyjechała. Więc jestem współautorem. Dlatego daj mi dziesięć tysięcy złotych.

Ania zszokowana.

Żartujesz?
Nie żartuję. Pomogłam ci, więc chcę swoją część.
Kasiu, jesteś pewna? starała się zachować spokój. Wspomniałaś mnie tylko raz kilka miesięcy temu. To nie czyni cię partnerem biznesowym.
Czyni, upierała się Kasia. Bez mojej rekomendacji nie znalazłaby mnie.
Bez mojej rekomendacji znalazłaby innego fotografa, Ania zaczęła się denerwować. A ja i tak dostałabym zamówienia. Moje zarobki zależą od mojej pracy, umiejętności, wysiłku. Ty nie masz z tym nic wspólnego.
Ach, tak? Kasia zmieniła ton na lodowaty. Więc teraz nie mam znaczenia? Kiedy brakowało ci klientów, marudziłaś do mnie. Kiedy wysyłałam ludzi, byłaś zadowolona. A teraz, kiedy wpadły pieniądze, jestem zbędna?
Kasiu, to absurd, Ania przetarła skronie. Masz problemy finansowe, rozumiem, ale to nie powód, żeby się mną rozliczać. Same zrezygnowałaś z pracy, nie szukasz nowej, a teraz próbujesz wyciągnąć ode mnie kasy.
Prawdziwa przyjaciółka by pomogła, Kasia przybrała oburzony ton. Nie proszę, żebyś mnie utrzymywała. Chcę po prostu dostać to, na co zasłużyłam.
Nic nie zasłużyłaś, odparła Ania. Wspomniałaś moje imię kilka razy. To nie jest praca, to nie wkład, to zwykła przyjacielska przysługa, za którą nie płaci się.
A więc jesteś skąpa, Kasia zaśmiała się złośliwie. Myślałam, iż jesteś inna. A jesteś jak wszyscy bierzesz pieniądze i zapominasz o tych, którzy ci pomogli.
Pomagałaś? Ania poczuła, iż ogarnia ją frustracja. Powiedziałaś kilka osobom, iż masz znajomą fotografkę. To maksimum. Ja wkładam w biznes cały swój czas, pieniądze, siłę. Uczyłam się, kupowałam sprzęt, edytowałam zdjęcia do trzeciej w nocy. A ty? Siedziałaś na kanapie i oglądałaś seriale.
Myślisz, iż jesteś taka sukcesistka? Kasia prawie syczała. Bez mnie nic byś nie osiągnęła.
Wiesz co, Kasiu, Ania westchnęła. Mam już dość tych wymówek. Ogarnij swoje kredyty, znajdź pracę, zachowuj się jak dorosła osoba, a nie wyciągaj od innych to, co nie jest twoje.
Nie jesteś już moją przyjaciółką, krzyknęła Kasia i rozłączyła.

Ania przez kilka minut trzymała telefon, próbując przetrawić całą sytuację. Absurd tego, iż ktoś żąda pieniędzy za jedynie wspomnienie imienia, był niewyobrażalny. Czy to szantaż, manipulacja, a może po prostu bezczelność podniesiona do rangi sztuki?

Otworzyła komunikator i zablokowała Kasię. Potem w mediach społecznościowych zrobiła to samo, dodała numer do czarnej listy. Zero wyjaśnień, zero pożegnań. Jednym ruchem wycięła ją ze swojego życia.

Ania oparła się o sofę i zamknęła oczy. Ile razy znosiła te partnerstwa i przyjazne złośliwości? Ile razy ignorowała toksyczne uwagi, tłumacząc je charakterem przyjaciółki? A ostrzeżenia były widoczne od samego początku trzeba było po prostu zwrócić na nie uwagę.

Prawdziwi przyjaciele nie żądają zapłaty za drobną przysługę. Nie próbują wzbudzać poczucia winy, żeby wyciągnąć kasę. Nie deklarują się partnerami biznesowymi, nie wnosząc realnego wkładu. Prawdziwi przyjaciele cieszą się twoimi sukcesami, wspierają w porażkach i nie oczekują w zamian pieniędzy.

Ania otworzyła oczy, spojrzała na ekran laptopa, gdzie czekało niezedytowane zdjęcie. Czas iść dalej, rozwijać biznes, szukać nowych klientów, doskonalić się. A najważniejsze otaczać się ludźmi, którzy nie przeliczają przyjaźni na złotówki.

Idź do oryginalnego materiału