Moja teściowa, Wanda Nowakowska, od wielu lat żyje bez męża. Rozwód z ojcem mojego męża był trudny i adekwatnie sama wychowała syna. Męskiej uwagi nigdy jej nie brakowało – to kobieta z charakterem, pełna życia – ale drugi raz za mąż nie wyszła. Mówi, iż bała się, żeby ojczym nie skrzywdził jej chłopca. Z jej temperamentem na pewno by na to nie pozwoliła. W rezultacie cała jej młodość minęła na pracy i wychowywaniu syna. O randkach nie było mowy – wszystkie myśli zajmowało pytanie, jak utrzymać dziecko i wychować je na porządnego człowieka, zwłaszcza gdy były mąż nie tylko nie płacił alimentów, ale choćby grosza nie dał na syna.
I trzeba przyznać – poradziła sobie. Za to jej ogromne dzięki. Mój mąż to człowiek solidny, troskliwy, i wiem, iż to jej zasługa.
Ale teraz syn dorósł, ożenił się, urodziła nam się córeczka, a Wanda Nowakowska zyskała wnuczkę – nowy sens życia. Uwielbia się nią zajmować: spaceruje z nią po parkach, piecze pierniczki, opowiada bajki. Wydawałoby się – żyj i ciesz się. Ale nie – w jej życiu nagle pojawiły się zmiany, i to takie, iż do dziś jestem w szoku.
Przed Bożym Narodzeniem poznała mężczyznę. Przypadkiem, w kolejce w galerii handlowej w centrum Poznania. Słowo po słowie, wymienili numery i zaczęło się. On, Jerzy Kowalski – emerytowany wojskowy, major w stanie spoczynku, też po rozwodzie, mieszka sam. Jak mówi teściowa, mają tyle wspólnego, iż to musi być przeznaczenie. Oboje uwielbiają stare polskie filmy, spacery nad Wartą, czytają te same książki. choćby herbatę piją tak samo – bez cukru, z plasterkiem cytryny. Jakby żywy scenariusz romansu!
Ale jest jeden problem: Jerzy ciągle proponuje jej randkę. A my z mężem pracujemy do późna, więc nasza córeczka prawie cały czas jest u babci. Zabierać dziecko na romantyczne spotkanie? Sami rozumiecie – to nie wypada. Więc wczoraj dzwoni do mnie Wanda Nowakowska z prośbą, przy której mało się nie zakrztusiłam kawą: „Kasiu, posiedź proszę z Zuzią wieczorem, a ja… tylko na chwilę, na randkę wyjdę”.
Szczerze, ledwo powstrzymałam śmiech. Randka? W jej wieku? Ma już ponad pięćdziesiątkę, a zachowuje się jak nastolatka, która idzie do parku na spotkanie z adoratorem, a potem, wyobraźcie sobie, na wystawę współczesnej sztuki! Zasugerowałam: „Niech ten Jerzy przyjdzie do pani, wypiją herbatę, Zuzia będzie pod opieką”. Ale nie, Wanda Nowakowska uparła się: „To nie to samo, Kasia, to musi być prawdziwa randka, ze spacerem, z rozmową pod gwiazdami”. Jak z romantycznej powieści, a nie z życia!
Musiałam wziąć wolne w pracy. Szef popatrzył na mnie jak na wariatkę, ale się zgodził. A teraz siedzę i myślę – to nie będzie jednorazowa akcja. Patrząc na to, jak teściowej oczy błyszczą, gdy mówi o swoim Jerzym, to pewnie nie skończy się na jednej randce. Już przeczuwam, iż będę musiała brać urlop na żądanie albo szukać przedszkola dla Zuzi. Bo wygląda na to, iż u Wandy Nowakowskiej to na poważnie. choćby dała do zrozumienia, iż Jerzy to człowiek stateczny i może choćby dojdzie do ślubu. Ślub! W jej wieku!
Nie zamierzam się sprzeciwiać – każdy ma prawo do szczęścia. Ale czy w tym wieku szczęście tkwi w mężczyznach? Czy raczej w zabawie z wnukami, smażeniu racuchów i spacerach na plac zabaw? A może się mylę? Może miłość naprawdę nie zna wieku i choćby na emeryturze można spotkać tę jedną osobę? Mimo wszystko trudno mi to ogarnąć – teściowa, która zawsze była dla mnie wzorem rozsądku i porządku, nagle zmieniła się w rozmarzoną panienkę z iskrą w oku.
Nie chcę jej urazić. Niech spróbuje, niech poczuje się szczęśliwa. Może rzeczywiście los puka do jej drzwi w najmniej oczekiwanym momencie. Ale i tak nie mogę przestać się zastanawiać: czy babcie potrzebują życia osobistego? Czy ich przeznaczeniem jest tylko opieka nad wnukami i spokojne wieczory z drutami i telewizją? Co myślicie – czy romantyzm ma jeszcze miejsce w życiu tych, którzy przekroczyli pięćdziesiątkę?
Dziś nauczyłem się jednego: miłość nie pyta o metrykę, a serce nigdy nie jest za stare, by znów zabiło mocniej. Może powinniśmy częściej dawać sobie prawo do nowych początków, bez względu na wiek.