Mąż wyjechał w delegację, a teściowa przyjechała do mnie z torbą – żeby mnie „pilnować”

przytulnosc.pl 4 dni temu

Wygląda na to, iż teściowa nie ma już własnych zajęć, więc postanowiła pobawić się w szpiegowskie gierki. Mąż wyjechał służbowo, a ona – jak na zawołanie – stanęła w drzwiach z walizką. Tłumaczyła, iż u niej w mieszkaniu pękła rura i musi się u mnie zatrzymać. Ciekawe, iż to już „drugi raz w ciągu dwóch miesięcy” taka sama awaria… Jakby nie było jasne, iż przyjechała tylko po to, by mnie obserwować.

Z mężem świadomie zrezygnowaliśmy z hojnej propozycji rodziców, żeby zamieszkać u nich, dopóki odkładamy na mieszkanie. Ja już od siedemnastego roku życia żyłam na własną rękę i nie zamierzałam w wieku dwudziestu sześciu lat zaczynać wszystkiego od nowa. Mąż miał podobną sytuację. Dlatego wynajęliśmy mieszkanie i zaczęliśmy odkładać.

Mąż znalazł dobrą pracę, ja też. Na życie wystarczało, gorzej z oszczędnościami. W pandemii było naprawdę ciężko i cieszyliśmy się, iż nie mamy kredytu hipotecznego. Musieliśmy zmienić mieszkanie na tańsze, ale na tym się skończyło.

Około pół roku temu znajomy męża zaproponował mu świetną pracę – do takiej roboty z ulicy się nie trafia, tylko po znajomości. Pensja dobra, warunki świetne, jedyny minus – częste wyjazdy służbowe. Czasem na dwa dni, czasem na dwa tygodnie. Ale plusy zdecydowanie przeważały nad minusami.

– Delegacje to zło. Delegacje niszczą rodziny – oświadczyła teściowa, kiedy byliśmy u niej w odwiedzinach. – Mąż i żona powinni spać w jednym łóżku, a nie w różnych miastach. Tak właśnie rozpadają się małżeństwa.

Staramy się z mężem puszczać jej „proroctwa” mimo uszu. Ona w ogóle jest osobą dość specyficzną, lepiej się z nią nie sprzeczać. Ale śmiesznie zrobiło się tylko do czasu – dokładnie do dnia, kiedy mąż po raz pierwszy wyjechał.

Ledwie odjechała taksówka, a już rozległ się dzwonek do drzwi. Patrzę – a tam teściowa z walizką.

– Pomyślałam, iż będzie ci smutno samej, więc przyjechałam cię wesprzeć – powiedziała, a wzrokiem lustrowała całe mieszkanie. Szukała chyba kochanków za firanką.

– Dziękuję, ale nie jest mi samotnie – odpowiedziałam.

Tymczasem ona już wyjmowała z torby swoje kapcie i zaczynała się rozgaszczać. Stałam z otwartą buzią. Takiej bezczelności się nie spodziewałam.

– No ale skoro już jestem, to przecież nie wyrzucisz mnie w nocy? – zagadnęła słodko. Była dopiero dziewiętnasta trzydzieści.

Nie chciałam awantury, więc postanowiłam jakoś przetrwać tę jedną noc. Ale następnego dnia teściowa też się nie ruszyła. Oświadczyła, iż u nich w mieszkaniu „ciągle naprawiają rury”, a ona zostaje u mnie. Aż mnie korciło, żeby zapytać, co z jej teorią o małżeńskim łóżku – czy ta zasada dotyczy tylko nas, czy jej samej już nie?

Na szczęście delegacja trwała tylko cztery dni. W tym czasie teściowa doprowadziła mnie niemal do szału. Zaglądała mi do telefonu, wypytywała, czemu wróciłam piętnaście minut później, a raz to choćby – mam wrażenie – próbowała mnie obwąchać.

Kiedy mąż wrócił i zobaczył swoją mamę w naszym mieszkaniu, zdębiał. Ja przez te dni nie mogłam się z nim kontaktować, bo zasięg był słaby, a i nie chciałam mu dokładać nerwów.

Po powrocie teściowa z czystym sumieniem odmaszerowała do siebie. A ja opowiedziałam mężowi całą historię. Śmiał się jak szalony:

– Wiele się po mamie spodziewałem, ale żeby na taki pomysł wpadła…

– Tobie śmiesznie, a mnie wcale nie! – warknęłam.

– Trzeba było ją odesłać – powiedział.

Ale ja bałam się, iż potem naopowiada mu niestworzone rzeczy. Mąż zapewnił mnie, iż w pierwszej kolejności uwierzy mi i dał mi prawo, żeby w jego nieobecność nie wpuszczać tu mamy. I to prawo gwałtownie się przydało.

Bo kiedy mąż znów wyjechał, teściowa znowu pojawiła się w drzwiach jak duch – z walizką. Tym razem już jej nie wpuściłam. Powiedziałam, iż jestem zmęczona i nie przyjmuję niezapowiedzianych gości. Dodałam, iż od dzisiaj bez wcześniejszej umowy drzwi jej nie otworzę.

Teściowa zbladła, poczerwieniała, łapała powietrze. W końcu wycedziła, iż „na pewno powie o tym synowi” i poszła.

Mąż jeszcze w delegacji, ale jestem pewna, iż już mu zdążyła wszystko opowiedzieć. Piszemy tylko od czasu do czasu, bo ma dużo pracy i inną strefę czasową. Jak wróci, dowiem się, jakie bajki zdążyła o mnie nagadać.

Ciekawe tylko, czy teraz siedzi gdzieś w krzakach i mnie obserwuje. A może zagląda zza rogu? Coraz bardziej mam wrażenie, iż tak. Ale póki co, zrzucam to na swoją wyobraźnię. Bo przecież nie może być aż tak stuknięta… prawda?

Idź do oryginalnego materiału