Drugi telefon zaskoczył mnie prawdą, której się nie spodziewałam

polregion.pl 2 dni temu

Okazało się, iż miał drugi telefon… Ale prawda była zupełnie inna, niż się spodziewałam.

Żyliśmy z Wojtkiem razem ponad dziesięć lat. Wydawałoby się, iż po tylu latach ludzie powinni stać się sobie bliżsi, niemal jak rodzina, rozumieć się bez słów. Ale ostatnio coraz częściej czułam, iż między nami wyrosła jakaś niewidzialna ściana. Stał się wycofany, zamknięty w sobie. Starałam się nie dramatyzować – praca, wiek, zmęczenie, może po prostu wyparowało to romantyczne uczucie. Mimo wszystko było mi przykro. Przecież przeszliśmy razem przez wiele: przeprowadzki, problemy finansowe, choroby rodziców, wychowanie syna… Czy to nie powinno scementować związku?

Pewnego zwyczajnego wieczoru, sprzątając w naszej sypialni, postanowiłam przejrzeć stare zimowe ubrania. Z szafy niespodziewanie wypadła stara męska kurtka, której Wojtek – jak mi się wydawało – nie nosił od kilku lat. Nagle z wewnętrznej kieszeni wyleciał telefon. Niewielki, nie drogi, z obitą obudową. Był naładowany i wyciszony. Wydało mi się to dziwne. Wyglądał, jakby był w ciągłym użyciu, ale mój mąż nigdy o nim nie wspominał.

Pierwszym odruchem było odłożyć go z powrotem i udawać, iż niczego nie widziałam. Ale ciekawość wzięła górę. Nie szukałam pretekstu do kłótni, ale jeżeli w związku pojawiają się tajemnice – to już niebezpieczna sprawa.

Otworzyłam menu. Nie było żadnych połączeń, ani wychodzących, ani przychodzących. Tylko wiadomości. I to wyłącznie otrzymane. Wtedy moje serce się ścisnęło. Pierwsza, jaką przeczytałam:

„Znowu się pokłóciliśmy… Ale wiesz, jak bardzo cię kocham. Do zobaczenia wkrótce.”

Kolejna:

„Jesteś zły? Nie chciałam tak. Jestem po prostu zmęczona. Już lecę do sklepu, nie gniewaj się.”

I trzecia:

„Nie powinieneś na mnie tak krzyczeć. Jest mi przykro. Ale i tak cię całuję.”

Zamarłam. Te słowa były napisane… jakby od mężczyzny? Nie – wręcz przeciwnie, od kobiety. I wyraźnie kierowane do kobiety. Przewinęłam dalej. Wszystkie wiadomości były podobne: czułe, pełne żalu, pożegnalne, namiętne. I wszystkie – bez żadnej odpowiedzi.

Trzęsłam się ze złości. Dłonie mi drżały, a w gardle stał mi kamień. Czyżby on miał… kobietę? A może to ona tak się podpisywała? Albo on sam do siebie pisał? Nie rozumiałam, co się dzieje, a przez tę niepewność było tylko gorzej.

Dotarłam do pierwszej wiadomości. Brzmiała tak:

„Nie potrafię mówić. Kiedy jesteś blisko – tracę głowę. Łatwiej mi pisać. To mój sekretny pamiętnik o tobie. Ten telefon jest jak mój cichy przyjaciel. Będę tu zapisywać wszystko, co do ciebie czuję. Czasem mnie nie rozumiesz, ale kocham cię. Tylko ciebie. I jeżeli kiedykolwiek znajdziesz ten telefon, wiedz – jest cały o tobie.”

Usiadłam na łóżku i rozpłakałam się. Chodziło o mnie. Cały ten czas prowadził… pamiętnik. Opisywał nasze kłótnie, swoje uczucia, to, czego nie potrafił powiedzieć na głos. Były tam zapiski sprzed prawie dwóch lat. Próbował uratować nasz związek na swój sposób. Milczał, ale pisał.

Gdy wieczorem wrócił z pracy, nie zamierzałam udawać. Po prostu podałam mu znaleziony telefon i powiedziałam: „Wszystko znalazłam.” Nie przestraszył się, nie szukał wymówek. Tylko westchnął, usiadł obok i przytulił mnie. Długo milczeliśmy.

A potem wymyśliliśmy: założymy wspólną skrzynkę mailową. Będziemy tam pisać – wszystko, czego nie potrafimy powiedzieć na głos. Wszystko, co ważne. Uczucia, obawy, żale, pragnienia. I będziemy to czytać na zmianę. A potem rozmawiać. I się przytulać.

W ten sposób uratowaliśmy nasze małżeństwo. I, o dziwo, znów się w nim zakochałam. W tego samego Wojtka, z którym kiedyś zaczynałam wszystko od zera. W mężczyznę, który znalazł swój cichy sposób kochania.

Idź do oryginalnego materiału