Misja ratunkowa: jak koledzy pomogli mi wyjść z mroku

polregion.pl 11 godzin temu

Ola jeszcze spała, gdy w ciszy sobotniego poranka rozległo się uporczywe dzwonienie do drzwi. Zerwała się na łóżku. Kto mógł przyjść tak wcześnie? Nie spodziewała się żadnych gości.

Otworzyła drzwi i zamarła: na progu stały jej koleżanki z pracy – Kinga, Magdalena i Ewa. W rękach Kingi był termos, a Magdalena trzymała pudełko z szarlotką.

– Co wy tu robicie?! – wykrztusiła Ola. – Dzisiaj jest wolne!

– Właśnie dlatego tu jesteśmy – Kinga wtargnęła do mieszkania, jakby to był jej dom. – Gdzie twoja córka?

– Zosia śpi… Co się stało?

– Nic się nie stało. Pakuj ją i pakuj się sama. Jedziecie z nami na domek nad jeziorem. Sprzeciwów nie przyjmujemy.

Ola osłupiała. Nie rozumiała, o co chodzi. Jak to – jechać? Nad jezioro? Teraz?

– Mówiłam w biurze, iż nie mogę…

– Wiemy dlaczego – Magdalena powiedziała łagodnie. – I wstyd nam, iż tak długo nic nie zauważyłyśmy.

Ola zbladła.

– O czym wy mówicie?

– Wiemy wszystko, Ola. Że po rozwodzie sama ciągniesz dziecko, iż twój ex nie płaci alimentów, iż ledwo wiążesz koniec z końcem, żeby Zosia miała wszystko do pierwszej klasy, a sama żyjesz od obiadu do obiadu. I mimo to nikomu się nie poskarżyłaś.

Ola milczała. W gardle stanął jej gul.

– Nie… nie chciałam narzekać. Myślałam… iż dam radę…

– I dajesz – wtrąciła Ewa. – Ale dawanie rady to nie to samo, co wegetowanie. My jesteśmy twoimi przyjaciółkami, Ola. A przyjaciele nie pozwalają, żeby ktoś tonął w samotności.

– Wszystko załatwiłyśmy – ciągnęła Kinga. – Domek opłacony, jedzenie z nami, transport też. Ty zabierasz tylko siebie i Zosię.

Ola spuściła wzrok. Było jej niezręcznie. Przyjmować pomoc – trudno. Ale jeszcze trudniej – tonąć w milczeniu.

– Ale… choćby ubrań nie mam…

– Masz nas – krótko stwierdziła Kinga. – Magda przywiozła ubrania po swojej córce. Wszystko w dobrym stanie. Zosi się przyda, zwłaszcza do szkoły.

– A w paczce mamy dla niej przybory szkolne – dodał Krzysztof, wchodząc do przedpokoju z torbą. – Długopisy, zeszyty, bloki rysunkowe. Wszystko, co trzeba.

– Nie… nie wiem, co powiedzieć…

– Nic nie mów – Ewa przytuliła ją. – Po prostu uwierz: zasługujesz nie tylko na trudności. Zasługujesz na odpoczynek, troskę i pomoc.

Dwie godziny później bus z wesołą ekipą wyjechał z miasta. Zosia siedziała na kolanach Oli, przytulając nowy plecak. A Ola patrzyła przez okno, ściskając w dłoniach termos z herbatą. I po raz pierwszy od bardzo dawna poczuła w piersi coś, czego nie czuła od miesięcy – ciepło.

Nie miała szczęścia do męża. Ale, jak się okazało, miała ogromne szczęście do ludzi, którzy ją otaczali.

Idź do oryginalnego materiału