Kruszejemy Jurku B.
Czemu Jurku odjeżdżasz, ręce złamawszy na pancerz.
Przy pochodniach, co skrami grają około twych kolan?
Miecz wawrzynem zielony i gromnic płakaniem dziś polan
Rwie się sokół i koń twój podrywa stopę jak tancerz
Wieją, wieją proporce i zawiewają na siebie, dla Ciebie.
Wiem drogi Jurku,
że nic nie może przecież wiecznie trwać.
Życie jest podróżą do najdalszych stron.
A to wyzwanie polega na tym, iż nigdy nie wiemy,
na którym przystanku będziemy musieli wysiąść.
Wysiadłeś za szybko.
Umawialiśmy się na stacji w Warszawie.
Trudno. Nie będzie Ciebie 23 czerwca.
Ale odniosłeś wielki sukces.
Jak mało kto.
Bo sukces życia polega na utrzymywaniu
dobrych relacji ze wszystkimi.
Współpracowaliśmy od blisko pół wieku na różnych płaszczyznach, głównie lekkoatletycznych i triathlonowych. Czasami mieliśmy odmienne zdania, co do drogi prowadzącej do tego samego celu, ale nigdy to nas nie poróżniło. Pomagaliśmy sobie wzajemnie. Szanowaliśmy się i działaliśmy przede wszystkim dla dobra i zadowolenia ludzi, którzy pasjonowali się najprostszą formą ruchu, jaką jest bieg.
Janusz Kalinowski
Jurku B. teraz kilka słów ode mnie. To już zbliża się powoli „koniec naszego maratońskiego świata”.
Nie ma już na warszawskim i innych maratonach…- cześć Jurku, cześć Kamus …- co słychać ? I niby biegnę dla euforii i siebie, smuci bo nie ma już naszej „stajni biegowej” sprzed lat, aby w podnieceniu chwalić się czasem, dzielić słabościami po trasie.
Pamiętam…Twoje słowa: „ w hałasie oklasków biegacza niesie”.
No to niech Ciebie niesie na te niebiańskie maratony.
Kazimierz Musiałowski.



