Kaszojady, bombelki, waflokruchy. "Na wykluczanie dzieci jest społeczne przyzwolenie"
Zdjęcie: Aleksandra Belta-Iwacz, psycholożka, twierdzi, że dzieci są traktowane jako dodatek do społeczeństwa, dopóki nie podrosną, nie widzi się w nich większej wartości społecznej (Fot. Kamila Pitucha / Agen
- Gdybyśmy o osobach z niepełnosprawnościami czy osobach o innym kolorze skóry mówili w ten sposób co o dzieciach, ba - gdybyśmy choćby powiedzieli, iż nie lubimy takich osób, to większość z nas nie miałaby wątpliwości, iż to dyskryminacja. A iż dzieci się nie lubi, można powiedzieć ot tak - zauważa psycholożka, Aleksandra Belta-Iwacz.