"Mąż zostawił mnie po 30 latach. A po 3 latach wrócił i poprosił o drugą szansę": Nie wiedziałam, co zrobić

planetapolska.com 5 godzin temu

Mam na imię Elżbieta. Mam 64 lata. Moja historia to opowieść o stracie, samotności, ale też o zaskakującym powrocie i… nadziei, której już się nie spodziewałam.

Z Piotrem byłam przez trzydzieści lat. Poznaliśmy się w pracy — ja dopiero co przyszłam, a on już miał doświadczenie. Od początku mieliśmy wspólny język. On uwielbiał żartować, rozładowywał napięcie w trudnych sytuacjach, a ja byłam tą „rozsądną”, która wszystko organizowała. Wiele osób mówiło, iż idealnie się uzupełniamy.

Przez lata budowaliśmy dom, rodzinę, codzienność. Mieliśmy dwóch synów, którzy dziś mają swoje życie. Były lata trudniejsze — kredyty, remonty, problemy w pracy — ale zawsze wychodziliśmy z tego razem. Myślałam, iż tak będzie zawsze. Że jesteśmy tymi, którzy razem zestarzeją się na ławce przed domem, patrząc, jak dorastają wnuki.

Ale kilka lat temu coś zaczęło się zmieniać. Piotr stał się coraz bardziej nieobecny. Często milczał przy kolacji, siedział przy komputerze, wychodził „na spotkania służbowe”. Próbowałam z nim rozmawiać, ale mówił, iż przesadzam, iż wymyślam problemy. A potem pewnego dnia, po trzydziestu wspólnych latach, powiedział, iż odchodzi. Że zakochał się w innej kobiecie — młodszej, pięknej, pełnej życia.

Pamiętam tamten dzień, jakby to było wczoraj. Stałam w kuchni, trzymając kubek herbaty, który nagle wyślizgnął mi się z rąk i rozbił na podłodze. Patrzyłam na niego i nie rozumiałam, co mówi. Zawalił się mój świat. Próbowałam być silna, nie błagać, nie płakać przy nim. Powiedziałam tylko: „Skoro tak chcesz, idź.”

Przez pierwsze miesiące czułam się, jakbym chodziła w mgle. Dni mijały jeden za drugim, a ja wciąż czekałam, iż otworzą się drzwi, iż to był tylko zły sen. Synowie próbowali mnie wspierać, ale widziałam, jak sami byli zaskoczeni decyzją ojca. Stopniowo zaczęłam jednak wracać do życia.

Zapisałam się na zajęcia nordic walkingu dla seniorów, zaczęłam wychodzić na spotkania z sąsiadkami, odkryłam na nowo euforia z drobnych rzeczy: sadzenia kwiatów na balkonie, wieczorów z książką. Nie było łatwo. Wciąż miałam w głowie Piotra, wciąż porównywałam teraźniejszość do przeszłości. Ale z każdym miesiącem bolało trochę mniej.

A potem, po trzech latach, wydarzyło się coś, czego nigdy bym się nie spodziewała. Pewnego wieczoru usłyszałam pukanie do drzwi. Otworzyłam… i zobaczyłam jego. Piotra. Stał z opuszczonymi ramionami, z siwiejącymi włosami, z tym samym spojrzeniem, które znałam tak dobrze. Nie wiedziałam, co powiedzieć. On tylko cicho zapytał: „Mogę wejść?”

Usiedliśmy w kuchni. Piotr opowiadał, iż jego „nowa miłość” gwałtownie się skończyła. Że życie, które sobie wyobrażał, nie było takie piękne. Że czuje się samotny, zagubiony, iż zrozumiał, jak wiele stracił. Słuchałam go, a w środku kłębiły się we mnie sprzeczne emocje: złość, smutek, współczucie, a nawet… ulga.

Nie wiedziałam, co zrobić. Przecież przez te lata uczyłam się żyć sama, uczyłam się być silna. A teraz nagle miałabym go przyjąć z powrotem? Przemyślałam to przez kilka dni. Rozmawiałam z przyjaciółką, z synami. Nie wszyscy mnie rozumieli, niektórzy odradzali. Ale czułam, iż muszę podjąć tę decyzję sama.

Powiedziałam Piotrowi, iż jeżeli chce wrócić, to musi być gotowy na szczerość, na budowanie wszystkiego od nowa, na moje zaufanie, które będzie musiał odzyskać. Zgodził się. Powoli zaczęliśmy się do siebie zbliżać. Było dużo rozmów, trudnych tematów, czasem łez, ale też drobnych gestów czułości, które przypominały mi dawnego Piotra.

Dziś, kiedy patrzę na niego, wiem, iż to nie jest już ta sama historia co dawniej. Oboje jesteśmy starsi, mamy blizny, doświadczenia. Ale wierzę, iż każdy zasługuje na drugą szansę. A miłość… miłość wcale nie kończy się z wiekiem. Ona może zmienić kształt, ale wciąż potrafi ogrzać serce.

var adsinserter = adsinserter || {}; adsinserter.tags = ['fulladsnew'];

Idź do oryginalnego materiału