Mój brzuch warczał jak bezpański pies, a dłonie miałam zmarznięte na kość. Szłam chodnikiem, wpatrując się w oświetlone witryny restauracji, gdzie zapach świeżego jedzenia bolał bardziej niż mróz. Nie miałam przy sobie ani grosza. Warszawa była zimna. Nie taki chłód, który da się oszukać szalikiem czy schowanymi w kieszeniach rękami. To był mróz, który wciska […]