Złośliwa staruszka
Weronika wysiadła z taksówki i czekała, aż z auta wydostanie się mała Jolka.
— Dziękuję — podziękowała kierowcy, złapała córeczkę za rączkę i powoli ruszyły w stronę klatki. Przy niskim ganku na ławce siedziały dwie starsze panie.
— Dzień dobry — przywitała się Weronika.
— Dzień dobry — odpowiedziała jedna z kobiet. — Do kogo to takie piękności idą w gości?
Weronika tylko się uśmiechnęła. Otworzyła kluczem zamek szyfrowy i weszła z córką do środka. Ledwie drzwi się za nimi zamknęły, gdy jedna z pań wyraźnie donośnym głosem oznajmiła, iż pół godziny temu widziała, jak dwóch młodych mężczyzn wnosiło do klatki jakieś kartony i torby.
— Nowi lokatorzy wprowadzają się do mieszkania nad tobą, to po Kowalskich. Więc trzymaj się, Marysiu, bezsenne noce ci zagwarantowane — odparła druga.
— Nie na tę trafiły. Niech tylko spróbują hałasować. Zaraz zadzwonię do opieki społecznej, niech się tym zajmą…
Weronika już nie słuchała. Podeszła do windy, która akurat stała na parterze, i z miętusem wjechały na piąte piętro.
Drzwi do mieszkania były uchylone. Mężczyźni siedzieli w kuchni i pili herbatę.
— O, Weronika już jest. A myśmy se herbatę zaparzyli. Wybacz, rozgoszczylismy się tu trochę.
Weronika sięgnęła do torby po portfel.
— Werka, no co ty. Pomogłem ci jak koledze. Może na próżno odeszłaś od Darka? Moglibyście się pogodzić. Nie pracujesz, z czego będziecie żyć z córeczką? — Mówiący mrugnął do Jolki, a ta wybuchnęła śmiechem.
— Jakoś sobie poradzimy. Wniosę o rozwód, będą alimenty, zasiłek. Nie wrócę do Darka. Możesz mu tak powiedzieć.
— No dobrze. Ale jak co, dzwoń, jak będę mógł, pomogę. No, urządzaj się, a my lecimy — powiedział Krzysiek.
Mężczyźni wyszli. Weronika spojrzała na kartony na środku pokoju i westchnęła.
— No to pomożesz mamie rozpakować rzeczy?
— Nie. Pójdę się pobawić — oznajmiła Jolka.
— Dobrze. Tylko nie krzycz i nie hałasuj, bo nas stąd wywalą — ostrzegła córkę.
Dziewczynka skinęła poważnie główką.
Weronika otworzyła karton z zabawkami, a Jolka natychmiast wyciągnęła z niego pluszowego misia. Tymczasem Weronika otworzyła szafę i zaczęła układać na półkach rzeczy z worków.
Mieszkanie było maleńkie, jednopokojowe. Ale gdzie im więcej? Meble przyzwoite, remont zrobiony, czysto. Da się przeżyć. jeżeli nie kupować zbędnych rzeczy, oszczędzać — wyrobią się.
Później Weronika ugotowała makaron i parówki, które przywiozła ze sobą. Umyła podłogę i ułożyła Jolkę do snu, rozkładając kanapę. Oczy same się jej zamykały, ale Jolka nie chciała zasnąć bez bajki. Trzeba było czytać. Gdy w końcu dziewczynka zasnęła, Weronika opadła na poduszkę i zamknęła oczy. I wtedy przypomniały jej się słowa męża:
„Jeszcze do mnie przypełzniesz na kolanach, a ja się zastanowię, czy przyjąć cię z powrotem, czy nie…” Łzy napłynęły do oczu i sen odleciał.
Weronika wstała i poszła do kuchni. Nie włączała światła, stała przy oknie i patrzyła na nieznany widok za szybą, na zapadające zmierzchy…
***
Poznali się na przystanku. Pode”Weronika pomyślała, iż może jednak los czasem podsuwa nam rozwiązania w najbardziej nieoczekiwanych miejscach – jak złośliwa sąMimo iż początki bywały trudne, Weronika zrozumiała, iż czasem najbardziej niespodziewane osoby – jak sąsiadka wścibska jak wrona pod balkonem – mogą stać się najcenniejszymi sojusznikami w życiu.