„Nie zamierzam być służącą dla obcych ludzi, choćby jeżeli noszą nasze nazwisko.”
Wieczorem, po ciężkiej zmianie w aptece, ledwo wlokłam nogami po klatce schodowej, marząc tylko o gorącym prysznicu, miękkim szlafroku i filiżance herbaty w ciszy. Zanim zdążyłam choćby się przebrać, zadzwonił mąż. Podniosłam słuchawkę, a głos Artura, zupełnie spokojny i bez śladu zażenowania, obwieścił:
— Przygotuj się, Kasia, dziś mamy gości. Przyjechała Iza — zostanie u nas na jakiś czas!
Wszystko we mnie zamarło. To choćby nie prośba, nie dyskusja, tylko sucha informacja: „twojego czasu już nie należy do ciebie”. Zaniemówiłam. Jaka Iza? Dlaczego nikt mnie uprzedził? A, no tak — jego młodsza siostra, której nigdy w życiu nie widziałam i z którą choćby nie rozmawiałam. Słyszałam tylko kilka historii o niej — dziewczyna z podkarpackiej wioski, uczennica drugiej klasy liceum, niby spokojna i gospodarna, bo na wsi od małego uczy się pracy. Ale jedno to słuchać o kimś, a zupełnie co innego, gdy ta osoba wkracza ci w życie bez ostrzeżenia.
Artur, jakby nigdy nic, gawędził z nią w kuchni, gdy weszłam do domu. Przy stole już pili herbatę, a Iza czuła się jak u siebie, rozsiadając się wygodnie. Po kolacji z nieukrywaną ciekawością zaczęła przeglądać mieszkanie — wchodziła do każdego pokoju jak do muzeum, aż w końcu zatrzymała się w sypialni, która szczególnie jej się spodobała. Jeszcze tego wieczoru urządziła tam sesję fotograficzną, rozłożyła moje kosmetyki, a choćby przymierzyła parę biżuterii. Stanęłam jak wryta.
— Iza, przepraszam, ale to moja prywatna przestrzeń. Weszłaś bez pytania i jeszcze grzebiesz w moich rzeczach. To dla mnie niekomfortowe — powiedziałam spokojnie, ale stanowczo.
Przechyliła głowę, zaczęła się mazgaić:
— Nie wiedziałam, iż tak zareagujesz… Chciałam tylko zobaczyć, jak żyjecie.
Milczałam i poszłam pod prysznic. Gdy już miałam iść spać, okazało się, iż w domu nie ma ani jednej torebki herbaty — najwyraźniej wypili wszystko z Arturem. Zostałam bez herbaty, bez spokoju i — co najważniejsze — bez zrozumienia. A przed snem mąż dodał jeszcze:
— Pomyśl, jak w weekend zajmiemy Izę. Będzie się nudzić bez towarzystwa!
Ledwo się powstrzymałam. Dlaczego mam zmieniać plany dla dziewczyny, którą widzę pierwszy raz w życiu? W sobotę umówiłam się z przyjaciółką, której nie widziałam od roku. Planowałyśmy zakupy, obiad, spacer. I co teraz — wszystko odwołać dla nastolatki, której choćby matka nie raczyła towarzyszyć?
Następnego dnia, gdy myślałam jeszcze o śniadaniu, Iza była już umalowana, w błyszczących dżinsach i stała w drzwiach z telefonem w ręce.
— No to idziemy? Chciałabym do galerii, a potem może na obiad do restauracji?
Spojrzałam na nią i odpowiedziałam spokojnie:
— Wiesz co, Iza, masz telefon z nawigacją. Masz tu zapasowy klucz — idź, gdzie chcesz. Tylko proszę, nie zawracaj mi głowy.
— Co?! — otworzyła usta ze zdumienia. — Myślałam, iż ty i Artur mi pomożecie. Nie mam pieniędzy — mama mi nie dała, liczyłam na was…
— Po mieście można spacerować i bez pieniędzy. Jak zgłodniejesz — wiesz, gdzie jest lodówka, wróć i zjedz.
Cisza. Usiadła w kuchni, jakby świat jej zawinił. A ja zebrałam się i wyszłam do galerii. Po prostu nie chciałam dłużej czuć się obco we własnym domu.
Wieczorem zjawiła się cała rodzina. Zanim zorientowałam się, o co chodzi, zaczęło się zbiorowe przesłuchanie: dlaczego skrzywdziłam biedną dziewczynę, dlaczego nie dałam jej pieniędzy, dlaczego w ogóle zachowuję się samolubnie. Nikt choćby nie pozwolił mi się odezwać. Wszyscy krzyczeli. Iza siedziała w drugim pokoju, udając ofiarę, którą rzekomo upokorzyłam.
Wysłuchałam wszystkich, a potem powiedziałam:
— Nie jestem służącą. Nikomu nic nie jestem winna. Iza jest dla mnie obcą osobą. Nie zapraszałam jej. Pieniędzy, które zarabiam, ledwo mi starcza. jeżeli wam żal siostrzenicy — zrzućcie się całą rodziną i sfinansujcie jej wyjazd.
Artur milczał. Dopiero późnym wieczorem, gdy wszyscy wyszli, cicho szepnął:
— Masz rację… Po prostu nie chciałem kłócić się z rodziną.
I to cała historia. Nie jestem egoistką. Jestem po prostu kobietą, która chce szacunku. A jeżeli ktoś myśli, iż „krewna” to automatyczna licencja na darmowy pobyt i obsługę, niech najpierw spojrzy w lustro i zapyta siebie, czy ma prawo wtargnąć do cudzego życia bez pytania.