Dziś postanowiłam, iż tylko my mamy rozpieszczać jej dzieci. Siostra mojego męża uznała, iż to naszym obowiązkiem jest rozpieszczać jej pociechy i tylko naszym.
Z mężem, Wojtkiem, jesteśmy razem od prawie ośmiu lat. To dobry człowiek, zawsze gotów pomóc, o otwartym sercu. Ale miał jeden problem siostrę. Magdę. Kobietę o nieograniczonej wyobraźni i zdumiewającej umiejętności przekształcania każdego zdania w zakamuflowane pytanie o drogi prezent.
Nigdy nie mówiła wprost. Jej słowa zawsze brzmiały jak niewinne myśli:
Dzieci tak marzą, żeby zobaczyć tę nową bajkę, ale bilety są teraz takie drogie mówiła z nutą melancholii. A Wojtek natychmiast kupował bilety, zabierał siostrzeńców do kina i fundował im zestawy z popcornem.
Jaka piękna pogoda ciągnęła Magda a wy siedzicie w domu. Powinniście iść na karuzelę! I zgadnijcie, kto zabierał jej dzieci? Oczywiście my. I to wszystko za nasze pieniądze.
Ja nie łapię tych subtelności. I choćby nie chcę. Wolę szczerość. jeżeli czegoś potrzebujesz powiedz. Poproś. Wytłumacz. Nie kręć się wokół tematu, udając, iż niczego nie chcesz.
Ale Wojtek zawsze natychmiast reagował na jej sugestie. Kochał siostrzeńców do szaleństwa. Ale sposób, w jaki ich rozpieszczał, przekraczał wszelkie granice. Rowery, gadżety, rozrywki to wszystko stało się normą. Magda tylko rzucała spojrzenie, a mój mąż już biegł.
Ostatnio były imieniny jej synka, Krzysia. Daliśmy mu już rower za sporą sumę. Byłam pewna, iż to więcej niż wystarczające. Ale dla Magdy rower to był drobiazg. W jej oczach dziecko koniecznie musiało pojechać do Europy. I nie samo z nią, oczywiście. Przecież mały chłopiec nie może jechać sam!
W języku Magdy brzmiało to tak:
Krzyś tak marzy, żeby zobaczyć Paryż. Oczy mu się świecą, gdy tylko o tym mówi
Wojtek przyniósł wtedy siostrzeńcowi zamiast biletów ciasto i poduszkę z jego inicjałami. Tego dnia pracowałam, a mąż poszedł sam. I to, jak się domyślacie, było jak kubek zimnej wody dla jego siostry.
Ale Magda się nie poddała. Jej żądania rosły z roku na rok. Wojtkowi, najwyraźniej, to nie przeszkadzało. Nie mieliśmy własnych dzieci, więc poświęcał się siostrzeńcom całym sercem. Może dlatego, iż nie miał gdzie przelać swojej ojcowskiej energii.
A potem długo wyczekiwana wiadomość: zaszłam w ciążę. Powiedziałam Wojtkowi płakał z radości, całował mój brzuch, nie mógł uwierzyć. Marzył o tym od lat. Ale wtedy pojawiła się Magda
I znów z prośbą. Tym razem o wyjazd do Pragi na wiosenne ferie. Oczywiście, z dziećmi. Mój mąż po raz pierwszy odmówił. Powiedział, iż będzie ojcem i teraz wszystkie środki idą na rodzinę. Wtedy jego siostra wybuchła.
Nazajutrz do mnie zadzwoniła. Krzyczała. Oskarżała.
Jak śmiesz?! Zrobiłaś to wszystko, żeby odebrać moim dzieciom jedynego mężczyznę, który się o nie troszczył!
Rozłączyłam się bez słowa.
Potem nowa scena. Siostrzeńcy czekali na Wojtka pod jego pracą. Wręczyli mu własnoręcznie zrobione karteczki.
Wujku, proszę, nie zostawiaj nas
Po co ci własne dzieci, skoro już nas masz?
Było jasne, iż ktoś pomógł im napisać ten tekst. I ten ktoś był do przewidzenia.
Wojtek wrócił do domu, usiadł na kanapie, spojrzał na karteczki i coś w nim pękło.
Jestem po prostu głupi powiedział. Ile lat to znosiłem? Zepsuty piekarnik, nie mam na kurtkę, tata uciekł wujku, pomóż. Zawsze używała dzieci, żeby mną manipulować. A ja dałem się nabrać. Głupi.
I nagle wyjął notes. Zaczął zapisywać wszystko, co pamiętał: rowery, telefony, obozy, wycieczki, sprzęt, kurtki, bilety do teatru. Suma okrągła kwota.
A potem finał. Finał w stylu Magdy.
Przyszła do naszego domu. Stanęła w przedpokoju jak władczyni i oznajmiła:
Skoro będziecie mieć własne dziecko, możesz zrobić ostatni dobry uczynek? Daj nam samochód. Nie dla mnie, nie jestem bezczelna. Tylko żebym mogła wozić dzieci
Wojtek podał jej notes bez słowa.
Tu jest kwota. Za wszystko, co dostałaś. Oddaj. Masz pół roku. Potem sąd.
Wyszła, zatrzaskując drzwi tak mocno, iż miotła z wieszaka spadła na podłogę.
Potem zaczął się potop wiadomości. Znajome Magdy zasypały mnie w mediach społecznościowych. Pisały, iż zniszczyłam świętą więź między wujkiem a siostrzeńcami. Że teraz dzieci są porzucone, głodne, a matka w rozpaczy.
Ale wiesz co? Nie drgnęłam.
Magda ma dwa mieszkania. Jedno dostała po byłym mężu, drugie od Wojtka, który zrzekł się swojej części spadku na jej rzecz. Dostaje alimenty, nie żyje w biedzie. Po prostu przywykła, iż wszystko się jej należy. A teraz już nie.
Będziemy mieć dziecko. I teraz mój mąż ma prawdziwą rodzinę. Bez manipulacji, bez histerii, bez teatru. I wiesz co? Myślę, iż to dopiero początek














