**Mop** dla Witka – i dla całej rodziny
Witold, jak zwykle, wszedł do mieszkania, rzucił klucze na komodę i od razu skierował się do kuchni. Krystyna stała przy kuchence, mieszając dyniową kaszkę – ulubioną potrawę ich dzieci. choćby się nie przywitał.
— Gdzie jest nasz mop? — rzucił przez ramię, z lodowatym rozdrażnieniem w głosie.
— Jaki mop? — zdziwiła się Krystyna, próbując zrozumieć, o co chodzi.
— Najzwyklejszy. Żeby podłogi umyć. Bo nie da się patrzeć, jak zaniedbałaś dom! — syknął i, nie czekając na odpowiedź, wyszedł.
Krystyna stała nieruchomo, patrząc za nim. W głowie się nie mieściło – co to było? Co się stało z jej mężem, z tym samym Witoldem, który kiedyś czule nazywał ją Krysią i zmywał za nią naczynia?
Jeszcze niedawno wszystko było inne. Witold wracał z pracy, zdejmował marynarkę i od razu brał się za odkurzacz. Nie dzielił obowiązków na „męskie” i „damskie” – po prostu działał. Z miłością. Po kolacji przytulał Krystynę, namawiając, by odpoczęła, a sam mył talerze.
Żyli radośnie. Przyjęcia, kino, spotkania z przyjaciółmi. A potem – narodziny córeczki. Witold promieniał z zachwytu. Dwa lata później urodził się syn. Wszyscy wokół zachwycali się: para – idealna, dzieci – złote, relacja – do pozazdroszczenia.
— Krysiu, masz szczęście do męża — powtarzały koleżanki. — Taka to już rzadkość.
Krystyna wierzyła, iż ich miłość jest prawdziwa. I wieczna.
Ale niepostrzeżenie wszystko się zmieniło. Witold wracał do domu w złym humorze. Siły zniknęły, czułość wyparowała.
— Dlaczego tu wszystko do góry nogami? — pytał. — Ja pracuję cały dzień, a ty nie potrafisz ugotować obiadu? Co ty w ogóle robiłaś?
Krystyna próbowała tłumaczyć. Mówiła, jak syn wylał na siebie kaszkę, jak córka za nim biegała, jak pobrudzili wszystko, łącznie z tapetą. Jak prała, suszyła, uciszała. Ale Witold nie słuchał. Denerwował się. Był zmęczony. Stał się obcy.
Raz kroiła cebulę i nie mogła zrozumieć – czy płacze od ostrości, czy od bólu?
— Mama ostrzegała… — szeptała. — Nie rozpieszczaj męża. Miłość miłością, ale nie można się poświęcać dla drugiego człowieka bez granic. Wejdzie na głowę i choćby podziękować nie raczy.
A przecież była pewna, iż ona i Witek są dla siebie stworzeni. Czuła go. Słyszała bez słów. Ale teraz… teraz to wszystko wydawało się iluzją.
A Witold jakby wyczuł – skoro Krystyna się nie broni, znaczy, iż jest winna. Milczenie stało się dla niego potwierdzeniem jej „błędu”. W domu zaczął grać rolę sędziego. Krystyna czuła – jej świat się wali.
Ale chyba ich rodzinny anioł postanowił interweniować.
Zadzwonili z pracy. Znalazło się stanowisko, na które Krystynę chciano od dawna zaprosić. Większa pensja, lepsze warunki. Koleżanka przeszła na emeryturę. jeżeli się zgodzi – miejsce jest jej.
Matka obiecała zająć się dziećmi, zanim pójdą do przedszkola. Krystyna, pełna nadziei, poszła do fryzjera, zrobiła stylizację, odnowiła garderobę. Postanowiła: czas wrócić do siebie.
A Witold tymczasem… stracił pracę. Firma splajtowała. Był zdezorientowany. Ale przez cały czas udawał, iż wszystko pod kontrolą:
— Z dziećmi dam sobie z nimi radę, nie martw się. Sprawdzam oferty, wysyłam CV. W razie czego podeprzemy się twoją mamą.
Krystyna się nie sprzeciwiała. Wspierała. Po raz pierwszy od dawna – spokojnie i stanowczo.
Dwa tygodnie Krysia wdrażała się w nową pracę. W domu niby wszystko szło swoim torem. Ale po miesiącu zauważyła: jest brudniej, pranie leży nieposkładane, dzieci marudzą. A Witold stał się nerwowy. Cicho zauważyła:
— A ty, widzę, trochę sobie odpuściłeś. Ja pracuję, zarabiam, a w domu chaos.
Jej głos był łagodny, ale celny. Nie obraźliwy – pouczający. I Witold się zmieszał. Zrozumiał.
— Krysiu… Byłem głupi. Dopiero teraz pojąłem, jak ty to wszystko ciągnęłaś… — wyznał wieczorem. — Rano dzieci pokłóciły się o zabawkę. Gdy je rozdzielałem, kaszka wykipiała. Musiałem zrobić jajecznicę – Olek odmówił jedzenia. Myłem patelnię, gdy Zosia wylała mleko. A tu nagle dzwonek – rozmowa kwalifikacyjna online. Wystąpiłem w przerażeniu, w fartuchu, jak stałem. Ale wiesz… dostałem tę pracę. Za tydzień zaczynam. Twoja mama pomoże z dziećmi?
Krystyna skinęła głową. W jej ocz— Jasne — odpowiedziała Krysia, a w kącikach jej ust pojawił się dawno zapomniany, ciepły uśmiech.