Na wysokości 10 kilometrów maszyna nagle zaczęła tracić zasilanie, a z jednego z silników wydobywały się płomienie. W samolocie panika mieszała się z przerażeniem – wielu pasażerów wysyłało do bliskich wiadomości pożegnalne.
Chwile grozy nad WłochamiWedług relacji niemieckiego „Bilda”, około godziny 20 pasażerowie usłyszeli potężny huk, a chwilę później na kilka sekund zgasło światło w kabinie. „Nagle zobaczyliśmy ogień bijący z prawego silnika. Pomyślałem, iż to już koniec” – wspomina jeden z podróżnych.
Samolot znajdował się wówczas nad południowymi Włochami, w pobliżu Brindisi. Na ziemi ludzie, widząc płonący samolot na niebie, nagrywali dramatyczne sceny telefonami. W mediach społecznościowych błyskawicznie pojawiły się nagrania, które mrożą krew w żyłach.
Pilot zachował zimną krewChoć sytuacja wyglądała dramatycznie, kapitan wykazał się opanowaniem i rozpoczął procedurę awaryjnego lądowania. Maszyna z 273 osobami na pokładzie bezpiecznie wylądowała w Brindisi o godz. 20:15 czasu lokalnego, zaledwie 40 minut po starcie z Korfu. Nikomu nic się nie stało, choć pasażerowie jeszcze długo nie mogli dojść do siebie po przeżytym szoku.
Co było przyczyną awarii?Jak ustalił New York Post, źródłem problemów była reakcja chemiczna w komorze spalania silnika. Według oficjalnego komunikatu Condor Airlines, doszło do zakłócenia dopływu powietrza, co spowodowało odczyt parametrów pracy silnika poza bezpiecznym zakresem. Linie lotnicze zapewniły, iż natychmiast podjęto działania serwisowe, a bezpieczeństwo pasażerów nigdy nie było zagrożone.
Lot, którego pasażerowie nie zapomnąChoć cała historia zakończyła się szczęśliwie, dla setek podróżnych będzie to jedno z najbardziej traumatycznych przeżyć w życiu. „Już pisałem do rodziny, iż się żegnam. Byłem pewien, iż nie wylądujemy” – relacjonował jeden z uczestników lotu.
Następnego ranka pasażerowie zostali przewiezieni do Niemiec inną maszyną, ale dramatyczny incydent na zawsze pozostanie w ich pamięci.