– Nie jesteś mi matką i koniec! – krzyczała Ola, wymachując rękami. – To moja córka, nie twoja!
– Chciałam tylko pomóc – cicho odpowiedziała Kinga, stojąc przy kuchence z patelnią w ręce. – Kasia jest chora, ma wysoką gorączkę…
– Pomóc! – przedrzeźniła ją Ola. – Chcesz udowodnić, jaka jesteś wspaniała macocha, co? Żeby tatuś się rozczulił?
– Ola, przestań – próbował interweniować Marek, ale córka choćby na niego nie spojrzała.
– A ty się nie wtrącaj! Zawsze ją bronisz! – Wskazała palcem na Kingę. – Nie jesteś mi matką i już! Wymieniłeś własną córkę na tę… na tę…
Ola nie dokończyła, odwróciła się i wybiegła z kuchni. Drzwi jej pokoju zatrzasnęły się z takim hukiem, iż zadrżały szyby w szafkach.
Kinga postawiła patelnię na stole i osunęła się na krzesło. Ręce jej drżały, w oczach błyszczały łzy.
– Nie przejmuj się – Marek podszedł do żony i położył dłoń na jej ramieniu. – Jest zdenerwowana przez uczelnię. Nie dostała się na budżet, wścieka się na cały świat.
– Marku, ma rację – szepnęła Kinga. – Naprawdę nie jestem jej matką. I nigdy nią nie będę.
– Głupoty opowiadasz. Czas wszystko ułoży.
Kinga gorzko się uśmiechnęła. Czas. Byli małżeństwem już cztery lata, a relacje z Olą tylko się pogarszały. Na początku dziewczyna była po prostu chłodna i zdystansowana. Potem zaczęły się docinki, złośliwe uwagi. A teraz – otwarta wojna.
– Może nie powinnam była proponować opłacenia jej studiów? – spytała Kinga.
– Dlaczego? Chciałaś dobrze.
– Ale ona odebrała to jako próbę kupienia jej uczuć.
Marek westchnął i usiadł obok żony.
– Kinga, rozumiem, iż ci ciężko. Ale Ola straciła mamę w wieku czternastu lat. Boi się, iż ktoś zajmie jej miejsce.
– Nie próbuję zastąpić jej mamy. Chcę tylko, żebyśmy żyły w zgodzie.
– Wiem. I w końcu to zrozumie.
Kinga skinęła głową, ale w głębi duszy wątpiła. Każdy dzień w tym domu był walką. Ola chyba celowo szukała powodów do kłótni – Kinga źle gotowała, nie tam postawiła rzeczy, za głośno rozmawiała przez telefon.
Z pokoju Oli dobiegała głośna muzyka. Sąsiedzi już kilka razy narzekali, ale dziewczyna ignorowała uwagi.
– Powiedz jej, żeby ściszyła muzykę – poprosiła Kinga.
– Powiedz sama. Musicie się nauczyć rozmawiać.
– Marku, po tym, co się stało?
– Tym bardziej. Nie można utrwalać tego konfliktu.
Kinga niechętnie wstała i podeszła do drzwi pasierbicy. Zapukała.
– Ola, mogę wejść?
Muzyka zrobiła się jeszcze głośniejsza. Kinga zapukała mocniej.
– Olu, musimy porozmawiać.
Drzwi gwałtownie się otworzyły. W progu stała dziewczyna z zaczerwienionymi od płaczu oczami.
– Czego chcesz?
– Ścisz muzykę, proszę. Sąsiedzi narzekają.
– A mnie wisi, co sąsiedzi myślą!
– Olu, rozumiem, iż jesteś zdenerwowana…
– Nic nie rozumiesz! – wybuchnęła Ola. – Myślisz, iż jak rzuciłaś pieniędzmi, to mam cię pokochać? Nie licz na to!
– Nie oczekuję, żebyś mnie kochała. Chcę tylko, żebyśmy nie krzyczały na siebie.
– Nie chcesz kłótni? To się wyprowadź. To nasz dom – mój i taty. A ty tu jesteś niepotrzebna.
Słowa zabolały Kingę. Próbowała zachować spokój.
– Olu, twój tata mnie kocha. Ja też go kocham. Jesteśmy rodziną.
– Nie! – krzyknęła Ola. – My z tatą jesteśmy rodziną! A ty tylko tu mieszkasz! Myślisz, iż nie wiem, iż wyszłaś za niego przez mieszkanie?
Kinga zbladła.
– Kto ci to powiedział?
– Babcia. Mama mojej mamy. Mówi, iż jesteś wyrachowana. Że podlazłaś do taty, gdy dowiedziałaś się, iż jest wdowcem z trójpokojowym mieszkaniem.
– To nieprawda…
– Prawda! – Ola podeszła bliżej, oczy jej błyszczały. – Miałaś czterdzieści lat, mieszkałaś w komunałce. A tu taka okazja – facet z kawalerką! No pewnie, iż gwałtownie wzięłaś ślub!
Każde słowo było jak policzek. Kinga czuła, jak płoną jej policzki.
– Kocham twojego ojca…
– No tak, oczywiście. Kochasz jego mieszkanie i pensję. A jego samego tylko tolerujesz.
– Dość! – nie wytrzymała Kinga. – Nie masz prawa tak mówić!
– Mam! To mój dom! A ty tu jesteś obca!
Ola zatrzasnęła drzwi przed nosem macochy. Muzyka znowu zagłuszyła wszystko.
Kinga stała na korytarzu, drżąc z obrazy i złości. Słowa Oli trafiły w czuły punkt. Tak, poznała Marka, gdy miała czterdzieści lat. Mieszkała w komunalnym mieszkaniu i marzyła o własnym. Ale wyszła za mąż z miłości, nie dla pieniędzy.
Marek znalazł ją w łazience, gdzie próbowała się uspokoić.
– Co się stało? Ola krzyczy jak opętana.
– Powiedziała, iż wyszłam za ciebie dla mieszkania.
Marek zmarszczył brwi.
– Skąd ona to wzięła?
– Od twojej byłej teściowej. Okazuje się, iż Nina Zofia ją tym karmi.
– Ach, tak – Marek zacisnął pięści. – Nina zawsze mnie nie lubiła. A po naszym ślubie zupełnie się wkurzyła.
– Marku, może naprawdę powinnam wyjechać? – cicho zapytała Kinga. – Widzisz, jak Ola cierpi. Nie chcę niszczyć waszej relacji.
– Nigdzie nie jedziesz – stanowczo powiedział mąż. – Jesteś moją żoną. A jeżeli komuś to nie pasuje, to jego problem.
– Ale Ola…
– Ola musi zrozumieć, iż świat nie kręci się wokół niej. Że ludzie mają prawo do szczęścia.
Kinga przytuliła się do męża. W jego ramionach zawsze czuła się bezpieczna. Ale gdy zostawała sama z Olą, znowu zaczynały się problemy.
Następnego dnia dziewczyna demonstracyjnie nie przyszła na śniadanie. Potem z hukiem zatrzasnęła drzwi, wychodząc na uczelnię. Kinga odetchnęła z ulgą – przynajmniej kilka godzin ciszy.
Posprzątała mieszkanie, przygotowała obiadPo kilku tygodniach pełnych cichych rozmów i niełatwych kompromisów Ola w końcu zrozumiała, iż serce jej ojca jest wystarczająco duże, by pomieścić miłość do nich obu.