Jak wygląda życie mizofoników? "Mój mąż żuje tak głośno, iż przestałam z nim jadać. Inaczej byłby rozwód"

kobieta.gazeta.pl 3 tygodni temu
Dźwięk przeżuwania jedzenia, chrapania, zgniatania folii aluminiowej lub cięcia styropianu wzbudza w was niewyjaśnione pokłady obrzydzenia, agresji lub wręcz odruch wymiotny? Nie jesteście sami. Mizofonia może dotyczyć choćby co piątej osoby.
Nadwrażliwość na dźwięki kojarzy się raczej z uciekaniem od hałasu. W przypadku wielu osób, które wykazują tendencje do mizofonii, mowa raczej o delikatnych, cichych, często powtarzających się odgłosach. Nie ma jeszcze jednoznacznej klasyfikacji mizofonii jako choroby, być może dlatego dane dotyczące osób, które się z nią borykają, nie są jasno zarysowane. Szacuje się jednak, iż z tym problemem może zmagać się od 6 do 20 proc. społeczeństwa, w zależności od nasilenia objawów.


REKLAMA


Zobacz wideo


"Jeżeli przy mnie chrupiesz, to siedzę w kapturze, bo skręca mnie dosłownie na każdy dźwięk"
Potwierdzałby to fakt, iż raczej nie mamy problemu ze znalezieniem takich osób w najbliższym otoczeniu, a także w sieci. Swoimi "koszmarkami" w jednym z nagrań na Instagramie podzieliła się paullaak. W krótkim wideo wymieniła, jakie sytuacje ją drażnią. "Jeśli przy mnie mlaszczesz, to tak mnie to denerwuje, iż mam ochotę się rozpłakać". "Jeżeli przy mnie chrupiesz, to siedzę w kapturze, bo skręca mnie dosłownie na każdy dźwięk". "Mam mizofonię, więc słyszę choćby twoje ślinianki, które pracują zbyt głośno podczas jedzenia".


Okazuje się, iż ten problem dotyczy wielu innych osób, czego obraz widzimy w sekcji komentarzy. "Od zawsze pewne dźwięki mnie drażniły, z wiekiem jest coraz gorzej i coraz częściej odczuwam przebodźcowanie dźwiękami. Do tego stan, do jakiego doprowadza mnie chrapanie czy mlaskanie, jest nie do pojęcia dla, nazwijmy to, zdrowej osoby. Człowiek się męczy każdego dnia" - napisała jedna z internautek. W pozostałych komentarzach czytamy: "Denerwuje mnie, jak ktoś za głośno połyka ślinę lub wodę. Słyszę, jak inni mlaskają i wiele innych rzeczy"; "Mam to samo. Mlaskanie i siorbanie denerwuje mnie do tego stopnia, iż jak z kimś siedzę przy stole, to odechciewa mi się jeść i najchętniej bym przywaliła takiej osobie. Rozwala mnie od środka".
"Jak słyszę, jak stuka dolnymi zębami o górne, to robi mi się jakieś spięcie w mózgu"
O irytujące dźwięki zapytałam także swoje redakcyjne koleżanki i kolegów. Nietrudno było znaleźć osoby, które wprost nie znoszą pewnych odgłosów. "Nienawidzę szelestu folii aluminiowej i styropianu. Aż mnie ciarki przechodzą, gdy to słyszę. I nie rozumiem ludzi, którzy oglądają filmiki typu ASMR, to też jest dla mnie bardzo niekomfortowe" - mówi jedna z zaczepionych przeze mnie osób. "Jak ktoś tnie nożem styropian, to aż czuję w szczęce" - dodaje kolejna. "Ja zagłuszam wszystko głośną muzyką. Działa na mnie szuranie np. przesuwanie krzesła, pociąganie nosem, chrząkanie. Ale najbardziej wszystko związane z jedzeniem: najgorsze jabłko albo słonecznik. Dlatego tak doceniam pracę zdalną" - uśmiecha się następna.


Pech chciał, iż trafił mi się mąż, który dokładnie przeżuwa jedzenie. Jak słyszę, jak mu ślinianki pracują i jak stuka dolnymi zębami o górne, to oczy wywracają mi się na lewą stronę, robi się jakieś spięcie w mózgu i mam ochotę albo uciec, albo go udusić... Przy życiu trzyma go to, iż poza tą jedną wadą, jest całkiem spoko


- śmieje się kolejna rozmówczyni. Inna nie była w stanie przecierpieć odgłosów, które wydaje jej partner przy stole. "Mój mąż żuje tak głośno, iż przestałam z nim jadać. Inaczej byłby rozwód. o ile już musimy obok siebie jeść, to puszczam muzykę. Raz zdarzyło się tak, iż usiadłam pomiędzy nim a kolegą, który również mega głośno je. Miałam doznania iście kinowe. Myślałam, iż zejdę z tego świata".


Problem mizofonii w związku dopadł także inną moją koleżankę, która o swoim partnerze może powiedzieć całkiem sporo. "Mamy to nieszczęście, iż mieszkamy w bloku z bardzo cienkimi ścianami. Dosłownie słychać jak sąsiedzi wracają z pracy i rozstawiają na stole talerze w czasie kolacji. Wiemy, o której chodzą siku, biorą prysznic, a nie daj Boże zaczynają rozmawiać o 23, to już jest dramat. Mój facet nie jest w stanie nic robić, tylko skupia się na tym hałasie. Chodzi po pokoju i zastanawia się, czy iść i zwrócić im uwagę, ale tak naprawdę nie ma podstaw, bo tylko rozmawiają - to nie są jakieś dzikie imprezy. Z jednej strony to głupie, ale wiem, iż jego bardzo to męczy".


Wyjście do sklepu to koszmar. Wolę chodzić sama, bo on nie jest w stanie znieść hałasu. W komunikacji miejskiej choćby jak wracamy razem, to jedziemy w słuchawkach (on ma takie wygłuszające), bo to też bardzo go rozprasza.


"No i po przeprowadzce, zamiast cieszyć się, iż mieszkamy w mieszkaniu, które jest urządzone 'po naszemu', były miesiące walki z tym, jak wyciszyć sypialnię. Bo nasz sąsiad ma rytuał, iż co rano dzwoni do swojej mamy. I o 6 słyszymy: "Dzień dobry mamo, co słychać?". Także było przestawianie łóżka na drugą stronę, kupowanie dywanów, zasłon, żeby jak najbardziej wyciszyć pomieszczenie. A i na urlopie też często jest stres, bo jak trafimy na mieszkanie/pokój, gdzie słychać hałas, to już urlop z głowy, bo on nie może spać. W końcu na święta kupiłam mu profesjonalne zatyczki do uszu, więc przynajmniej w nocy może się biedak wyspać".
Żarty żartami, jednak warto pamiętać, iż o ile choćby taka błahostka, jak nadwrażliwość na dźwięki sprawia, iż nie jesteśmy w stanie funkcjonować, zdecydowanie dobrze jest odezwać się do specjalisty. Indywidualna terapia może pomóc radzić sobie z tym problemem i nie zwariować. A czy was również denerwują konkretne dźwięki? Zachęcamy do udziału w sondzie i komentowania.
Idź do oryginalnego materiału