Mój teść, moja największa przyjaciółka

polregion.pl 21 godzin temu

Posłuchaj, opowiem ci coś. Moja teściowa to moja najlepsza przyjaciółka. Wyobraź sobie sytuację.
Jak śmiesz tak o mojej matce mówić! Piotr uderzył pięścią w stół, aż filiżanki podskoczyły. Ona dla nas całe życie się stara!
Stara? Kasia odwróciła się gwałtownie od kuchenki, machając chochlą. Twoja mamusia znowu zabrała klucze i wpadła bez zapowiedzi! Byłam w szlafroku, włosy nieuczesane! A ona mi tu wykład o porządkach w domu robi!
Co się z tobą dzieje? Przecież dawnoś kochała Marię Janinę…
Dawno byłam naiwną gapą! głos Kasi drżał ze złości. Myślałam, jaka wspaniała teściowa mi się trafiła. A tu się okazało, iż tylko pilnuje każdego mojego kroku!

Maria Janina zatrzymała się w progu kuchni, słysząc tę kłótnię. W ręce trzymała torebkę z drożdżówkami upiekła je rano, myśląc, iż ucieszy dzieci. Serce ścisnęło ją z bólu. Czy naprawdę przeszkadza? Czyżby Kasia tak jej nienawidziła?

Mamo? Piotr odwrócił się, zobaczywszy matkę w drzwiach. Od dawna stoisz?
Ja… Maria Janina zmieszana spojrzała na synową, potem na syna. Przyniosłam drożdżówki. Z kapustą, wasze ulubione.
Kasia odwróciła się znów do kuchenki, jej ramiona napięte jak struna. Zapadło ciężkie, niezręczne milczenie.
Mamo, wejdź Piotr sięgnął po krzesło. Napijemy się herbaty.
Nie, lepiej… pójdę już do siebie cicho powiedziała Maria Janina, stawiając torebkę na stole. Widzę, iż nie w porę przyszłam.
Odwróciła się i gwałtownie podeszła do drzwi, starając się nie pokazać, jak bardzo ją to zabolało. Za plecami słyszała stłumione głosy syna i synowej, ale nie chciała rozróżniać słów.

W domu Maria Janina usiadła przy oknie z kubkiem wystygłej herbaty. Jak to się stało? Kiedy Piotr przyprowadził Kasię na spotkanie, od razu ją pokochała. Taka miła, skromna, z dobrymi oczami. I Kasia też wtedy wydawała się szczera, nazywała ją mamą, radziła się w sprawach domowych.

A teraz? Czyżby naprawdę wtrącała się nie w swoje? Może rzeczywiście zbyt często ich odwiedza? Ale przecież mieszkają w sąsiednim bloku, tylko przez podwórko przejść. I wnuczka zobaczyć chce, swojego Jasia.

Telefon zadzwonił wieczorem. Kasia.
Maria Janino, mogę do pani zajść? Sama…
Oczywiście, córeczko, przyjdź.
Kasia przyszła zaczerwieniona, zapłakana. Usiadła naprzeciwko teściowej, zaciskając dłonie w pięści.
Chciałam przeprosić zaczęła chaotycznie. Za to, co rano… Przy Piotrze… Nie powinnam była tak.
Kasiu, ale co się stało? Maria Janina pochyliła się ku synowej. Co cię tak rozkłada?
Wszystko jakoś spadło na raz Kasia otarła oczy rękawem. W pracy zwolnienia, nie wiem, czy mnie zostawią. Jasiek choruje trzeci tydzień, lekarze nic konkretnego nie mówią. A Piotr… on nie widzi, iż jestem na skraju. Praca, dom, dziecko… I wtedy pani wpada, a ja niegotowa, nieogarnięta…
Oj, córeczko Maria Janina przysunęła się bliżej, objęła Kasię za ramiona. Ależ po co się przejmujesz tym sprzątaniem? Nie jestem obcą ciotką, ja jestem rodziną.
Właśnie o to chodzi szlochnęła Kasia. Pani jest idealną gospodynią, u pani zawsze porządek, gotuje pani wspaniale. A ja przy pani czuję się do niczego.
Maria Janina zdziwiona popatrzyła na synową.
Kasiu, co ty? Jaka do niczego? Jesteś świetną żoną i matką. A dom… Co tam dom, kiedy dziecko chore i praca się wali.
Naprawdę pani nie potępia? Kasia podniosła zapłakane oczy.
Co ty, kochana. Ja sama przez to przechodziłam, gdy Piotra wychowywałam. Pamiętam, jak na ospę zachorował, gorączka pod czterdziestkę, ja tydzień bez snu. A moja teściowa przychodzi, widzi brudne naczynia i zaczyna mnie krytykować. Do dziś pamiętam.
Kasia po raz pierwszy od dawna się uśmiechnęła.
A ja myślałam, iż pani mnie sądzi. Patrzy jak żyję, dom zaniedbany, męża nie karmię porządnie…
Boże drogi pokiwała głową Maria Janina. Ja tylko chciałam pomóc. Ciasto upiekę, żebyście się nie musieli spieszyć z obiadem. Jasia posiedzę, póki sprawy załatwiacie. A wychodzi, iż tylko przeszkadzam.
Nie przeszkadza pani cicho powiedziała Kasia. Po prostu ja jestem głupia. Nakręciłam się i panią obraziłam.
Wiesz co Maria Janina wstała, poszła do kuchni. Zróbmy porządną herbatę, z kawałkiem tortu. I opowiedz mi o tej pracy. Może coś wymyślimy.

Siedziały do północy. Kasia
Pewnego dnia, gdy z duma patrzyły na Marcinka, który świetnie zdał klasówkę, ich ręce same się spleciały w bezsłownym zrozumieniu, iż prawdziwa rodzina rodzi się czasem nie z krwi, ale z ciepła i cierpliwości, które dzielą się każdego dnia.

Idź do oryginalnego materiału