„Kogo to przyprowadzasz, synku?”

twojacena.pl 1 dzień temu

„Kogo wprowadzasz do domu, synku…“

Halina Wójcik spędziła cały dzień w kuchni. Przygotowała ulubione sałatki, nadziewała gołąbki, upiekła kurczaka z chrupiącą skórką. Dzisiaj był wyjątkowy dzień — jej syn Piotr miał po raz pierwszy przyprowadzić swoją narzeczoną.

Dom lśnił czystością, obrus był starannie wyprasowany, a ciasto stygło na parapecie. Halina kilkakrotnie poprawiała fryzurę, zerkała w lustro i z niepokojem czekała — tak bardzo chciała, by przyszła synowa ją polubiła.

Rozległ się dźwięk otwieranego zamka. Halina wyprostowała się: „To oni!“ — pomyślała i już miała wyjść do przedpokoju, gdy nagle usłyszała stłumione głosy.

— Piotr, ty na serio? To twoje mieszkanie? To jakiś muzeum — prychnęła z pogardą Elżbieta.

— Cicho, Ela… Mama usłyszy. Nie zachowuj się tak…

— Niech słyszy! Może wreszcie zrozumie, iż ten grat powinien dawno wylądować na śmietniku! — ze złością kopnęła stary kredens w przedpokoju.

— Co ty sobie pozwalasz?! — Halina wyszła z pokoju, twarz jej zbladła, oczy błyszczały. — Jesteś w moim domu, nie na targowisku.

Zapadła ciężka cisza.

Elżbieta choćby nie przeprosiła. Podczas kolacji kręciła nosem, ledwo tknęła jedzenie, cały czas narzekając, iż wystrój jest „przaśny”, i oznajmiła, iż nie zamieszkają tu, dopóki nie zrobią generalnego remontu.

Halinie zrobiło się niedobrze. Wstała w milczeniu, wyszła na balkon, przyciskając dłoń do piersi. Po raz pierwszy od trzydziestu lat żałowała, iż sama wychowała syna. Mąż odszedł, gdy Piotrek miał niecały rok. Dźwigała wszystko sama — pracę, wychowanie, dom.

A teraz ten dom stał się przeszkodą dla obcej kobiety.

Gdy Elżbieta oznajmiła, iż jest w ciąży, Halina milczała. Już wiedziała: ten związek nie przyniesie nic dobrego. Zbyt różne wartości. Ale dla wnuka, dla syna… Zaproponowała: „Mieszkajcie tutaj. Mieszkanie jest duże. Jeden pokój możecie wyremontować po swojemu.“

— Jeden pokój to za mało! — warknęła Ela. — Chcemy sprzedać tę ruderę i kupić dwa mniejsze mieszkania.

— Nie pozwolę roztrwonić tego, co moi rodzice budowali całe życie! — Halina nie wytrzymała.

Następnego dnia Piotr przyszedł z dokumentami. Prosił o wydzielenie jego części. Halina podpisała, nie patrząc.

— Sprzedawaj. Rób, jak uważasz. Ale pamiętaj: z tym domem tracisz nie ściany, ale kawałek rodziny.

Tydzień później Haliny nie było. Odeszła cicho, nocą, we śnie. Piotr znalazł jej zdjęcia na parapecie. Na jednym trzymała go, niemowlę, przy babcinym fortepianie.

Stał w pustym pokoju, w którym teraz rozbrzmiewało tylko echo.

A meble… Meble Ela już zdążyła sprzedać.

Po trzech latach Piotr mieszkał sam w swojej kawalerce. Elżbieta z dzieckiem — osobno. A odrestaurowany stary stół z zielonym suknem stał w kącie. Obok — zdjęcie mamy. I każdego wieczoru w myślach prosił ją o przebaczenie…

Idź do oryginalnego materiału