„Dlaczego mój syn powiedział, iż nie jestem zaproszona na jego ślub?”: Oto jego próba pocieszenia mnie obietnicą wspólnego spotkania nazajutrz z tortem w ręku.

newsempire24.com 1 tydzień temu

Dzisiaj mój syn powiedział mi, iż nie jestem zaproszona na jego ślub. Próbował mnie pocieszyć, obiecując, iż następnego dnia przyjdą z żoną w odwiedziny i przyniosą tort.

Gdy Kuba był mały, miał zaledwie sześć lat, kiedy jego ojciec po prostu zniknął z naszego życia. Pewnego dnia stałam przed pustymi drzwiami. Zostałam sama z małym dzieckiem i głuchą ciszą zamiast rodzinnego ciepła. Nie miałam wsparcia znikąd, musiałam być jednocześnie matką, ojcem, opoką i żywicielem rodziny. Pracowałam na dwie zmiany, brałam dodatkowe zlecenia, zostawałam na nocne dyżury i nie pozwalałam sobie chorować. Najważniejsze, żeby mój syn miał wszystko. Żeby nie czuł się gorszy od dzieci, które miały oboje rodziców.

Nigdy nie myślałam o sobie. Ani razu nie postawiłam swojego życia na pierwszym miejscu. Owszem, byli mężczyźni. choćby tacy, którzy proponowali wspólną przyszłość. Ale nie potrafiłam. Bałam się, iż Kuba poczuje się niepotrzebny, iż ktoś inny zajmie w jego życiu moje miejsce. Wystarczała mi jedna miłość – do niego. Całe moje ciepło, cała uwaga, całe serce – tylko dla niego. Żyłam jego zainteresowaniami, jego sukcesami, jego śmiechem.

Kuba wyrósł na przystojnego, inteligentnego, niezwykle kulturalnego młodego mężczyznę. Dostał się na uniwersytet, ukończył go z wyróżnieniem. Zdobył dobrą pracę, stał się pewnym siebie człowiekiem. I wtedy w jego życiu pojawiła się Ola. Opowiedział mi o niej dopiero po pół roku znajomości. Wydała mi się miła, uprzejma, dobrze wychowana. Ale powściągliwa. Zbyt powściągliwa.

Kilka tygodni po kolejnej wizycie Kuba oznajmił, iż postanowili się pobrać. Cieszyłam się jak dziecko. Już widziałam, jak wybieram sukienkę, witam gości, przytulam syna przed urzędem stanu cywilnego, gratuluję pannie młodej, jak wszyscy razem śmiejemy się, robimy zdjęcia, wznosimy toast… To przecież jeden z najważniejszych dni w życiu matki – ślub jej dziecka!

Ale Kuba jakoś zwlekał ze szczegółami. Ciągle pytałam: kiedy data? Gdzie ceremonia? W co mam się ubrać? W końcu westchnął ciężko i powiedział:
— Mamo, nie będzie ślubu. Po prostu się podpiszemy w USC. Bez gości. Bez przyjęcia. Tylko my we dwoje. Tak zdecydowała Ola.

Na początku choćby nie zrozumiałam. Jak to – bez ślubu? Bez mnie? Wytłumaczył, iż Ola nie chce wydawać pieniędzy na uroczystość, iż teraz ważniejsze jest dla nich oszczędzanie na własne mieszkanie. Że jeżeli zaproszą kogoś, to trzeba będzie też zaprosić jej rodzinę, a to już duża sprawa. A jeżeli wszystkich – potrzeba pieniędzy. A jeżeli tylko mnie – będzie niezręcznie. Właśnie dlatego postanowili podpisać się tylko we dwoje.

A potem Kuba powiedział coś, co rozdarło mnie od środka:
— Mamo, ty nie jesteś zaproszona. jeżeli przyjdziesz, pojawią się pytania. A my nie chcemy urazić nikogo z rodziny Oli. Więc proszę, zostań po prostu w domu.

Stałam w milczeniu. Jakby ktoś wbił mi nóż w serce. Jak to możliwe? To przecież mój syn. Urodziłam go, wychowałam, oddałam mu całą siebie. A w najważniejszym dniu jego życia – nie ma tam dla mnie miejsca?

Zaproponowałam, iż pomogę zapłacić za przyjęcie, choćby częściowo. Powiedziałam, iż to będzie mój prezent – skromny, ale od serca. Ale odmówili. Stwierdzili, iż ich decyzja jest ostateczna.
— Następnego dnia wpadniemy do ciebie, przyniesiemy tort, posiedzimy – dodał cicho Kuba. — Tak po rodzinnemu.

A ja stałam i myślałam: to ma być po rodzinnemu? Tak się teraz robi – odcina się matkę od ślubu jak niepotrzebny fragment? Gdzie miejsce dla wszystkich moich lat niepokoju, nieprzespanych nocy, straconych szans, by on miał wszystko? Jak mogli choćby pomyśleć, iż mogłabym tam nie być?

Nie potępiam Kuby. Nie jest zły. Po prostu wybrał spokój. Wybrał, by nie burzyć harmonii. Nie sprzeciwiać się żonie. Nie psuć relacji z nową rodziną. A ta stara, moja – może poczekać. choćby jeżeli to właśnie ja dałam mu życie.

Serce mi pęka.
I nie wiem, jak ich przyjąć z tym tortem. Nie wiem, jaką przybrać minę – radosną czy wymuszoną. Bo wewnątrz mnie są łzy, żal i puste miejsce przy weselnym stole, które powinnam była zająć.
Matka…

Idź do oryginalnego materiału