Polska wieś biednieje w ciszy, to ukryty dramat, który rośnie mimo spadku ubóstwa w kraju. Oficjalne statystyki nie oddają prawdziwego obrazu. Główne wskaźniki statystyczne mogą napawać optymizmem. Według danych za 2024 rok, odsetek osób żyjących w skrajnym ubóstwie spadł do 5,2%. Jednak za tą poprawą kryje się mniej widoczna, ale znacznie bardziej złożona rzeczywistość.

Fot. Shutterstock
Ubóstwo w Polsce nie zniknęło – zmieniło jedynie kontury. Najmocniej uderza tam, gdzie głos społeczny najczęściej milczy: na wsi, w domach wielodzietnych i wśród osób bez stałego źródła dochodu.
Relatywna bieda ma się dobrze
Z danych Głównego Urzędu Statystycznego wynika, iż aż 13,3% Polaków żyje w tzw. ubóstwie relatywnym. To osoby, których poziom konsumpcji jest wyraźnie niższy niż przeciętny – i choć nie głodują, często muszą rezygnować z podstawowych potrzeb, takich jak leczenie, edukacja dzieci czy ogrzewanie domu zimą. Na wsiach to zjawisko przybiera szczególnie dramatyczną formę – praca sezonowa, brak dostępu do usług publicznych, drożyzna i słabe perspektywy rozwoju składają się na cichą tragedię codziennego życia.
Wieś jako zapomniana ofiara systemu
Problem dotyczy szczególnie rodzin z co najmniej trójką dzieci. One właśnie najczęściej zmagają się z brakiem płynności finansowej. choćby jeżeli formalnie nie zaliczają się do ubogich w sensie skrajnym, ich budżety są napięte do granic. Inflacja, ceny energii i żywności, koszty dojazdu do pracy – wszystko to uderza z podwójną siłą tam, gdzie dochód na osobę jest już od lat dramatycznie niski.
Eksperci zauważają, iż próg skrajnego ubóstwa nie był rewaloryzowany w tempie odpowiadającym rzeczywistemu wzrostowi kosztów życia. W efekcie statystyki mogą nie oddawać skali realnego kryzysu. Mieszkańcy wsi i osoby na umowach śmieciowych często nie mają żadnego marginesu bezpieczeństwa – każda nieprzewidziana sytuacja może oznaczać dramat: utratę dachu nad głową, zadłużenie, rezygnację z leczenia.
Polityka społeczna pod presją
Choć rząd realizuje liczne programy socjalne, jak 800+, „Dobry Start” czy dodatki osłonowe, coraz częściej pojawia się pytanie o ich skuteczność w kontekście trwałego przeciwdziałania ubóstwu. Wzrost dochodów w wielu przypadkach okazuje się jedynie pozorny – niwelowany przez rosnące koszty życia i braki w dostępie do usług.
W mediach społecznościowych pojawiają się dramatyczne relacje z miejscowości, które nie skorzystały z fali wzrostu gospodarczego. Mieszkańcy pytają: gdzie jest państwo, gdy dzieci chodzą do szkoły w zimowych kurtkach, a emeryci z prowincji muszą wybierać między lekarstwami a opałem?
Czy Polska wieś zniknie z mapy rozwoju?
Debata o ubóstwie powraca z nową siłą, tym razem skupiając się nie na wielkich liczbach, ale na nierównościach terytorialnych i systemowych. jeżeli państwo nie zaproponuje długofalowych, strukturalnych rozwiązań – ubóstwo nie zniknie, a jedynie zmieni twarz. I coraz częściej będzie nią twarz dziecka z małej wsi, dla którego szkoła z darmowym obiadem to jedyne bezpieczne miejsce na świecie.
Źródło: forsal.pl/warszawawpigulce.pl