Serce już nie boleje i nie płacze
Po tragicznym wypadku mojego męża, Zbigniewa, postanowiłam wyjechać z miasta, gdzie wszędzie wciąż czuć jego obecność. Mieszkałyśmy razem z synem Sławkiem zaledwie osiem lat, a potem nagle doszło do wypadku, który odebrał mu życie. Myślałam, iż już nigdy nie wyjdę z tego smutku, zostając sama z chłopcem.
– Dziewczyny, zamierzam wszystko rzucić i przeprowadzić się na wieś mówiłam Kasi i Magdzie, które od wczoraj stały u mnie w kuchni. Rodzinna chata jest pusta, rodzice już dawno odeszli. Nie mogę już chodzić po tych ulicach ani mieszkać w tym mieszkaniu. Zbigniew jest jak cień, czasem widzę go na pobliskiem, a gdy się odwracam, nikogo nie ma. Co to?
– Renatko, nie wiem, czy dasz radę żyć na wsi. Przecież tu dorastałaś, a w mieście masz wszystko wątpiła Magda.
– Na wsi też jest szkoła, będę uczyć odpowiedziałam stanowczo.
– To będziemy do Ciebie podjeżdżać w gości dodała Kasia, i obieśmy się roześmiały.
Od pięciu lat mieszkam z Sławkiem w małym domku na skraju wsi, tuż przy lesie. Pracuję w miejscowej szkole, zżyłam się z sąsiadami i ludzie szanują mnie, bo to moja ziemia, tu się urodziłam.
Zima tego roku była szczególnie mroźna, a grudzień biały i wichrzawy. Zbliżał się Sylwester, został już tydzień, kiedy późnym wieczorem wybuchła zamieć. Wiatr trząsł chatą, a w środku było ciepło i przytulnie. Lubię takie chwile, kiedy na dworze hulają wichury, a my siedzimy przy stole i pijemy gorącą herbatę z maliną i ziołami.
– Mamo, chyba ktoś puka do drzwi powiedział Sławek.
– Pewnie wiatr odparłam, ale po chwili usłyszałam ciche stuknięcie. Otworzyłam drzwi i z korytarza usłyszałam: Otwórzcie, proszę.
Nie spodziewałam się gościa w taką pogodę, zwłaszcza w naszej odosobnionej chacie przy lesie. Gdy otworzyłam drzwi, ujrzałam mężczyznę w śniegu, który ledwo nie przewrócił się na mnie. Zawołałam syna.
– Może jest pijany? pomyślałam, ale nie zostawiałam go na dworze.
W dwie osoby wciągnęliśmy go do środka. Zsunął się na podłogę, ledwie powstrzymując jęki. Jego odzież zdradzała, iż jest myśliwym, ale nie miał przy sobie broni. Nie byłam lekarzem, a w zamiecie nie dało się wezwać pogotowie. Po kilku minutach przewrócił się na plecy i otworzył oczy. Prawa noga była rozcięta, krwawiła.
– Kim jesteście? Co się stało? zapytałam cicho.
– Przepraszam odpowiedział, patrząc na nas błagalnie niebieskimi oczami. Zdejmowaliśmy mu kurtkę, a on patrzył na nas, jakby prosił o pomoc.
Sprawdziłam nogę nie było złamania, tylko głęboka rana, którą mogłam opatrzyć. Trochę ulżyło mi w sercu. Położyliśmy go przy kominku, podparliśmy o ścianę. Spojrzał na swoją nogę i lekko się uśmiechnął.
– Nazywam się Prokop, przepraszam, iż wdarłem się nieproszenie do domu powiedział.
– Ja to Renata, a to mój syn Sławek przedstawiłam się.
– Ja sam lekarz, widzę, iż rana nie jest poważna, po prostu straciłem dużo krwi i sił odparł.
Poczuliśmy ulgę, iż ma medyczne doświadczenie. Po opatrzeniu i związaniu rana, Prokop usiadł przy stole i wypił gorącą herbatę z melisą i malinowym dżemem. Rozmawialiśmy, a on opowiadał o sobie.
– Mam czterdzieści trzy lata, byłem lekarzem wojskowym, pracowałem za granicą. Żyłem w ciągłych wyjazdach, więc żona nie wytrzymała takiego życia i wyjechała z naszą córką do miasta, gdzie jej rodzice mieszkają. Pobrala się ponownie i jest szczęśliwa. Nie obwiniam jej nie każda kobieta zniesie takie trudności wyznał.
– A co z miłością? Co w chwilach euforii i smutku? zapytałam niepewnie.
– Nie każda kobieta potrafi znieść to wszystko. Kiedy żeniłem się w młodości, obiecywałem jej rzeczy, których nie mogłem spełnić. Rozumiem więc, dlaczego odejść musiała nie mam pretensji odparł.
Rozmawialiśmy do późnej nocy, a potem Prokop zapytał:
– Czy nie jesteście poślubieni?
– Mąż zginął tragicznie, wyjechałam pięć lat temu z miasta. Tu, w tej chacie, odnajduję spokój. Martwiłam się, iż Sławek nie polubi wsi, bo znał się na mieście, ale udało mu się przyzwyczaić, zaprzyjaźnił się z sąsiadami i już czuje się częścią tej społeczności odpowiedziałam, a Sławek zasnął przy kominku.
– Czy myślisz o powrocie do miasta?
– Nie, tu mam ciszę, uczę w szkole języka polskiego i literatury. A wy pracujecie w szpitalu?
– Nie odparł Prokop. Po czterdziestce odszedłem z wojska, miałem wtedy prawo do emerytury. Mama zachorowała, wróciłem do wsi, opiekowałem się nią. Pracowałem jako leśniczy, ale matka zmarła. Potem wróciłem do miasta, otworzyłem aptekę. Działa dobrze, planuję otworzyć jeszcze jedną. Ostatnio jednak dręczą mnie złe przeczucia, może po śmierci mamy, a może coś innego. Po prostu dusza boli.
– To normalne, iż po stracie bliskiej osoby zostają ślady w sercu pocieszyłam ją.
– Przyjaciele radzą mi iść do psychiatry, a ja się z nich śmieję. Zdecydowałem się na tę wioskę, polować, wędrować po lesie powiedział. Kiedy byłem leśniczym, zgubiłem samochód, natknąłem się na stertę dzików, jeden mnie ugryzł i tak powstała ta rana. Strzelałem, ale nie wiem, czy trafiłem. Przynajmniej stado uciekło, a ja dotarłem do waszego domu, zostawiając karabin przy wjeździe pokazał na opatrzoną nogę.
– Dobrze, już późno, przygotowałem ci łóżko przy kominku, dobranoc zamknęłam.
Rankiem Prokop miał wysoką gorączkę, ranę nie udało się wyleczyć samodzielnie. Nie mógł już ruszyć się dalej. Zamieć ucichła, a my z Sławkiem odnaleźliśmy w lesie jego samochód, zasypany śniegiem, ale wciąż dający się odciągnąć.
– Będę musiał leczyć się sam mówił Prokop, mam apteczkę w aucie, przyniosę leki.
– Dziś odkopiemy samochód, daj kluczyki, przyniesiemy apteczkę odpowiedzieliśmy. Sławek przyniósł apteczkę w całości.
Kilka dni Prokop się leczył, grał z Synkiem w szachy, a kiedy poczuł się lepiej, pakował się do miasta. Do sylwestra zostały trzy dni.
Nie zadawałam pytań, wiedziałam, iż musi wrócić. Usłyszałam, jak rozmawia przez telefon, i od razu połączyłam to z jego wyjazdem.
Przed odjazdem spytałam:
– Jak się czujesz, czy dusza już nie boli?
Prokop pakował rzeczy, spojrzał mi w oczy i odpowiedział:
– Teraz płacze wyszedł, wsiadł do swojego terenowego i odjechał.
Po jego wyjeździe w domu zrobiło się cicho, poczułam, iż czegoś mi brak. Nie miałam złudnych nadziei, po prostu przyznałam, iż bardzo go polubiłam był prawdziwym mężczyzną, przy nim czułam się bezpiecznie, ale nie czekałam niczego więcej.
Zamiecie trwały, ale już nie były tak straszne, wiatr osiadł, śnieg padał tylko od czasu do czasu.
– Wszystko będzie dobrze myślałam. Dobrze, iż Prokop został na chwilę, bo inaczej byłoby trudniej go zapomnieć uspokajałam samą siebie.
Nie dzwonił, choć obiecywał, iż zadzwoni, kiedy będzie w mieście.
– Ma swoje sprawy w mieście, a tutaj miał małą przygodę podsumowałam.
Nadszedł Sylwester. Trzydziestego pierwszego grudnia rano wsiadłam starą furgonetkę, pojechałam do miasta po zakupy kupiłam produkty i słodycze na tydzień, by przywitać Nowy Rok. Choć byliśmy we dwoje, zawsze robimy tę tradycję, już ubrałam choinkę.
Wieczorem znów wybuchła zamieć, ale byłam zadowolona, iż zdążyłam zrobić zakupy przed śniegiem. Sławek pomagał nakrywać stół, zapalił lampki na choince.
– Mamo, ktoś puka? zapytał.
– Pewnie wiatr, ale posłuchaj odpowiedziałam, i rzeczywiście usłyszałam stukot. Przed drzwiami stał promieniejący Prokop z torbami w rękach.
– Mogę wejść? nie czekając na odpowiedź, wszedł do przedsionka, a potem do domu.
Sławek zawołał w radości:
– Hurra, wujku Prokopie!
– Sławek, poczekaj, weź torby dodał Prokop, po czym pocałował mnie w usta. Serce mi zabiło szybciej, jakby było dzieckiem.
– Sławek, Renata, może pospieszę się z decyzją, ale wiem, iż nie mogę żyć bez was wyjął małe pudełko z pierścionkiem Renatko, wyjdziesz za mnie za mąż?
– Pojechałeś do miasta po to? zapytałam, uśmiechnął się i skinął głową.
Sławek patrzył na mamę z nadzieją, a ja skinęłam głową.
– Zgoda, ale nie mogę wyjechać stąd.
– Nie musisz. Ja zostaję tutaj, podoba mi się wioska, a leśniczy chyba przyda się zaśmiał się. Do miasta będę jeździł, by prowadzić interesy. Oparłam czoło o jego ramię.
Czas mijał. Synowi już dziesięć lat, Sławek studiuje. Żyjemy w dużym domu, który razem z Prokopem wybudowaliśmy. Jego dusza już nie boli i nie płacze, wokół panuje miłość i radość.







![Kurierowi upadła paczka? Czy musisz otwierać ją przy nim? Obalamy mity logistyczne [PORADNIK PRZED ŚWIĘTAMI]](https://warszawawpigulce.pl/wp-content/uploads/2018/12/Kurier-poczta-pudelko-shutterstock_380086414.jpg)





