Czy naprawdę trzeba tak cierpieć dla „miłości”? Historia, która złamała serce matce

przytulnosc.pl 2 tygodni temu

Moja córka, Anna, zawsze była piękną, pełną życia dziewczyną. Miała wielu adoratorów – w Krakowie, w Gdyni – mężczyzn, którzy ją podziwiali, zapraszali na randki, marzyli o wspólnej przyszłości. A ona… wybrała przeciętnego chłopaka – zwykłego menedżera z małej firmy pod Opolem. Ani przystojny, ani elokwentny. Gdy zobaczyłam go po raz pierwszy, pomyślałam tylko jedno: „Boże, nakarmić by go trzeba – sam skóra i kości”.

Ale wygląd to nie wszystko. Charakter tego mojego „zięcia”, Tomasza, też pozostawia wiele do życzenia. Kilka razy miałam z nim spięcia – zawsze stawia siebie na pierwszym miejscu, zadziera nosa i próbuje mnie uciszać. Ja go zwyczajnie nie znoszę. Mój mąż, Marek, zresztą też – kiedy Tomasz przychodzi w gości, Marek wychodzi z domu, żeby nie musieć patrzeć mu w oczy.

W ostatnich miesiącach zaczęłam zauważać coś bardzo niepokojącego: Anna bardzo schudła. Bluzeczki zwisają z niej jak na wieszaku. W domu je tylko herbatę, choćby do moich domowych pierogów czy kotletów nie chce sięgnąć.

Jej skóra poszarzała, włosy zaczęły wypadać. W oczach – brak życia. Kiedy mówi, robi to bez energii, jakby nie miała już sił choćby rozmawiać. Nie mogłam już dłużej tego ignorować – postanowiłam odwiedzić ją w mieszkaniu we Wrocławiu.

To, co zobaczyłam, przelało czarę goryczy. Na stole było mnóstwo jedzenia – dla wszystkich. Tomasz jadł aż mu się uszy trzęsły, a Anna tylko smętnie mieszała widelcem w talerzu z sałatą. Nałożyłam jej pierogi i kromkę chleba, ale wtedy Tomasz rzucił jej taki pogardliwy wzrok, iż aż mi serce stanęło. A ona… odsunęła talerz.

– Co tu się w ogóle dzieje?! – zapytałam. – Ty jej nie pozwalasz jeść?!
– Ona jest na diecie – odpowiedział spokojnie Tomasz.
– Na jakiej diecie?! Widziałeś, jak ona wygląda?!
– Mamo, proszę… nie zaczynaj – odezwała się cicho Anna. – Kobieta powinna mieścić się w koszulę swojego mężczyzny. A jak się nie mieści, to trzeba schudnąć.
– W koszulę tego kościotrupa?! Oszalałaś? Przecież to chore!

Zrobiłam awanturę. Nie mogłam inaczej. Zmusiłam córkę, by zjadła normalny posiłek. Bo to już przestało być żartem – to jest przekroczenie granic zdrowego rozsądku.

Miłość? jeżeli ma oznaczać głodzenie się, utratę zdrowia i godności – to nie jest miłość. To więzienie. I żadna kobieta – czy z Wrocławia, Warszawy, czy Rzeszowa – nie powinna w nim tkwić.

Idź do oryginalnego materiału