Nie mam pojęcia, w rubryce 'ojciec’ jesteś napisany, odbierz bliźniaki!

twojacena.pl 4 godzin temu

Nic nie wiem, w akcie urodzenia wpisano pana jako ojca, proszę odebrać bliźnięta!
Minęły trzy lata od rozwodu, gdy nagle zostałem ojcem nowo narodzonych chłopców. Sam sobie winien, trzeba było sformalizować rozwód! Ale okazało się, iż to błogosławieństwo

Z Olą byliśmy małżeństwem dziesięć lat. Mieliśmy dwie córki w małym wieku różnicy, Kornelię i Dagmarę. Wszystko niby normalnie: dzień praca, wieczór rodzina, tylko iż nasza żona zaczęła gdzieś często się spóźniać. To do koleżanki wpadnie, to w sklepie kolejka, to w robocie zaległości W końcu „życzliwi” donieśli mi, iż Ola ma kochanka.
Naturalnie, nie zwlekałem i postawiłem jej zarzuty. Ola natychmiast przeszła do obrony, a jak wiadomo, najlepsza obrona to atak. Miała za mało uwagi z mojej strony, przestała czuć się kobietą, codzienność „zjadała” cały jej czas, a dziewczynki, cóż, podobno kochały wyłącznie mnie W każdym razie nakrzyczała i oznajmiła, iż odchodzi do kochanka. I rzeczywiście odeszła, zostawiając dziewczynki ze mną.
Kornelia i Dagmara początkowo długo nie mogły pojąć, gdzie się podziała mama, ale potem przywykły. Akurat w pracy zaproponowano mi przenosiny do innego miasta, kierowanie nowym oddziałem, więc się zgodziłem. Pakowaliśmy się z córkami, wszystko potoczyło się bardzo szybko, więc wyjeżdżając, nie zdążyłem oficjalnie się z Olą rozwieść.
W nowej pracy poznałem sympatyczną kobietę. Aleksandra była w moim wieku i też sama wychowywała dwie córki. Nie myśląc długo, zamieszkaliśmy razem, tworząc wielką rodzinę. Nasze dzieci były praktycznie w tym samym wieku, wieczorami w domu ciągły harmider: dziewczyny to wesoło bawiły się razem, to znów się o coś kłóciły, istny przedszkole, na Boga! Z Aleksandrą nie mogliśmy nacieszyć się dziewczynkami, ale po cichu staraliśmy się o wspólnego syna. Niestety, jakoś nie wychodziło.
W chwili tajemniczego telefonu żyliśmy z Aleksandrą już od dwóch lat i zrezygnowaliśmy z nadziei na syna No cóż, nie dane, będziemy wychowywać dziewczynki. Tak więc o tym telefonie.
Po numerze na wyświetlaczu od razu poznałem, iż dzwonią z telefonu stacjonarnego z mojego rodzinnego miasta:
Marek Janowski?
Tak, słucham.
Mam dla pana smutną wiadomość Pańska żona, Leokadia, niestety nie odzyskała przytomności i dziś zmarła. Proszę przyjechać po dzieci, jutro je wypisują, a co dalej z Leokadią, to jutro właśnie panu wyjaśnimy.
Czy to jakiś żart? Nie widziałem Leokadii od trzech lat, a nasze dzieci są właśnie przy mnie.
Nic nie wiem, w rubryce „ojciec” jest pan wpisany, proszę odebrać bliźnięta!
Po drugiej stronie słuchawki się rozłaczono. Zaskoczony sprawdziłem w sieci numer, z którego dzwoniono: to był rzeczywiście miejscowy szpital położniczy.
Aleksandra patrzyła na mnie szeroko otwartymi oczami, też nie rozumiejąc sytuacji, całą rozmowę słyszała. gwałtownie się spakowaliśmy, zawieźliśmy dziewczynki do babci i dziadka i pojechaliśmy wyjaśnić, co się stało z moją byłą żoną.
Pod szpitalem spotkaliśmy koleżankę Lei. Ona to nam opowiedziała, iż kochanek porzucił moją byłą żonę, gdy tylko dowiedział się o dziecku. Ciąża przebiegała u Lei ciężko, w końcu bliźnięta, a pod koniec stało się coś bardzo niedobrego Dzieci uratowano od razu, ale ich matka zapadła w śpiączkę i po kilku dniach zmarła. Bliźnięta trzeba było zarejestrować po urodzeniu, a matka nie mogła w tym stanie podać aktualnych danych, więc wpisano je zgodnie z danymi z USC, gdzie ciągle figurowałem jako jej mąż, automatycznie stając się ojcem dzieci.
Koleżanka Lei, opowiadając to wszystko ze łzami, obiecała pomoc w razie czego i odeszła, a Aleksandra stała obok mnie i jakoś bardzo mocno ściskała moją dłoń.
Olu, co ty?
Marek, przecież zabierzemy je do siebie, tak?
Widać było, iż Aleksandra z całych sił ukrywa euforia i uśmiech.
Kogo? Bliźniaki?
Tak, tak, tak No, proszę! A nuż nasze własne nigdy nie wyjdą, a to gotowe, całe dwa
Olu, to nie jakieś zabawki, żeby tak o nich nie wiem
Marek, no ale ja mówię poważnie! A dziewczyny jak się ucieszą! Twoim przecież to choćby w połowie rodzony brat No, Marek
Krótko mówiąc, nie opródełem się. Odebraliśmy chłopców, Leokadię odprowadziliśmy na miejsce wiecznego spoczynku, jak należy.
Dziewczynki wrzaskiem okazały radość, iż przywieźliśmy im braci i ciągle się dziwiły, jak to się stało, iż nie zauważyły, iż pani Olę rośnie brzuszek!

Idź do oryginalnego materiału