Mieszkanie, czyli Opowieść o Jednej Rodzinie

polregion.pl 3 tygodni temu

Mieszkanie, czyli Historia jednej rodziny

Karolina wracała powoli ze szkoły, zastanawiając się, jak ukryć przed mamą jedynkę. Najlepiej, gdyby jej w ogóle nie było w domu. Wtedy po prostu schowałaby dziennik pod łóżko i powiedziała, iż zapomniała go w szkole. Ale co zrobić jutro? Nie można przecież codziennie „zapominać” dziennika. Mama i tak się dowie.

„Dziś schowam, a jutro spróbuję poprawić ocenę. Wtedy mama nie będzie aż tak się złościć” – postanowiła Karolina i przyspieszyła kroku.

Mama ciągle jej przypominała, iż musi się uczyć. Po pierwsze, by nie hańbić nazwiska ojca – był profesorem. Po drugie, by rozwijać umysł. W rodzinie były przypadki chorób genetycznych. A babcia zmarła na Alzheimera, gdy Karolina miała dwa lata.

Ostrożnie weszła do mieszkania, starając się nie zatrzaskiwać drzwi. Na wieszaku wisiał płaszcz mamy – była w domu. Karolina cicho się rozebrała i na palcach wsunęła do swojego pokoju. Schowała dziennik pod poduszkę i dopiero wtedy odetchnęła z ulgą. Przebrała się i od razu zabrała do lekcji. Przerobiła choćby rozdział z historii dwa razy, a mama wciąż nie zajrzała do niej. To było dziwne.

Otworzyła drzwi i nasłuchiwała. W mieszkaniu panowała cisza. Może mama źle się czuje i śpi? Ich mieszkanie było duże, z wysokimi sufitami i szerokimi oknami, w samym centrum Warszawy. Meble były ciężkie, antyczne, ciemne. Korytarz z szafami wydawał się niekończący i mroczny.

Nagle w salonie wybiły zegarowe kuranty. Karolina aż podskoczyła ze strachu, ale gwałtownie przypomniała sobie, iż to tylko stary zegar dziadka. Poszła korytarzem i zajrzała do kuchni. Mama siedziała przy stole z głową opartą na złożonych rękach.

– Mamo… – szepnęła Karolina, dotykając jej ramienia.

Mama podniosła głowę. Jej oczy były zaczerwienione od łez.

– Tata nie żyje. Zmarł w czasie wykładu… – powiedziała matka bezdźwięcznym głosem.
Przycisnęła córkę do siebie i wybuchnęła płaczem. Karolina przez chwilę się trzymała, ale w końcu też się rozpłakała.

Następnego dnia nie poszła do szkoły i nie poprawiła jedynki. Nie było na to czasu. Chodziły do szpitala, potem do kostnicy, gdzie mama zaniosła najlepszy garniak ojca i niemal nowe buty.

Na pogrzebie było mnóstwo ludzi, głównie z uniwersytetu, gdzie ojciec wykładał i kierował katedrą. Karolina go nie poznała – w trumnie leżał obcy, postarzały mężczyzna. Ale mama płakała nad nim, powtarzając: „Jak my bez ciebie? Dlaczego nas zostawiłeś…”

Po pogrzebie mama całymi dniami leżała w łóżku, płakała i nic nie jadła. Karolina gotowała sobie makaron albo pierogi. Gdy się skończyły, poprosiła mamę o pieniądze.

– Weź – powiedziała mama, choćby nie pytając, po co.
Karolina kupiła parówki, chleb i dwie paczki makaronu.

Pewnego dnia wróciła ze szkoły i zastała mamę przy kuchni, gotującą zupę. Ucieszyła się.

– Jak w szkole? Co jadłaś cały ten czas? – spytała mama. Karolina opowiedziała. – Wybacz mi. Zupełnie o tobie zapomniałam. Ale już dobrze. Jutro pójdę na katedrę i poproszę, żeby mnie przyjęli do pracy. Nie odmówią, prawda? Trzeba żyć dalej.

Mama wyglądała na bardzo wychudzoną i bladą, zupełnie nie tak, jak za życia ojca. Ale przynajmniej nie płakała.

Nowy kierownik katedry, uczeń ojca, zatrudnił mamę jako laborantkę. Miała nieukończone studia, więc nie mogła wykładać. Pensja była niska, więc zaproponowano jej dodatkową pracę jako sprzątaczki na katedrze. Zgodziła się, ale sprzątała wieczorami, gdy wszyscy już wychodzili.

– Wstyd. Żona profesora myje podłogi – wzdychała mama.
Karolina często jej pomagała.

Ale pieniędzy wciąż brakowało. Mama sprzedała wszystkie swoje złote kolczyki i pierścionki wykładowczyniom z katedry. Oddawała je za byle jaką cenę. niedługo i ich zabrakło.

Przyszła sąsiadka i zaproponowała kupno mebli. Ale mama odmówiła.

– Mieszkanie bez nich nie będzie już tym samym – powiedziała.

– Jak się rozmyślisz, daj znać, ale tyle już nie zapłacę – odparła urażona sąsiadka i wyszła.

Karolina spytała, dlaczego mama tak chroni meble, a złoto sprzedała.

– Jesteś jeszcze głupiutka. To antyki. Tylko w muzeach takie znajdziesz. choćby w czasie wojny ich nie sprzedano.

I opowiedziała Karolinie, jak trafili do tego mieszkania.

Przyjechała na studia z małej wsi, mieszkała w akademiku. Ojciec był wykładowcą, docentem. Zakochała się w nim, choć był znacznie starszy. Ukrywali związek. Gdy zaszła w ciążę, ojciec zabrał ją do siebie.

Pobrali się, choć matka ojca nie akceptowała jego wyboru. Traktowała mamę z góry, uważała, iż nie jest godna ich znamienitego rodu.

– Chciałam choćby odejść, ale tata mnie obronił. Porządnie się pokłócił z matką. A potem urodziłaś się ty. Babcia się uspokoiła. Pewnego dnia wyszła do sklepu i nie wróciła. Tata szukał jej po całym mieście. Przyprowadziła ją sąsiadka – zobaczyła ją na dworcu. Babcia chciała pojechać na działkę, ale nie pamiętała gdzie. Zapomniała, iż sprzedali ją po śmierci dziadka – mówiła mama.

– Zapominała gasić gaz, zostawiała odkręconą wodę. Musiałam jej pilnować, a ty byłaś jeszcze malutka. To były ciężkie dwa lata. Pod koniec babcia już nikogo nie rozpoznawała…

Gdy umarła, urządzili z jej pokoju gabinet dla ojca. Pracował dużo, pisał, publikował. Pamiętasz, jaki był dobry? Kochałam go. Choć pod koniec było ciężko. Dostał tytuł profesora, ale wyczerpało go to całkowicie. A ja byłam jeszcze młoda…

On też zaczął zapominać, jak jego matka. Czasem milknął w środku wykładu. Bał się, iż go zwolnią. I serce nie wytrzymało…

Karolina była w drugiej klasie liceum, gdy mama przyprowadziła do domu Jacka.

– On będzie z nami mieszkał? – zapytała niechętnie.

– Nie pije, dobrze zarabia. Będzie nam lżej. Nie będę musiała już sprzątać katedry – tłumaczyła mama.

Karolinie Jacek się nie podobał. Unikała go, jadła osobno. Mama mówiła, żeKarolina spojrzała w oczy Nikodemowi, który teraz stał w progu ich odnowionego mieszkania, i po raz pierwszy od dawna poczuła, iż czarne pasmo życia wreszcie się kończy, a nowe, pełne światła, dopiero się zaczyna.

Idź do oryginalnego materiału