Moje wyzwolenie z rozwodu

polregion.pl 1 tydzień temu

Magdalena stała przy kuchennym oknie z filiżanką ostudzonej herbaty, obserwując dziecięce gonitwy na podwórku. Wczoraj złożyła ostatnie podpisy w sądzie, a dziś, dziwnie lżej było jej na duszą niż przez minione lata. Paradoksalnie, choć spodziewała się rozpaczy.

Mamo, a gdzie tata? Wsunęła się dziesięcioletnia Zosia w granatowym szkolnym mundurku.

Tata wynajął mieszkanie w innym miejscu, pamiętasz, rozmawiałyśmy szepnęła Magdalena, gładząc córkę po jasnych włosach. Jutro zabierze cię na weekend.

Dlaczego nie możecie się po prostu dogadać? Krysia Nowak mówi, iż jej rodzice też się wykłócali, ale kupili nowy samochód i przestali.

Uśmiech Magdy był smutny. Gdybyż wszystko było takie proste. Gdyby chodziło tylko o sprzeczki.

Siadaj jeść, spóźnisz się.

Dziewczynka usłuchała, ale wciąż grzebała łyżką w płatkach, zamyślona.

Mamo, a tobie nie jest smutno?

Troszkę. Ale wiesz co? Czasem ludzie się rozchodzą nie dlatego, iż przestali kochać, ale iż razem już tylko cierpią. A osobno mogą być sobą.

Zosia skinęła głową, choć Magdalena wiedziała, iż w dziesięć lat trudno to ogarnąć. Sama zrozumiała dopiero niedawno.

To nie zaczęło się wczoraj, ani rok temu. Pewnie wtedy, gdy Krzysztof wracał coraz później, a ona wyciągała z jego płaszcza paragony z kawiarni nad Wisłą, gdzie nigdy nie była. Ale tłumaczyła sobie, iż to służbowe spotkania. Był menedżerem w firmie budowlanej, więc to możliwe.

Znowu późno? pytała, gdy śniadankował w pośpiechu, wbity w telefon.

Tak. Projekt oddajemy, syzyfowa robota. Nie czekaj ze schabowym.

Może chociaż w sobotę gdzieś wyruszmy? Zosia marzy o działce u twojej mamy.

Sobota też praca Przepraszam, Madziu. Odpoczniemy, jak przyjdzie czas.

Lecz ten czas nie nadchodził. Magdalena przywykła wieczerzać w pojedno, sama kłaść Zosię, sama śledzić migotanie ekranu. Czuła się jak wdowa, a nie mężatka.

Przyjaciółki współczuły.

Wszyscy faceci teraz tacy, mawiała Agnieszka przy kawie w małej cukierenki. Praca, praca. Ale przynajmniej złotówki płyną.

Płyną, zgadzała się Magdalena, tylko po co? Żyjemy jak sublokatorzy w kamienicy.

A myślałaś, iż może ktoś jest? ostrożnie sondowała Kinga.

Myślałam. Ale skąd wiedzieć? Spytać wprost nie śmiem, a grzebać w jego rzeczach nie chcę. Zresztą, skąd miałby czas na romans, jeżeli dzień i noc w robocie?

Kinga wymownie zamilkła.

A w domu Magdalena wciąż wyczekiwała. Że Krzysztof do niej wróci, iż znów będą gawędzić do świtu, iż znów go zainteresuje jej nowa praca, Zosine sukcesy w szkole, ich wspólne marzenia. ale on jakby istniał w równoległym świecie.

Jak praca? pytała, gdy wracał po nocach.

Trzyma się, mruczał, nie odrywając oczu od ekranu.

Zosiodziś recytowała wierszyk na akademii. Tak ślicznie!

To dobrze.

Krzychu, słyszysz mnie?

Słyszę, słyszę. Brawo moja Zocha.

Lecz po jego oczach znała, iż słyszy tylko brzęczenie komórek.

Pomału przestała mu cokolwiek opowiadać. Po co, skoro nie słucha? Zaczęła pracować na pełen etat, zapisała się na angielski, częściej widywała się z Agnieszką i Kingą. Życie nabierało tempa, tylko czegoś wciąż brakło, jak zgubionej połówki guzika.

Mamo, czemu tata nie idzie ze mną na lodowisko? spytała kiedyś Zosia.

Tata zajęty, słoneczko.

Ale przedtem chodził.

Przedtem miał więcej chwil.

A kiedy będzie miał?

Magdalena nie wiedziała, co rzec. Kiedy? Nie wiadomo.

Tamtego wieczoru postanowiła rozmówić się. Poczekała, aż Zosia zaśnie, przygotowała kolację, nakryła do stołu. Krzysztof dotarł w pół do dwunastej.

Kolacja czeka. Musimy pogadać.

O czym? padł na krzesło znużony, ale telefon trzymał w garści.

Odłóż go. Proszę.

Niechętnie położy
Małgorzata stała przy kuchennym oknie z ostudzoną herbatą, obserwując dzieci bawiące się na podwórku, a wczorajsze ostateczne podpisanie dokumentów rozwodowych dziwnie napełniło ją dziś ulgą, jakby zdjęto jej z ramion ciężar lat.

Mamo, a gdzie tata? zapytała dziesięcioletnia Zosia, wchodząc do kuchni w szkolnym mundurku.
Tata mieszka teraz osobno, pamiętasz, rozmawiałyśmy odparła cicho Małgorzata, gładząc córkę po głowie. Jutro zabierze cię na weekend.
Dlaczego nie możecie się po prostu pogodzić? nalegała Zosia. Hania Nowak mówi, iż jej rodzice też się kłócili, ale kupili nowy samochód i się uspokoili.
Małgorzata uśmiechnęła się smutno. Gdyby to było takie proste. Gdyby tylko o kłótnie szło.

Chodź jeść śniadanie, spóźnisz się do szkoły.
Zosia usiadła posłusznie, ale mieszała owsiankę, wyraźnie zamyślona.
Tęsknisz, mamo?
Trochę. Ale wiesz co? Czasami ludzie się rozstają nie dlatego, iż przestali kochać, ale dlatego iż razem robi im się źle. A osobno mogą być szczęśliwi.
Córeczka skinęła głową, choć Małgorzata wiedziała, iż w jej wieku nie da się tego w pełni pojąć. Sama zrozumiała to dopiero po czasie.

Nie zaczęło się wczoraj, ani choćby rok temu. Prawdopodobnie wtedy, gdy Maciej zaczął przychodzić do domu coraz później, a ona coraz częściej znajdowała w jego kieszeniach paragony z kawiarni mijanych tylko w pośpiechu. Wtedy Małgorzata tłumaczyła to sobie spotkaniami służbowymi. Maciej był kierownikiem w firmie budowlanej, spotkania się zdarzały.

Znów wracasz późno? pytała, gdy on łapczywie jadł śniadanie, wpatrzony w telefon.
Tak. Oddajemy projekt, istny armagedon. Nie czekaj.
Może w weekend gdzieś pojedziemy? Zosia prosiła o wyjazd do twojej mamy na działkę.
W weekend też pracuję. Wybacz, Gosia, ale teraz taki czas. Odpoczniemy później.
To „później” nigdy nie nadchodziło. Małgorzata przywykła do samotnych kolacji, samodzielnego kładzenia Zosi spać, oglądania telewizji w pustym salonie. Czuła się czasem jak wdowa, nie mężatka.

Przyjaciółki współczuły.
Wszyscy teraz tacy, ci faceci mawiała Ewa przy kawie. Praca, praca. Ale przynajmniej pieniądze do domu niosą.
Pieniądze niosą przytakiwała Małgorzata. Tylko co z tego? Żyjemy jak sublokatorzy.
A myślałaś, iż on ma kogoś? ostrożnie zapytała Olga.
Myślałam. Ale jak się dowiedzieć? Pytać wprost? Grzebać w jego rzeczach? Nie chce mi się. A i czasu w romans skądby wziął, skoro ciągle w pracy?
Olga znacząco zamilkła.

W domu Małgorzata wciąż czekała. Że Maciej do niej wróci, iż znów będą rozmawiać jak dawniej, iż znów zapyta o jej dzień, o sukcesy Zosi w szkole, o wspólne plany. ale Maciej zdawał się żyć w równoległej rzeczywistości.
Jak minął dzień w pracy? pytała, gdy wreszcie wracał.
Normalnie odrzucał, nie odrywając wzroku od ekranu.
Zosia miała dziś przedstawienie. Tak ładnie recytowała wierszyk.
Aha.
Macieju, słyszysz mnie?
Słyszę, słyszę. Dobra nasza Zocha.
Lecz po jego twarzy widać było, iż nie słyszy nic poza dźwiękami wydobywanymi z telefonu.

Stopniowo Małgorzata przestała mu opowiadać. Po co, skoro nie słucha? Zaczęła pracować na pełen etat zamiast połowy, zapisała się na angielski, częściej spotykała z przyjaciółkami. Życie powoli się układało, choć wciąż czuła dziwne niedosyty, jakby brakowało czegoś istotnego.
Mamo, dlaczego tata nie idzie ze mną na lodowisko? spytała raz Zosia.
Tata jest zajęty, słoneczko.
A wcześniej chodził.
Wcześniej nie był tak zajęty.
A kiedy przestanie być zajęty?
Małgorzata nie wiedziała, co odpowiedzieć. Kiedy? Wcale?

Tego wieczoru postanowiła się zmierzyć z rozmową. Czekała, aż Zosia zaśnie, przygotowała kolację, nakryła do stołu. Maciej wrócił o wpół do jedenastej.
Usiądź coś zjeść powiedziała. Musimy porozmawiać.
O czym? Maciej zmęczony opadł na krzesło, ale telefonu nie schował.
Odłóż telefon. Proszę.
Niechętnie odwrócił go ekranem do dołu.
Macieju, co się z nami dzieje? My nie żyjemy, my wegetujemy. Przychodzisz, jesz, śpisz, wychodzisz. Nie rozmawiamy, nigdzie nie chodzimy, choćby z córką ledwie się widzisz.
Gosiu, ja pracuję. Muszę utrzymać rodzinę.
Jaką rodzinę? Żadnej rodziny nie ma! Jestem ja, jesteś ty, jest Zosia, ale rodziny nie ma. Jesteśmy jak trzy oddzielne osoby w jednym mieszkaniu.
Nie dramatyzuj. Po prostu ciężki czas, dużo roboty. Trochę cierpliwości.
Mam już trzy lata. Ile jeszcze mam cierpieć?
Maciej rozdrażniony westchnął.
Gosiu, jestem zmęczony. Możemy to omówić później?
Kiedy to później? J
Kotka, wyciągając rączki ku swoim teraz już dwóm mamom i dwóm tatusiom, uczuła nagle ciepłą falę pewności, iż to podwójne domostwo miłości stało się jej najprawdziwszym, najpewniejszym na świecie gniazdem.

Idź do oryginalnego materiału