Bazarki z założenia kojarzą się raczej z produktami tanimi. Może trochę gorszej jakości, ale i cena jest adekwatnie niższa. Tak by się przynajmniej wydawało. W praktyce nie wygląda to już tak kolorowo. W wielu miejscach - nie tylko w typowo turystycznych punktach - kwoty, jakie "śpiewają" sprzedawcy nieraz zwalają z nóg. A co ciekawe, zdarza się, iż te same przedmioty można znaleźć na azjatyckich platformach. Za grosze. Ale co, "dziecku nie kupisz"?
REKLAMA
Zobacz wideo Andziaks nazwana "królową konsumpcjonizmu". Zdradziła nam, jaką ma najdroższą rzecz w szafie
Ceny na bazarkach? "Sprzedawca powiedział, iż 35 zł. Zatkało mnie"
Taka sytuacja przytrafiła się naszej rozmówczyni. Podczas pobytu w Mikołajkach natrafiła wraz z rodziną na bazarek. - Synek zobaczył samolot na kółkach, taki z kijkiem do pchania, plastikowe dziadostwo, ledwo się kupy trzymało. Sprzedawca powiedział, iż 35 zł. Zatkało mnie. Ja rozumiem, iż inflacja, ale jak sama byłam mała, to takie rzeczy kosztowały kilka złotych. Syn był zafascynowany, więc mu kupiłam. Ale to naprawdę przesada - kwituje. Podobnego zdania jest kolejna osoba.
Bazarek w małej mieścinie nad morzem. W oko wpadły mi sandałki, mierzę na tym kartoniku, dobre, fajne. Pytam o cenę. 150 zł. No ludzie, za tyle to się w sklepach w galerii handlowej kupuje, a nie na bazarku. Podziękowałam.
- Niestety dalej był stragan z zabawkami, a ja byłam z synem. Pstrokato oczywiście, żeby przyciągnąć dziecięcy wzrok. Większość tych przedmiotów już mi się kiedyś przewinęła w reklamach w internecie - za ułamek ceny oczywiście. Synowi spodobała się badziewna zabawka, pistolet na wodę, który dosłownie rozpadał się w rękach, za 40 zł i sprzedawczyni ani myślała o rabatach. Kupiłam, bo co, dziecku nie kupię? Ale te bazarki mnie naprawdę dobiły - mówi nasza rozmówczyni.
Drożyzna na bazarkach. "Wszystko prosto z pola, także te banany"
Nie inaczej bywa w przypadku stoisk z jedzeniem. Niezbyt dobrą sławą pod kątem wydatków owiane są te warszawskie. - Są te bazarki premium, jak pod Halą Mirowską, gdzie produkty są droższe niż w delikatesach, ale grają tym, iż są "z lokalnego gospodarstwa", "organiczne" i "slow foodowe - mówi nam kolejna osoba. "Na Ursynowie bardzo popularne są takie stragany, co to niby to chłop prosto z Grójca przyjechał i się rozstawił tam i ma z pola prosto sprzedawać swoje produkty. Tak naprawdę to warzywniaki stworzone jak Żabka czy Groszek. Jeden furgon podjeżdża o 6 rano i zaopatruje kilka punktów. Oczywiście wszystko "prosto z pola", także te banany i arbuzy. Wiadomo - stwierdza następna rozmówczyni. A wy, często kupujecie na bazarkach? Czy macie podobne odczucia co do cen, a może zupełnie się nie zgadzacie z opiniami naszych rozmówców? Zachęcamy do udziału w sondzie i komentowania.