Każdego wieczora o tej samej porze, chłopiec przechodził obok eleganckiej restauracji w Warszawie.
Nigdy niczego nie zamawiał.
Ani słowa nie mówił.
Stawał tylko i patrzył przez okno.
Podziwiał suto zastawione talerze, lśniące sztućce, ludzi śmiejących się między kęsami.
Potem szedł dalej… ze zniszczonym plecakiem na ramionach i dziurawym jak rzeszowskie drogi żołądkiem.
Pewnego wieczora kucharz w środku go zauważył.
I rzekł do kelnera:
– Gdy przyjdzie następnym razem, powiedz, iż chcę z nim pogadać.
Następnego dnia chłopiec wrócił jak zwykle.
Zanim zdążył odejść, kucharz wyszedł mu naprzeciw.
– Głodny jesteś?
Chłopiec skinął głową bez słowa.
– Chciałbyś nauczyć się gotować?
Oczy otworzył tak szeroko, iż mało nie wypadły, niedowierzając.
I tak się to zaczęło.
Podarował mu stary fartuch.
Dał miejsce w kuchni – mogł zmywać naczynia, obierać ziemniaki i poznawać smaki oraz zapachy, o jakich choćby nie śnił.
Nie płacił mu złotówką.
Oferował naukę.
Z czasem chłopiec nauczył się kroić cebulę bez wylewania łez.
Ubijać jajka w rytm mazura.
Czekać na danie bez złości.
I wkładać serca w każdą potrawę.
Minęły lata.
Dziś ten chłopiec nazywa się Tomasz Nowak.
Ma 24 lata.
I jest szefem kuchni w tej samej restauracji, przed którą kiedyś tylko stał jak słup soli.
Każdego wtorku w menu pojawia się specjał:
„Wspomnienie zza szyby”
Proste danie z składników, jakie jadał w dzieciństwie.
I ilekroć gość je wybiera, Tomasz uśmiecha się i mówi:
– Ta potrawa ma jeden sekretny składnik, jakiego inne nie mają:
głód… zmieniania swojego losu.