Mąż odszedł, ale się przeliczył

newskey24.com 19 godzin temu

Gdy Krzysztof wrócił do domu w piątkowy wieczór, w powietrzu unosił się zapach smażonych ziemniaków i czegoś kwaśnego. Skrzywił się – Agnieszka znowu gotowała kapustę, choć wiedziała, jak jej nie znosi. Zdjął drogi garnitur, powiesił go starannie na wieszaku i ruszył w stronę kuchni.

— Cześć – mruknął.
— Już jadłeś w pracy, prawda? – zapytała bez uśmiechu.
— Był bankiet po spotkaniu. Klient z branży naftowej, huczna impreza. Ale podpisałem umowę na dwa miliony złotych.
Agnieszka milczała. Stała przy kuchence w starannym szlafroku, włosy spięte w kok. Na twarzy malowało się zmęczenie. Naprawdę było jej to obojętne – czy sto milionów, czy więcej. Pieniądze nie wrócą tego, co było między nimi jeszcze dwa lata temu.

Krzysztof usiadł przy stole, otworzył butelkę mineralnej. W oczach żony przemknął coś, co przypominało wyrzut.
— choćby patrzysz inaczej – powiedziała.
— Jaki „inaczej”?
— Wyniośle. Jakbym była twoją służącą. To wszystko… to nie jest o nas. Stałeś się kimś innym, Krzysztof.
— Agnieszka, mówisz poważnie? Przecież haruję jak wół! Wszystko, co mamy, to moja praca. Mieszkanie, nowe auto, wakacje. A ty? choćby nie pracujesz.
— Nie pracuję, bo tego chciałeś! – głos jej zadrżał. – Sam mówiłeś: „Zostań w domu, odpocznij, teraz cię utrzymam”. A teraz patrzysz na mnie, jakbym była pasożytem.

Krzysztof odsunął talerz.
— Po prostu jesteś zazdrosna. Ja idę do przodu, a ty stoisz w miejscu. To nie moja wina.
— Stoję, bo nie pozwalasz mi się ruszyć.

Wstał, gwałtownie odsuwając krzesło:
— jeżeli ci się nie podoba, możesz żyć, jak chcesz. Tylko potem nie narzekaj.

Ich małżeństwo zaczęło się pięknie. Krzysztof był wtedy menedżerem w agencji reklamowej, Agnieszka uczyła angielskiego. Wynajmowali mieszkanie, oszczędzali grosz do grosza, razem wybierali sobie skromne prezenty. Ich szczęście było w drobiazgach – wieczornych spacerach nad Wisłą, piknikach w lesie, domowych seansach filmowych.

Wszystko zmieniło się, gdy Krzysztof dostał propozycję objęcia stanowiska dyrektora rozwoju w nowej firmie. Pensja – trzy razy wyższa. Zaczął gwałtownie piąć się w górę: podróże służbowe, premie, nowe znajomości. Kupili dwupokojowe mieszkanie w nowym budynku, Agnieszka zrezygnowała z pracy – na jego naleganie: „Po co ci ta szkoła? Ja cię utrzymam”.

Pierwsze miesiące przypominały bajkę. Ale potem Agnieszka zaczęła czuć, iż w ich domu pojawił się ktoś trzeci – chłód. Przychodził z Krzysztofem w wieczorowych garniturach, w zapachu drogich cygar, w rozmowach o rynkach, trendach i wynikach. Krzysztof się zmieniał, Agnieszka pozostawała taka sama. I to go irytowało.

— Ciągle myślę – powiedziała Agnieszka przyjaciółce, Kasi, przy kawie – może wrócę do szkoły?
— Wracaj. Przecież to kochałaś. Albo znajdź kursy online. Jesteś mądra. To po prostu kryzys.
— Nie chodzi choćby o pracę. Krzysztof jest jakby… obcy. Nie jest zły. Tylko traktuje mnie jak mebel. Siedzę w domu, gotuję, sprzątam. Wszystko jak trzeba. Tylko nikt nie pyta, jak się czuję.

Kasia westchnęła:
— Słuchaj, to klasyczna historia. Zarobił, poczuł władzę. Pieniądze pokazują, co człowiek ma w środku. I nie zawsze jest tam pięknie.

Pewnego dnia Krzysztof wrócił do domu w środku tygodnia. Był w świetnym humorze, z paczką z butiku.
— Spójrz, kupiłem ci sukienkę.

Agnieszka rozwinęła materiał – czarny, obcisły, z rozcięciem. Drogi. Stylowy. Tylko nie dla niej.
— To nie mój styl. Nigdy takich nie noszę.
— Po prostu się wstydzisz. W końcu gdzieś wyjdziemy. W piątek mam firmową imprezę. Jedź ze mną. Pokażę im, jaką mam żonę.
— Jak trofeum? – zapytała cicho.

Nie usłyszał. Albo udawał.

Impreza odbywała się w willi pod miastem. Wszyscy w markowych ubraniach. Agnieszka czuła się obco. Siedząc przy stole, słuchała rozmów o inwestycjach, kursach walut, luksusowych autach i zagłuszała nudę szampanem.

Gdy wróciła z tarasu, Krzysztof siedział obok dziewczyny w czerwieni. Młoda, pewna siebie, gładkie włosy, olśniewający uśmiech. Agnieszka zauważyła, jak tamta położyła dłoń na jego ramieniu. Krzysztof nie odsunął się.

W samochodzie Agnieszka milczała. Dopiero pod domem zapytała:
— Kim ona jest?
— To PR-owiec. Mamy wspólny projekt.
— I pozwalasz, żeby się tak obmacAgnieszka zamknęła drzwi za sobą, zostawiając przeszłość tam, gdzie jej miejsce – w niedopowiedzeniach i żalu, który z czasem nauczyła się zamieniać w ciszę.

Idź do oryginalnego materiału