Na Białorusi pogłębia się kryzys żywnościowy – alarmują niezależne portale monitorujące sytuację w kraju rządzonym przez reżim Aleksandra Łukaszenki. W odpowiedzi na braki podstawowych produktów w sklepach rząd w Mińsku zniósł embargo na import wybranych warzyw z państw Unii Europejskiej, oficjalnie uznawanych przez władze za „nieprzyjazne”.
We wtorek wieczorem opublikowano rozporządzenie, które wycofuje z listy objętej zakazem importu m.in. ziemniaki, cebulę, jabłka i białą kapustę. To pierwszy tak wyraźny sygnał złagodzenia sankcji gospodarczych, które Mińsk wprowadził w odpowiedzi na politykę UE po sfałszowanych wyborach prezydenckich i brutalnym tłumieniu protestów w 2020 roku.
Białoruskie władze próbują przedstawić tę decyzję jako gest „otwartości” i „dobrosąsiedzkiej współpracy”, wskazując na wcześniejsze podwyższenie przez Unię Europejską ceł na białoruskie produkty rolne. Jednak, jak przypomina niezależny portal Zerkalo.io, prawdziwym powodem zmiany są rosnące problemy z zaopatrzeniem rynku krajowego.
Z różnych regionów Białorusi od miesięcy napływają skargi na niedobory ziemniaków – podstawowego składnika białoruskiej kuchni. Brakuje również cebuli i kapusty. Główną przyczyną są rosnące koszty produkcji i nieopłacalność sprzedaży po sztywno regulowanych, zaniżonych cenach. W efekcie producenci coraz częściej wybierali eksport – głównie do Rosji – zamiast zaopatrywania lokalnych sklepów.
Już w kwietniu białoruski rząd zezwolił na podniesienie cen na niektóre warzywa, w tym ziemniaki, próbując zachęcić rolników do sprzedaży na rynku wewnętrznym. 8 maja sam Aleksandr Łukaszenka przyznał, iż w kraju występuje „deficyt ziemniaków” i zarzucił rolnikom, iż kierują się wyłącznie zyskiem, sprzedając plony za granicę.

Aleksandr Łukaszenka
– Wolicie sprzedawać do Rosji, bo płacą więcej – grzmiał podczas spotkania z urzędnikami. – To bajzel, nie system! Zbudowaliście mechanizm, który sprzyja importowi zamiast własnej produkcji. Czy importerzy wam zapłacili? Oczywiście nie oskarżam, ale podejrzenia są – mówił.
Pierwsze oznaki kryzysu pojawiły się już na początku lutego. Wtedy Łukaszenka oskarżył spekulantów o wywoływanie braków i utrudnianie dostępu do żywności. Teraz – nieoficjalnie – rząd łagodzi sankcje, które sam wprowadził, by przeciwdziałać skutkom własnej polityki gospodarczej.
Na podst. Polsat News