Przez dziesięć lat milczała
Dość tego milczenia! krzyknęła Helena, uderzając dłonią w stół. Przez dekadę znosiłam twoje zachowanie, a teraz jeszcze to!
Katarzyna siedziała naprzeciwko, nie podnosząc wzroku. Jej dłonie drżały, gdy podnosiła do ust filiżankę z herbatą. Na stole między nimi leżało pogniecione zaświadczenie lekarskie.
Czego ode mnie chcesz? szepnęła Katarzyna.
Prawdy! Helena poderwała się z krzesła i zaczęła chodzić po kuchni. Chcę znać prawdę! Dlaczego milczałaś? Dlaczego wtedy mi nie powiedziałaś?
Katarzyna postawiła filiżankę na stole. Herbata rozchlapana utworzyła małą kałużę.
Bałam się wyznała. Lękałam się, iż mnie znienawidzisz.
A teraz to się już nie boisz? głos Heleny drżał z wściekłości. Teraz, gdy sama się wszystkiego dowiedziałam?
Sąsiadka z dołu zastukała w kaloryfer. Helena usiadła ponownie na krześle, próbując się uspokoić. Dłonie i tak drżały.
Opowiedz mi wszystko zażądała. Od samego początku.
Katarzyna otarła łzy rogiem chusteczki.
Nie wiedziałam, jak ci to powiedzieć. Byłaś wtedy taka szczęśliwa… dopiero co wyszłaś za mąż…
Nie owijaj w bawełnę! Mów wprost!
Widziałam Szymona z tą niewiastą w kawiarni na Krakowskim Przedmieściu. Siedzieli przy stoliku przy oknie, trzymali się za ręce. Ona była w ciąży.
Helena poczuła, jak ziemia usuwa się jej spod nóg. Wiedziała o zdradzie męża, ale nie wiedziała, iż ktoś widział ich razem tak dawno.
Kiedy to było?
Pół roku po waszym ślubie Katarzyna mówiła bardzo cicho. Szłam z pracy do domu, przypadkiem ich zauważyłam. Najpierw nie wierzyłam, iż to on. Ale potem wyszli na ulicę i już miałam pewność.
I co dalej?
Chciałam podejść, ale… Katarzyna się zacięła. On ją pocałował. Tak czule, jak całuje się ukochane. Potem położył rękę na jej brzuchu.
Helena zamknęła oczy. Wspomnienia nadeszły jak bolesna fala. Tamten okres, gdy marzyła o dziecku, a Szymon ciągle odkładał decyzję.
Więc już wtedy miał dziecko z inną?
Nie wiem. Może. Helu, naprawdę chciałam ci powiedzieć, lecz…
ale wolałaś zachować to dla siebie. Dziesięć lat!
Katarzyna wzdrygnęła się od ostrości w głosie przyjaciółki.
Myślałam, iż to minie. Że on opamięta się i wróci do ciebie. Byłaś tak zakochana, planowałaś dzieci, kupowałaś niemowlęce ubranka…
Niemowlęce ubranka powtórzyła Helena z goryczą. A on w tym czasie hodował cudze dziecko.
Podeszła do okna. Na podwórku bawiły się dzieci, biegały beztrosko między huśtawkami. Helena tak pragnęła własnych. A teraz ma czterdzieści trzy lata, czasu zostało niewiele.
Helu, wybacz mi Katarzyna zbliżyła się do przyjaciółki. Wiem, iż postąpiłam źle. Nie mogłam jednak zburzyć twojego szczęścia.
Jakiego szczęścia? Helena odwróciła się do niej. Szczęścia z kłamcą i zdrajcą? Szczęścia tracenia najlepszych lat na człowieka, który cię nie kocha?
Kochał cię! Widziałam, jak na ciebie patrzył.
Widziałaś? Kiedy? Gdy zdradzał mnie z ową brzemienną?
Katarzyna spuściła głowę. Słowa przyjaciółki były jak policzek, ale wiedziała, iż na nie zasłużyła.
Sądziłam, iż postępuję słusznie szepnęła.
Słusznie? Helena zaśmiała się, ale śmiech pełen był bólu. Słusznie byłoby powiedzieć mi prawdę wówczas. Może nie zmarnotrawiłabym dekady życia na tego mężczyznę.
Z przedpokoju dobiegł dzwonek telefonu. Helena poszła odebrać, a Katarzyna została przy oknie.
Halo? powiedziała Helena do słuchawki ze zmęczeniem.
Cześć, to Szymon. Dzisiaj opóźnię się w pracy. Nie czekaj ze mną na kolację.
Helena spojrzała na zegar. Siódma wieczorem. Dzień pracy dawno się skończył.
Rozumiem odparła sucho. Do widzenia.
Odłożyła słuchawkę i wróciła do kuchni. Katarzyna siedziała przy stole, miażdżąc w dłoni chusteczkę.
To on dzwonił?
Tak. Znowu się spóźnia.
Helu, a może teraz wszystko jest inaczej? Może się zmienił?
Helena wyciągnęła z torebki kilka fotografii i cisnęła je na stół.
Spójrz sama.
Katarzyna pochyliła się nad zdjęciami. Był na nich Szymon z tą samą niewiastą, teraz starszą, a obok nich stał dziewięcioletni chłopiec.
To jego syn wytłumaczyła Helena. Wczoraj wynająłam detektywa. Okazuje się, iż Szymon wiedzie podwójne życie już od dziesięciu lat. Oficjalnie mieszka ze mną, faktycznie ma drugą rodzinę.
Katarzyna zakryła usta dłonią.
Boże, Helu, nie miałam pojęcia…
Oczywiście, iż nie miałaś. Bo przez dekadę trzymałaś język za zębami, zamiast wyjawić prawdę.
Gdybym
Drzwi otwarty się głośno, a w progu stanął zmieszany Zdzisław, jego oczy od razu padły na zdjęcia rozłożone na stole jak oskarżycielskie mapy pobojowiska. Zofia nie wstała, patrząc na niego twardym, pozbawionym łez wzrokiem, który w końcu po dziesięciu latach kłamstwa nie miał już nic do stracenia tylko prawdę do odzyskania. Lepsza gorzka prawda niż słodkie kłamstwa, choćby jeżeli dociera za późno, by uratować stracone lata.