**Cień przeszłości: dramat w sercu Kaliny**
Kalina siedziała w domu, otoczona kojącą ciszą małego miasteczka Brzozów. Rytm urlopu macierzyńskiego wciągał ją coraz bardziej: dni zlewały się w monotonny kalejdoskop kołysanek i domowych obowiązków. Ale każdego wieczoru z niecierpliwością czekała na powrót męża, Krzysztofa, by choć na chwilę oderwać się od tej wygodnej, ale zamkniętej rzeczywistości. Tego dnia wrócił później niż zwykle, z twarzą zmęczoną, ale dziwnie zamyśloną.
— Jak minął dzień w pracy? — zapytała Kalina, jak zawsze z lekkim uśmiechem, mając nadzieję na choć odrobinę nowości.
Krzysztof zastygł, jakby ważył słowa. Jego milczenie wisiało w powietrzu, ciężkie jak burzowa chmura.
— Wyobraź sobie, jakie czasem bywają zbiegi okoliczności — wycedził w końcu, nerwowo się uśmiechając. — Nie bez powodu mówią, iż Brzozów to wielka wieś!
— O czym mówisz? — Kalina zaniemówiła, czując, jak zimny dreszcz przeszywa jej plecy.
— Nowa pracownica przyszła dziś do biura. Gdy ją zobaczyłem, zamarłem. To Ola, wyobrażasz sobie? Ola Nowak!
Kalina poczuła, jak krew odpływa jej z twarzy. To imię, jak echo z przeszłości, uderzyło w samo serce, budząc wspomnienia, które tak starannie pogrzebała. Siedem lat temu, gdy pierwszy raz spotkała Krzysztofa, był innym człowiekiem – radosnym, otwartym, ale niedostępnym. Jego serce należało do kogoś innego – do Oli, tej samej, której imię teraz rozpętało w jej duszy burzę.
Wtedy Kalina nie śmiała się wtrącać. Szanowała cudze uczucia, bojąc się zniszczyć czyjeś szczęście. Poznali się przez wspólnego przyjaciela, a czasem przychwytywała siebie na tym, iż ukradkiem obserwuje Krzysztofa. Wydawał się ideałem: dobry, charyzmatyczny, z ciepłym uśmiechem. Myślała wtedy, jakie to szczęście ma jego dziewczyna, i marzyła, by spotkać kogoś podobnego. Ale pewnego dnia Krzysztof pojawił się sam — bez Oli, z gasnącym spojrzeniem. Okazało się, iż zerwali — z jej inicjatywy.
Kalina szczerze współczuła, ale w głębi duszy nie potrafiła stłumić radości. To była jej szansa. Dała sobie czas, by mieć pewność, iż ich rozstanie jest ostateczne. Po kilku miesiącach zaprosiła Krzysztofa na kolację. Tak zaczęła się ich historia. Znaleźli wspólny język, a niedługo między nimi wybuchło uczucie. Po dwóch latach wzięli ślub, a trzy lata później urodziła się ich córeczka, z którą Kalina teraz spędzała dni.
Ale Ola… Ola była tą, przez którą Krzysztof kiedyś cierrzał. Tą, której miejsce zajęła Kalina. Przez te wszystkie lata bała się, iż ich miłość to tylko sposób na zapomnienie przeszłości. Miała nadzieję, iż z czasem uczucia Krzysztofa stały się prawdziwe, ale teraz, gdy imię Oli znów zabrzmiało w ich domu, dawne lęki odżyły z nową siłą.
— Rany… — wykrztusiła Kalina, starając się ukryć drżenie w głosie. — I jak się miewa?
Krzysztof wzruszył ramionami, unikając jej wzroku.
— Głupio gadać. Przywitaliśmy się i tyle.
— Jest zamężna? — spytała, czując, jak gardło się zaciska.
— Nie wiem. — W jego głosie pojawiła się irytacja. — I mnie to nie obchodzi. Spotkaliśmy się, uśmiechnęli, i koniec. Co mnie to adekwatnie obchodzi?
Ale Kalina widziała, iż nie był szczery. Jego słowa brzmiały jak usprawiedliwienie — nie tylko przed nią, ale i przed samym sobą. Zazdrość, jak trucizna, rozpływała się w jej żyłach. A jeżeli Ola go odbierze? A jeżeli dawne uczucie znów wybuchnie? Pamiętała, jak mocno Krzysztof kochał Olę. To było coś prawdziwego, pochłaniającego.
Krzysztof oczywiście kłamał. Był ciekaw, jak potoczyło się życie byłej. I, szczerze mówiąc, cieszył się, iż ją zobaczył. Coś w nim drgnęło, gdy ich spojrzenia się spotkały. Nie, kochał Kamilę i ich córkę. Nie zrobiłby nic, co mogłoby ją zranić. Ale nagle zdał sobie sprawę, iż z niecierpliwością wyczekuje kolejnego dnia pracy, by znów z nią porozmawiać. Tylko tyle. Czy to coś złego?
Widząc niepokój Kaliny, Krzysztof próbował ją uspokoić przed wyjściem:
— Postaram się wrócić dziś wcześniej, już prawie wszystko skończyłem. Przygotujesz coś dobrego?
— Jasne — wymusiła uśmiech.
— Kocham cię.
— Ja ciebie też — odparła, ale jej głos zadrżał.
Gdy drzwi się zamknęły, uśmiech zniknął z jej twarzy. Nigdy nie mówił „kocham cię” przed wyjściem. To był zły znak? A może dobry? Mówią, iż mężczyźni stają się bardziej czuli, gdy gryzie ich poczucie winy. Ta myśl nie dawała Kalinie spokoju.
Próbowała się odciągnąć, skupiając się na córeczce, która właśnie się obudziła. Ale niepokój nie ustępował.
W pracy Krzysztof znów spotkał Olę.
— Cześć, świetnie wyglądasz — uśmiechnęła się, a jej oczy błysnęły.
— Ty też — odparł, czując, jak coś ściska go w środku.
— Może zjemy razem lunch? Pogadamy trochę.
— Czemu nie…
Krzysztof wiedział, iż to niewłaściwe. Trzeba od razu postawić granice. Ale z drugiej strony… Co złego jest w zwykłym lunchu z koleżanką? Zatrzymali się w kawiarni, rozmawiając o wszystkim, jakby te siedem lat rozłąki nigdy nie istniało. Krzysztof dowiedział się, iż Ola nie wyszła za mąż — nie znalazła tego jedynego.
— Wiesz, po paru latach żałowałam, iż się rozstaliśmy — wyznała. — Ale ty już byłeś zajęty.
— To ty mnie porzuciłaś — przypomniał z lekką urazą.
— Co mogę powiedzieć? Byłam głupia — zaśmiała się. — Teraz bym cię nie puściła.
W powietrzu zawisło napięcie. Emocje narastały. Krzysztof czuł, iż to nie była zwykła rozmowa. Dawno już nie czuł takiego dreszczyku. Jego miłość z Kaliną była silna, ale… zwyczajna. Po narodzinach córki romantyzm zniknął, pozostawiwszy tylko rutynę czułości. A teraz nagle poczuł ten dawnoKrzysztof mocniej przytulił Kalinę tej nocy, szepcząc do ucha słowa pocieszenia, choć w głębi duszy wciąż czuł niepokój, czy jego decyzja o zmianie pracy naprawdę wystarczy, by zatrzeć ślad, który Ola znów odcisnęła w jego sercu.